Oszuści na zawodach biegowych. Najczęstsze biegowe przekręty

Oszustwo w sporcie ma długie tradycje. Już w starożytności robiono przekręty, np. przekupując konkurentów. Przyłapany zawodnik musiał wtedy za karę postawić pomnik Zeusowi. Antyczne poszukiwania dróg na skróty przetrwały do dzisiaj.

oszustwo bieganie, bieganie przekręty, bieganie na skróty, jak oszukują biegacze Noma Bar
W każdej rodzinie zdarzy się przynajmniej jedna czarna owca - i nie inaczej jest wśród biegaczy. Oszuści na trasach biegowych to fakt - przedstawiamy wyniki małego śledztwa Runner's World (Ilustracje: Noma Bar).

Przypomnij sobie scenę z kryminałów, kiedy detektyw prowadzący śledztwo zbiera wszystkich podejrzanych w jednym miejscu i wyjawia na forum, kto popełnił zbrodnię. Gdyby zaaranżować taką sytuację z wszystkimi biegaczami amatorami, zaskakująco dużo osób okazałoby się mieć coś za uszami. Materiał dowodowy składa się z poszlak, głównie umieszczanych w sieci, zdjęć i kilku sytuacji, kiedy udało się oszusta złapać na gorącym uczynku.

Start ze złej strefy czasowej

Tak jak w kryminale, pozwólmy emocjom rosnąć. Zacznijmy od zbrodni mniejszego kalibru, które są jak palenie przez współpasażera w przedziale pociągu. Choć z perspektywy popełniającego wykroczenie to nic wielkiego, dla innych bywa okropnie denerwujące i szkodliwe. W przypadku biegania jest to ustawianie się w niewłaściwej strefie czasowej. Proceder tak powszechny, jak przechodzenie na czerwonym świetle.

Może to niewielka zbrodnia, ale kiedy ścigasz się o życiówkę i musisz omijać takie zawalidrogi, zwłaszcza na zwężeniu trasy, to ciśnienie od razu rośnie do wartości maksymalnych, a przecież dopiero co mijasz linię startu.

„Przyjęło się, że na początku stawki stają ci lepsi, a z tyłu gorsi, i jak ktoś chce zaimponować np. dziewczynie, to pcha się do przodu, zamiast czekać we właściwej strefie – stara się zrozumieć to zjawisko Magdalena Krause-Pietkiewicz z Młodzieżowego Centrum Sportu we Wrocławiu, organizatora półmaratonu i maratonu w tym mieście. – Apelujemy wielokrotnie ze sceny, żeby zająć swoje miejsca. Wprowadziliśmy specjalne kolory na numerach startowych. Ale to informacja deklaracyjna. Tylko większa kultura biegowa może definitywnie rozwiązać problem”.

Bieg bez numeru startowego

Kolejna zbrodnia ma wiele odmian, przez niektórych przerabiana pod wszystkimi postaciami. Mowa o bieganiu bez numeru startowego. Dołącza taki delikwent do biegu w czasie jego trwania lub na linii startu, argumentując głośno z pozoru niewinnym: „poprowadzę kolegę kilka kilometrów” lub w duszy ciesząc się, że „zrobię sobie trening z bufetami, zapleczem medycznym, punktami odświeżania i dopingiem, a przy okazji dostanę medal”.

Ponieważ coraz więcej organizatorów zaczyna walczyć z tym zjawiskiem, zatrudniając ochronę lub prosząc ze sceny, żeby obejrzeć się, czy sąsiad ma przeczepiony numer startowy, to zaczęły być one fałszowane. Szerokim echem odbiła się sprawa z zeszłorocznej Maniackiej Dziesiątki, na której biegacz wystartował w tym samym numerze, co w ubiegłym roku.

„Imprezę organizujemy jako klub biegowy. Robimy to po godzinach – mówi Artur Kujawiński, dyrektor Maniackiej Dziesiątki. – Kosztuje nas to dużo pracy i spore pieniądze. W zasadzie wynajmujemy od miasta teren, gdzie organizujemy bieg. Nie można przyjść sobie na zawody i przeprowadzić w czasie trwania imprezy trening. To tak jakby pójść do sklepu, zabrać batonik energetyczny i wyjść. Przecież sprzedawca ma sporo na magazynie i na tym nie straci – to podobna logika”.

Organizator popularnych zawodów na 10 km w Poznaniu dodaje, że chodzi mu głównie o kwestie prawne i medyczne. „Jak coś się stanie, powiadomiona zostanie niewłaściwa rodzina o wypadku” – podaje przykład konsekwencji takich praktyk.

O numerach, jakie robi się z numerami startowymi, można napisać książkę. Najgłośniejsza, przez media nazwana „bibgate”, wydarzyła się dwa lata temu w Bostonie. Kathy Brown umieściła swój numer startowy na portalu społecznościowym. Cztery osoby wydrukowały go i pobiegły w prestiżowym maratonie nielegalnie.

