DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem

Bieganie ma wiele twarzy. Dużo wskazuje jednak na to, że w najbliższym czasie będą one ukryte za maseczkami, tak jak na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich 2020. Ale to naprawdę niewielka cena za bezpieczny start, który przecież trudno przecenić. O organizacji i przebiegu tegorocznej, wyjątkowej edycji DFBG opowiada jej twórca i dyrektor Piotr Hercog.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Jacek Deneka
Tegoroczny Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich odbywał się nie tylko w cieniu drzew i gór, ale i w cieniu koronawirusa (fot. Jacek Deneka)

Czy maseczka przeszkadza w bieganiu? Pewnie trochę tak. Czy przeszkadza we wzięciu udziału w imprezie biegowej? Jak pokazał Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich w Lądku-Zdroju, nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz taki start umożliwia.

Tegoroczna edycja (jak mówią niektórzy: edycja Covid) była oczywiście inna niż wszystkie dotychczasowe. Nie było tłumów na starcie i mecie w parku Zdrojowym, nie było spotkań z gośćmi i licytacji, nie było biegu dla dzieci. Ale mimo to na starcie pojawiło się 2726 biegaczek i biegaczy, by cieszyć się jedną z pierwszych tego typu imprez, a na pewno największą od czasu lockdownu. DFBG 2020 pokazał, że zarówno organizatorzy, jak i biegacze są gotowi do nowego rozdania i że atutowych kart wcale nie ma koronawirus.

Czekanie na decyzje

Runner's World: Kiedy dowiedziałeś się, że Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich jednak się odbędzie?   

Piotr Herzog, dyrektor DFBG: Prawda jest taka, że ja cały czas się obawiałem, że samorząd albo inne instytucje jednak wstrzymają lub rozwiążą Festiwal ze względów bezpieczeństwa. To był dla mnie największy stres: że mimo takiego ogromu pracy i pozytywnych decyzji, dających nam zielone światło na organizację imprezy, może się ona jednak nie odbyć albo odbyć w niepełnym wymiarze. Pod tym względem do ostatniego dnia czułem się dokładnie tak samo, jak podczas organizacji mojej pierwszej imprezy.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Jacek Deneka
Bieganie w tak pięknych okolicznościach przyrody wynagradza wszystkie niedogodności związane z obostrzeniami obowiązującymi podczas imprezy (fot. Jacek Deneka)

Decyzja o tym, że jednak robimy DFBG, zapadła na 6 tygodni przed startem i jest to minimalny czas, w jakim można było doprowadzić zawody do skutku. Przecież trzeba zdążyć uzyskać wszystkie zgody, powiadomić uczestników itd. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie sprostać wszelkim obostrzeniom związanym z pandemią i zrobić imprezę bezpieczną, co było dla nas najważniejsze, jednocześnie nie wybiegając w organizacji imprezy poza to, co jest ogólnie dostępne. Jednak pewności, że impreza się odbędzie, nie było do samego końca.

RW: Co było najtrudniejsze w przygotowaniu Festiwalu w czasie pandemii?

PH: Dla mnie najtrudniejsze było przekonanie ludzi i instytucji, że da się taką imprezę przeprowadzić bezpiecznie. Bo samo wymyślenie zasad i regulaminu imprezy tak, by spełniały one wszelkie wymagania w covidowej rzeczywistości nie było jakoś kosmicznie trudne. Oczywiście, nasze rozwiązania mogą być dyskutowane i pewnie można to zrobić lepiej, ale tu problemami były w większości wypadków organizacja i logistyka, co zawsze da się przecież zrobić.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Piotr Dymus
Interwałowy start, dezynfekcja przed wbiegnięciem na bufet i maseczki na twarzach, czyli normalka na DFBG w wydaniu COVID-owym (fot. Piotr Dymus)

Najtrudniej było przekonać ludzi, a przecież musieliśmy to zrobić w czasie, gdy wszystko, co związane z wirusem, było dla nas nowe. Udawało mi się przekonywać pokazywaniem zagrożeń pandemicznym podawanych przez oficjalne czynniki, czyli zamknięte pomieszczenia, duże skupiska ludzi, brak maseczek itp. Zapewniałem, że na Festiwalu, zgodnie z nowym regulaminem, tych zagrożeń nie będzie.

Sterylny bieg

RW: Co musieliście zrobić inaczej niż zwykle, by sprostać wymaganiom bezpieczeństwa?

