Zawodnik wbiega na stadion z zapaloną pochodnią. Publiczność zgromadzona na trybunie wiwatuje. Pochodnia przygasa od kwietniowego wiatru, ale nie gaśnie. Mężczyzna staje, obraca się do publiczności, wyciągając w górę pochodnię. Pochyla ją, przykłada do znicza i bucha ogień. Na maszcie łopocze wciągnięta flaga. Ale to nie olimpiada, tylko Cross Ostrzeszowski.
Tu znicze zgodnie z olimpijskim ceremoniałem zapalali świetni polscy lekkoatleci. Przez pół Polski ogień niosła sztafeta, która zapała go na grobie Janusza Kusocińskiego. Na jeden dzień, nieprzerwanie od 1965 roku, ta niewielka miejscowość w Wielkopolsce staje się stolicą biegów przełajowych. Przez lata powstało sporo podobnych imprez w Polsce, ale dla wielu biegaczy Cross to ciągle synonim biegów przełajowych.
Pierwszy bieg
Był rześki poranek 13 marca 1965 roku, kiedy Teofil Różański załadował taśmę światłoczułą do swojej kamery i nakręcił w niej sprężynę. Sprawdził jeszcze raz kasetę. Materiał miał być wyemitowany w Telewizji Polskiej, a wśród oficjeli, oprócz władz partyjnych i powiatowych, mieli znaleźć się przedstawiciele Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, więc nagranie musiało być perfekcyjne.
W parku truchtało już 122 zawodników gotowych do biegu, a wokół startu i mety przy Urzędzie Miejskim w Ostrzeszowie zaczęły gromadzić się tłumy kibiców. Między zawodnikami, sędziami, działaczami dziarskim krokiem przechadzał się zaaferowany Jerzy Makles - młody działacz sportowy, trener lekkiej atletyki i inicjator Crossu. Właśnie spełniło się jego marzenie. Wystartował bieg przełajowy.
"To było jego pierwsze dziecko - mówi Danuta Makles, żona Jerzego Maklesa. - Na początku rzucano mu kłody pod nogi i było mu trudno, ale stopniowo lokalni działacze dołączali się do organizacji i z roku na rok impreza nabierała rozmachu". Relacje w telewizji nakręcały popularność Crossów, a w relacjach sprawozdawców z Ostrzeszowa pojawił się zwrot: "Przenosimy się do stolicy polskich przełajów".
Ale o co biega?
"Do jasnej cholery, czy ja się dowiem, o co tu chodzi i kiedy startuje następna grupa?!" - krzyczał poza mikrofonem Włodzimierz Szaranowicz, który relacjonował dla Telewizji Polskiej przebieg zawodów. Bronisław Kokoszko, trener lekkiej atletyki i aktualny kierownik Crossu Ostrzeszowskiego, wspomina, że nawet tak świetnym i doświadczonym komentatorom początkowo trudno było się połapać, kto kiedy startuje z ostrzeszowskiego stadionu, na który przeniosła się rozrastająca się impreza.