Przypomnij sobie scenę z kryminałów, kiedy detektyw prowadzący śledztwo zbiera wszystkich podejrzanych w jednym miejscu i wyjawia na forum, kto popełnił zbrodnię. Gdyby zaaranżować taką sytuację z wszystkimi biegaczami amatorami, zaskakująco dużo osób okazałoby się mieć coś za uszami. Materiał dowodowy składa się z poszlak, głównie umieszczanych w sieci, zdjęć i kilku sytuacji, kiedy udało się oszusta złapać na gorącym uczynku.
Start ze złej strefy czasowej
Tak jak w kryminale, pozwólmy emocjom rosnąć. Zacznijmy od zbrodni mniejszego kalibru, które są jak palenie przez współpasażera w przedziale pociągu. Choć z perspektywy popełniającego wykroczenie to nic wielkiego, dla innych bywa okropnie denerwujące i szkodliwe. W przypadku biegania jest to ustawianie się w niewłaściwej strefie czasowej. Proceder tak powszechny, jak przechodzenie na czerwonym świetle.
Może to niewielka zbrodnia, ale kiedy ścigasz się o życiówkę i musisz omijać takie zawalidrogi, zwłaszcza na zwężeniu trasy, to ciśnienie od razu rośnie do wartości maksymalnych, a przecież dopiero co mijasz linię startu.
„Przyjęło się, że na początku stawki stają ci lepsi, a z tyłu gorsi, i jak ktoś chce zaimponować np. dziewczynie, to pcha się do przodu, zamiast czekać we właściwej strefie – stara się zrozumieć to zjawisko Magdalena Krause-Pietkiewicz z Młodzieżowego Centrum Sportu we Wrocławiu, organizatora półmaratonu i maratonu w tym mieście. – Apelujemy wielokrotnie ze sceny, żeby zająć swoje miejsca. Wprowadziliśmy specjalne kolory na numerach startowych. Ale to informacja deklaracyjna. Tylko większa kultura biegowa może definitywnie rozwiązać problem”.