PH: Oczywiście w biurze zawodów, depozytach itd. był obowiązek przebywania w maseczkach i wystawione były płyny do dezynfekcji rąk. Trzeba było uniknąć dużych zgromadzeń, więc wprowadziliśmy starty interwałowe co 10 sekund na każdym dystansie. Każdy zawodnik przychodził na określoną godzinę, co właściwie już samo w sobie zniwelowało ryzyko dużych zgromadzeń. Zawodnicy na starcie i mecie mieli być w maseczkach na twarzy.

Bufety na trasie były bardziej rozstrzelone, a jedzenie rozłożono na dużo większej ilości stołów. Do strefy bufetów można było wbiec tylko po zgodzie wydanej przez organizatora i dezynfekcji rąk. Jedzenie było podawane wyłącznie do rąk zawodników – nie mogli sobie brać bananów czy arbuzów bezpośrednio ze stołów, tak jak to było w latach poprzednich.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Jacek Deneka
Na bufetach można było chwilę odetchnąć, ale zmęczenie nie zwalniało z obowiązku trzymania się zasad bezpieczeństwa i dystansu społecznego (fot. Jacek Deneka)

Potrzebowaliśmy większej ilości wolontariuszy. Musieliśmy zrezygnować z tych punktów programu, które nie były niezbędne, a mogły stanowić zagrożenie – jak spotkania, licytacje czy bieg dla dzieci, którego przecież nie da się zorganizować interwałowo. Te rozwiązania sprawiły, że praktycznie na całym Festiwalu nie było miejsc tzw. krytycznych pod kątem ryzyka zarażenia.

RW: Czy takie rozwiązania przekonywały urzędników?

PH: Aby zorganizować taką imprezę, trzeba wysłać około 100 pism do różnych instytucji z prośbą o zgodę czy z informacją o zawodach. Samorząd Dolnego Śląska wiedział też, że region kłodzki żyje z turystyki i potrzebuje tej imprezy jak ryba wody. Więc jeśli tylko była szansa na przeprowadzenie bezpiecznej imprezy, to naprawdę starał się to zrozumieć i pomóc.

Tutaj nie spotkaliśmy się z nastawieniem, o którym słyszę od kolegów organizujących inne imprezy, że czasami urzędnik mówi: „Nie, bo nie”. My nie mieliśmy takiej sytuacji. Tylko pisma, które wysyłaliśmy do różnych instytucji, trzeba było dostosować do obowiązujących rozporządzeń i przepisów.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Piotr Dymus
Nocne bieganie to na dłuższych dystansach normalka. Na dystansie 240 km trzeba było przetrwać nawet dwie nocki (fot. Piotr Dymus)

RW: Jak biegacze zareagowali na nowy regulamin i nowe zasady?

PH: Trzy tygodnie wcześniej mieliśmy swego rodzaju test, czyli Maraton Gór Stołowych, który był właściwie pierwszą tego typu imprezą w Polsce w tym roku. Tam zobaczyliśmy, że biegacze doskonale rozumieją, dlaczego wprowadzone są te wszystkie zmiany w regulaminie, i się do nich dostosowali. Spotkałem się nawet z opiniami, że start interwałowy powinien zostać na stałe, bo dawał większy komfort biegu, a jednocześnie trzeba było walczyć do samego końca, bo nie było wiadomo, czy osoba biegnąca za mną nie będzie miała lepszego czasu.

Myślę, że 99% ludzi, którzy przyjechali na Festiwal, wiedziało, na co się decydują. Być może ci, którzy nie czuliby się komfortowo w takich warunkach, nie przyjechaliby do Lądka-Zdroju, bo przecież mieli możliwość przeniesienia startu na kolejny rok.

W trakcie imprezy najtrudniejsza była sobota, bo i najwięcej startów, i sporo dotarć do mety. Obawiałem się, że mimo interwałowego puszczania ludzi na trasę na mecie może zrobić się niezłe zgromadzenie finisherów i ich rodzin. Na szczęście trochę pomogła nam pogoda, bo padało przez prawie cały dzień i mokrzy, zmarznięci biegacze nie chcieli długo zostawać na mecie, tylko szybko ruszali do swoich hoteli i pensjonatów.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Jacek Deneka
Po przekroczeniu linii mety zmęczenie często sięga zenitu, ale błyskawicznie ustępuje uczuciu satysfakcji (fot. Jacek Deneka)

RW: Czy budżet wytrzymał wszystkie dodatkowe koszty?

PH: Myślę, że koszt dodatkowych osób i elementów to jakieś 10-15%. Trochę się to zbilansowało z tymi elementami, z których zrezygnowaliśmy, jak bieg dla dzieci czy spotkania z gośćmi. Ale budżet był też mniejszy, bo samorządy mają w tej chwili naprawdę trudną sytuację finansową i nie mogły nas wesprzeć tak, jak w poprzednich latach.

