Dlaczego najszybszy maratończyk nie pobił rekordu świata?

Danke schön, Berlin Marathon. Pokazałeś, że możemy znów spokojnie rozmawiać o biciu rekordów na królewskim dystansie - okazuje się bowiem, że ustanowienie nowego rekordu świata w maratonie nie będzie wcale takie łatwe.

Dlaczego najszybszy maratończyk nie pobił rekordu świata? BMW Berlin Marathon
fot. BMW Berlin Marathon

Przed niedzielnym biegiem mieliśmy wszyscy wierzyć, że nowy rekord świata w maratonie musi paść w tym roku. Na starcie stanęli aktualny rekordzista Dennis Kimetto, który trzy lata temu pobiegł maraton w 2:02:57. Rywalizowali z nim poprzedni rekordzista globu Wilson Kipsang (2:03:23, Berlin 2013), rekordzista świata na 5000 and 10000 metrów Kenenisa Bekele, oraz mistrz olimpijski z Rio de Janeiro Eliud Kipchoge, który w maju uzyskał niesamowity wynik 2:00:25 na torze wyścigowym Monza we Włoszech w czasie projektu Nike Breaking2.

Ale Berlin Marathon 2017 pokazał, że urwanie choćby kilku sekund z rekordu świata podczas normalnych zawodów to zupełnie inna bajka i że będzie to naprawdę trudne. Co prawda, trzech najlepszych biegaczy w Berlinie było na półmetku w 1:01:29. To dawało im idealną pozycję wyjściową do tego, by być na mecie kilka sekund szybciej niż wynosi aktualny rekord Kimmeto. 

Tyle że tak się nie stało. Bekele i Kipsang zeszli z trasy, a  Kipchoge nie wytrzymał tempa i uzyskał czas 2:03:32, co jest siódmym wynikiem w historii (z czego 6 zostało uzyskanych właśnie w Berlinie).   Wytłumaczenia szukano w pogodzie, która w tym roku nie była optymalna – deszczowa i z dużą wilgotnością. Na  Wired.com Ed Caesar, autor książki "Two Hours: The Quest to Run the Impossible Marathon", określił bieg Kipchoge’a cudownym w takich ”okolicznościach”. Może. A może jednak nie.

Zobaczmy bowiem, jak poradziły sobie kobiety. Zwyciężczyni Gladys Cherono uzyskała czas 2:20:23 - o 58 sekund wolniejszy niż jej wynik ze zwycięskiego biegu w 2015 roku. Dwie kolejne (Etiopka Ruti Aga - 2:20:41 i Kenijka Valary Ayabei - 2:20:53) uzyskały najlepsze wyniki w życiu, poprawiając je odpowiednio o cztery I jedną minutę. Muszą lubić kapuśniaczek...

A jaki wynik uzyskał drugi na mecie Etiopczyk Guye Adola? To był jego pierwszy maraton, a życiówka z półmaratonu dawała mu szanse na złamanie 2:05. Zamiast tego Adola mocno naciskał na Kipchoge’a i uzyskał 2:03:46. Jak widać “okoliczności” jakoś mu nie przeszkadzały.  Innymi słowy, deszczowy i wilgotny Berlin Marathon nie wykluczał szansy na najlepszy bieg w życiu. 

Wniosek musi być jeden: The Breaking2 bieg w maju był wyjątkowy i daleko różniący się od normalnej rywalizacji w maratonie.  Można dyskutować o wpływie na wyniki trasy na torze, specjalnych butach czy napojach, samochodach podających tempo, czy 6-osobowym teamie wspierającym oraz idealnej pogodzie do biegania, ale na Monza wydarzyło się coś specjalnego i innego niż w realnym świecie biegaczy. I będzie to bardzo trudne do powtórzenia na normalnych zawodach. Przynajmniej nie na tych firmowanych przez IAAF, na pewno przez jakiś czas.  

W realu poprawa wyniku 2:02:57 będzie naprawdę trudna. Ten rekord jest naprawdę wyśrubowany. Oczywiście, kiedyś zostanie pobity, ale będą to sekundy.  

A na złamanie 2 godzin w normalnych zawodach będziemy musieli trochę poczekać. Wydaje się, że prędzej zobaczymy zawodników pokonujących 10 km w granicach 25:50, czyli prawie 30 sekund szybciej niż obecny rekord (który, warto przypomnieć, ma już 12 lat). Albo być świadkami pokonania półmaratonu w 57:00. Aktualny rekord to 58:23 - ma już 7 lat i trzyma się nieźle, mimo ogromnej rzeczy półmaratończyków na całym świecie. Na złamanie 2 godzin w maratonie możemy jeszcze czekać latami. Spokojnie więc biegajmy swoje dalej.

RW

REKLAMA
}