Większość z nas doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że każdy kilometr w biegu trzeba pokonać na własnych nogach. Nie oznacza to jednak wcale, że wyłącznie o własnych siłach. Już choćby sam doping kibiców na trasie dodaje skrzydeł, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy masz przy sobie osobę, która pomaga Ci przetrwać najtrudniejsze momenty przez cały czas.
Para w ruch
„Lubię, kiedy bieganie niesie ze sobą coś więcej niż tylko pokonywanie jak najszybciej określonego dystansu – mówi Konrad Tuszewski, szef stowarzyszenia 4activelife i organizator biegu Run2Gether w Poznaniu. – Dlatego zrobiliśmy bieg parami, bo zauważyliśmy, ze bardzo wiele osób lub biegać z kumplem, przyjaciółką lub rodziną”.
Zasada jest bardzo prosta: do zawodów zgłaszają się pary w dowolnej konfiguracji ( jest klasyfikacja kobiet, mężczyzn i mikstów) i muszą wpaść na metę prawie równocześnie – różnica między zawodnikami nie może być większa niż 1,5 sekundy. Co ważne, drużyna związana jest ze sobą jedynie duchem, nie ma obowiązku trzymania się za ręce czy bycia połączonym innymi więzami niż na przykład małżeńskie. Ważne, by po prostu pokonać całą, 10-kilometrową trasę razem.
Podwójna moc
Wiadomo, że każdy łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniowo. W tym biegu o sukcesie również decyduje dyspozycja teoretycznie słabszego członka zespołu.
„To też jest przesłanie tego biegu – mówi Konrad Tuszewski. – Widać, że ci nieco słabsi nie chcą zawieść drugiej osoby i naprawdę dają z siebie wszystko. A przy okazji uczą się od tych lepszych dobrej taktyki biegu czy wyciskania z siebie absolutnych rezerw energii”.