Dodatkowo, by zachęcić ludzi do startu, zrezygnowaliśmy z ostatniej, najwyższej opłaty za wpisowe, bo mieliśmy świadomość, że mogą wstrzymywać się z decyzją o starcie do ostatniej chwili. Mogliśmy oczywiście tego nie robić, ale ja wierzę, że taka decyzja zaowocuje w przyszłości. Jeśli biegacze zobaczą, że my też rozumiemy ich sytuację z trudnością podjęcia decyzji o starcie w tym roku i nie wyciśniemy z nich pieniędzy, kiedy zdecydują się na start w ostatnim momencie, to docenią to i kiedy już będzie normalniej, to chętnie do nas wrócą albo polecą nasz Festiwal znajomym. Dzięki temu mielimy frekwencję o 50 osób większą niż w 2019 roku – choć pewnie również dzięki temu, że dołożyliśmy jeden dystans, czyli 33 km.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Piotr Dymus
Bieg przez labirynty na Szczelińcu to jedna z większych atrakcji tras w Górach Stołowych (fot. Piotr Dymus)

Nowe podejście

RW: Jak zmieni się podejście organizatorów do imprez w najbliższym czasie?  

PH: O zmianach czysto organizacyjnych już mówiłem. Ale najtrudniejsza z punktu widzenia organizatora może być zmiana procesu podejmowania decyzji o starcie przez biegaczy. Do tej pory można była zakładać jakąś frekwencję, zamawiać określone usługi w określonych pieniądzach. Teraz biegacze mogą czekać do ostatniego momentu, co sprawi, że koszty np. wyprodukowania medali czy koszulek będą dla organizatora dużo wyższe.

My do marca mieliśmy około 2000 zgłoszeń, potem oczywiście wszystko się zatrzymało, a w ostatnich 2-3 tygodniach mieliśmy tyle zapytań, że musieliśmy w wielu przypadkach odsyłać ludzi z kwitkiem. Przy takim podejściu biegaczy albo nie będziemy dostarczać wszystkich świadczeń tym, którzy zgłoszą się w ostatnim momencie, albo opłaty za te ostatnie zapisy pójdą w górę na tyle, by pokryły one zwiększone koszty. Ale na pewno będziemy musieli być jeszcze bardziej przyjaźni biegaczom. Ceny i tak pójdą w górę, co już widzimy. Część produkcji zostaje przeniesiona do Europy.

DFBG 2020: impreza biegowa, która wygrała z koronawirusem Piotr Dymus
Cztery warunki udanego startu podczas DFBG 2020: dobra forma, dobra pogoda, dobry sprzęt i maseczka (fot. Piotr Dymus)

Ale jeśli damy zawodnikowi więcej możliwości, będzie mógł np. przenieść start na inny termin albo na inne biegi, to on zapisze się na bieg bez obawy, że wyda pieniądze, a jeśli coś wypadnie, to zostanie na lodzie. Świadomość, że może wykorzystać te pieniądze w ten czy w inny sposób, sprawi, że na zawody zapisze się wcześniej, a to pozwoli łatwiej zaplanować nam wszystkie usługi. Organizatorzy będą musieli być bardziej elastyczni. I miejmy nadzieję, że już niedługo maski będziemy ubierać tylko na karnawałowe bale.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich 2020

Mimo pandemii udało się przeprowadzić zawody na wszystkich zaplanowanych na tegoroczny festiwal dystansów (z wyjątkiem biegów dla dzieci). Uczestnicy Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich 2020 mogli więc rywalizować w aż 8 biegach:

  • Siedem Szczytów: 240 km, całkowite wzniesienie terenu (CWT) 7670 m, całkowity spadek terenu (CST) 7670 m

  • Super Trail: 130 km, CWT 3881 m, CST 4021 m

  • K-B-L: 110 km, CWT 3667 m, CST 3600 m

  • Ultra Trail: 68 km, CWT 2915 m, CST 2915 m

  • Złoty Maraton: 45 km, CWT 2041 m, CST 2041

  • Golden Mountain Trails: 33 km, CWT 1500 m, CST 1500 m

  • Złoty Półmaraton: 21 km, CWT 1000 m, CST 1000 m

  • Trojak Trail: 10 km, CWT 405 m, CST 405 m

Warto przeczytać: Piotr Hercog: ultraprzygody od pustyni po Syberię

RW 09-10/2020

REKLAMA
}