Wyobraź sobie, jakie było jej zdziwienie, gdy oglądała zdjęcia z fotomaratonu. To prawda, że na zdjęciach z zawodów czasami człowiek nie poznaje siebie samego, ale z jej numerem pobiegły dwie inne kobiety i jeszcze dwóch mężczyzn. O tyle ciekawe, że była to edycja rok po zamachu, a środki bezpieczeństwa zostały wzmocnione do szaleństwa. Niestety, numer odbity, ale bufety, doping i medal prawdziwe. Takie zbrodnie najczęściej ujawniane są przez fotografów.

„W trakcie sortowania zdjęć zrobionych na trasie, jeśli wyłapiemy podwójny numer, to zgłaszamy ten fakt organizatorom, żeby zweryfikowali, kto oszukał” – mówi Mariusz Pęczak z Foto-Maraton.pl. Do tego dochodzi handel numerami startowymi w internecie. Zdarza się, że ich cena jest prawie dwukrotnie wyższa niż normalnie, zwłaszcza na zawody, na których w oka mgnieniu wypełniają się limity uczestników. Podobnie biegacze kombinują z chipami.

Znana jest sprawa biegacza, który marzył o Koronie Maratonów Polskich, ale akurat na jednym z nich nie mógł być. Znalazł się kolega, który wsparł potrzebującego i pobiegł z dwoma chipami. Inny przypadek: mąż biegnie ze swoim i z żony chipem, żeby ta potem mogła pochwalić się zdjęciami z podium. Co ciekawe, niektórzy nawet zapominają, ile mają lat. I tak dziarski 60-latek startuje w kategorii 70+, tłumacząc się po fakcie, że sam się nie zapisywał i wieku nie wpisywał – poprosił o to młodszych biegaczy. A ci, chcąc mu zrobić przysługę, postarzyli go o dekadę.

„Na wyjaśnienie takiej sprawy potrzeba czasu. Niestety, nie można wtedy powtórzyć dekoracji. Odbiera się osobie, która w uczciwy sposób zajęła miejsce na podium, zaszczyt i wyjątkowe przeżycie” – tłumaczy Artur Kujawiński.

Skracanie trasy biegu

Kiedy w czasie biegu rośnie zmęczenie, pojawia się pokusa skrócenia tych mąk. Nagminne jest skracanie zakrętów po chodnikach. W Poznaniu był przypadek biegacza, który chciał podjechać kawałek tramwajem, bo jedna z prostych za bardzo mu się dłużyła. Jak na pokuszenie, jeździła tamtędy komunikacja miejska. Miłośnik oryginalnego duathlonu został przyłapany i zdyskwalifikowany.

Inni preferują specyficzny negative split, np. w biegu na 10 km. Pierwsze 5 km w 36 minut, drugie w 8 minut. Nie wszystkich uda się złapać i pojawiają się potem fenomenalne wyniki, których nigdy już nie da się powtórzyć na innej trasie. Zdarza się, że nawet za linią mety biegacz potrafi dokonać zbrodni, np. biorąc dwa lub trzy medale. Nieczyste zagrywki nie omijają nawet biegów dla dzieci.

W sieci głośno było o lokalnym biegu dla najmłodszych, w którym rodzice części pociech postanowili kawałek ponieść swoje latorośle. Zakończyło się to wspólnymi oskarżeniami przy dekoracji. Tylko dzieci nie rozumiały, o co całe to zamieszanie, odbierając pierwszą lekcję z wygrywania i przegrywania od swoich rodziców.

Linia obrony podejrzanych

Proces wymaga wysłuchania drugiej strony. Jednak z prawa do obrony korzystają tylko biegacze, którzy kręcą z numerami. Pozostali zachowują prawo do milczenia, licząc po cichu, że dokonali zbrodni doskonałej i nikt ich nie złapie. Po pierwsze, taki biegacz nie chce być nazywany oszustem, bo twierdzi, że nic nie kradnie, a droga jest wszystkich. Organizatorzy odpierają tę linię obrony, zadając pytanie: Czy można wchodzić na płatny koncert przez dziurę w płocie?

„Biegowi konicy” przyznają się do handlu zestawami startowymi, zaznaczając, że każdemu mogło zdarzyć się złapać kontuzję i nie móc wystartować w ważnym biegu. Pojawiają się też głosy mówiące o celowym kiwaniu organizatorów, którym należy się utarcie nosa za zbyt drogie – zdaniem biegających bez numerów – zestawy startowe. „Pakiet kosztuje ponad stówkę, a ja chcę pobiec rekreacyjnie” – można przeczytać w sieci. Kolejni pytają retorycznie „Pojechałem do Warszawy, chciałem zapłacić za udział w dniu zawodów, ale zabrakło miejsc. Miałem wrócić z kwitkiem?”.

