Tuż po wschodzie słońca Sindy Magade wyrusza ze swojego jednopokojowego mieszkania w slumsach, które dzieli razem z trójką swoich dzieci oraz siostrzeńcem, i zaczyna biec. Pofałdowana, 15-km trasa to jej droga do szykownej, ogrodzonej rezydencji, gdzie pracuje jako pokojówka. Ten bieg to podstawa jej przygotowań do 90-kilometrowego Camrades Marathon – najstarszego i największego biegu ultra na świecie, który odbywa się każdego czerwca w Republice Południowej Afryki.
Biegiem do pracy
42-letnia Sindy biegnie przez ulice zapełnione już ludźmi zmierzającymi do pracy. Wielu z nich to pracownicy zakładów zieleni miejskiej lub prywatnych agencji ochrony, którzy stoją na pierwszej linii walki z ogromną falą przestępczości, która zalewa RPA. Każdego ranka tysiące z najbiedniejszych dzielnic ruszają w kierunku sklepów, domów i biur, które należą do najbogatszych. Do lat 90. czarnoskórzy mieszkańcy wciskani byli w slumsy, bez pracy czy jakichkolwiek udogodnień. Tysiące żyją tak do dziś, a dodatkowo powstają slumsy białych, których obecny rząd traktuje tak jak dawny czarnoskórych.
Sindy od 20 lat mieszka w Diepsloot – miejscu, które rozrosło się z kilku chałup do małego miasteczka, ale któremu daleko do tego, co my rozumiemy pod tym pojęciem. Tylko kilka ulic jest pokrytych asfaltem i w niewielu miejscach jest kanalizacja – nadal z większości domów ścieki wylewa się po prostu na ulice, a stosy śmieci zalegają praktycznie na każdym rogu.
Kiedy Sindy dobiega do głównej drogi, dzieli ją z wysłużonymi minibusami, które wiozą ludzi do pracy w lepiej rozwinięte rejony miasta. W przeciwieństwie do maszyn Sindy wygląda, jakby mogła biec w nieskończoność. Z lekkością przeskakuje nad śmieciami i omija porozbijane butelki, rozmyślając o szkolnych testach 5-letniej córki, piłkarskim turnieju nastoletniego syna czy o nowych butach biegowych, które chce sobie kupić w nadchodzący weekend.
„Mówię sobie, że nie mogę odpuszczać, że muszę to zrobić” – zapewnia Sindy.