Słowo wyjaśnienia dodają ze swojej strony organizatorzy: „Biorąc pod uwagę prośby zawodników, w tegorocznym regulaminie Poznań Półmaratonu oraz zbliżającego się PKO Poznań Maratonu wprowadziliśmy możliwość przepisywania pakietów startowych na inną osobę – mówi Monika Prendke z Poznańskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, organizatora półmaratonu i maratonu w stolicy Wielkopolski. – Taką możliwość ma każdy uczestnik, który sam (już poza nami – organizatorem) w specjalnie stworzonym panelu zawodnika przekazuje pakiet innej osobie. W przypadku półmaratonu z możliwości tej skorzystało aż 528 osób”.

Biegowa etykieta nie została jeszcze spisana. Jeśli nie wiesz, jak się zachować, wskazówki znajdziesz w regulaminie imprezy.
A co z drogimi wpisowymi? „Umożliwiamy zwolnienie z opłaty startowej, ale prosimy w zamian o wolontariat. Na Maniackiej Dziesiątce lub na imprezach dla dzieci” – mówi dyrektor tych zawodów. Organizatorzy też zdają sobie sprawę, że nie wszyscy mogą być świadomi popełniania biegowego przestępstwa. Bo mało kto czyta regulamin imprezy, który podpisuje i obiecuje przestrzegać, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji takiego zachowania.

„Od zeszłego roku prowadzimy dużą akcję edukacyjną pod nazwą »Biegnij fair« – mówi Dariusz Rybacki z Gdyńskiego Centrum Sportu. – Jest to akcja edukacyjna skierowana do uczestników PKO Grand Prix Gdyni, która ma na celu poprawę bezpieczeństwa biegaczy oraz promowanie pozytywnych zachowań podczas imprezy. W ramach akcji stworzyliśmy serię grafik, które w humorystyczny sposób zwracają uwagę biegaczy na najważniejsze punkty biegowego regulaminu.

Rysunki wskazują między innymi na konieczność solidnej rozgrzewki, piętnują start bez numeru lub pobieranie większej ilości medali. Informują też o problemach związanych z ustawianiem się w niewłaściwych strefach startowych czy przepychaniem się na trasie”. Grafiki eksponowane są w materiałach promocyjnych imprezy. Można było je zobaczyć jako reklamy w popularnych punktach miasta.

Wyrok

Czy takie zbrodnie warte są nagłaśniania i piętnowania? I jaką karę wymierzać? Tutaj Ty jesteś sędzią. Jedno jest pewne: nie uda się całkowicie wyeliminować tego zjawiska z zawodów. Można mieć jedynie nadzieję, że stanie się ono całkowicie marginalne. Od zawsze gra fair play wymagała większej odwagi i wysiłku, ale tylko zwycięstwo odniesione w jej duchu nie jest podrabiane. Wybór należy do Ciebie.

Oszustwa na zawodach, o których usłyszał cały świat.

  • Fred Lorz. Amerykański biegacz wystartował w maratonie na igrzyskach olimpijskich w 1904 roku w Saint Louis. Lorz prowadził do 14 km, potem zszedł z trasy i wsiadł do samochodu trenera. Po przejechaniu niemal 18 km wrócił na trasę przed biegnącym na pierwszym miejscu Thomasem Hicksem. Przekroczył linię mety jako zwycięzca, dostał owacje, gratulacje od Alice Roosevelt, córki prezydenta USA, i złoty medal. Dopiero po protestach został zdyskwalifikowany.
  • Roberto Madrazo. Meksykański polityk wystartował w 2007 roku w maratonie w Berlinie. 55-latek uzyskał świetny czas: 2 godziny i 41 minut. Jednak po analizie międzyczasów okazało się, że 15 km (od 20. do 35. km maratonu) pokonał w 21 min. Co ciekawe, rekord świata na tym dystansie wynosi 41 minut... Polityk został zdyskwalifikowany, a jego niesportowy wyczyn przysporzył mu politycznych problemów w ojczyźnie i wywołał międzynarodowy skandal.
  • Maraton w Bostonie. Nielegalne starty w Bostonie to proceder znany od dekad. Wśród biegowych bandytów są nawet celebryci, jak prowadząca własny talk show Elisabeth Hasselbeck, która w 1999 r. pobiegła bez numeru. Podobnie, ale ze szlachetnych pobudek, uczyniła Roberta Gibb, która w 1966 r. jako pierwsza kobieta ukończyła ten bieg, chcąc w ten sposób dowieść, że kobiety potrafią pokonać maraton. Ostatecznie panie dopuszczono do startów w 1972 r.

RW 09/2015 

REKLAMA
}