Wizerunek maratończyka tworzyły w latach 60. nie relacje telewizyjne, ale radiowe. Bosonogi Bikila Abebe rozpalał wyobraźnię. Biegacz z Afryki wpisywał się w socjalistyczną optykę walki z Zachodem. To ten niepozorny Etiopczyk był idolem Dustina Hoffmana z pamiętnego filmu „Maratończyk". Dziś jest idolem innej legendy biegów, Haile Gebrselassie, który również rozpalał emocje kibiców.
Masowe bieganie w Polsce zawdzięczamy Amerykanom. To właśnie oni jako pierwsi podchwycili ideę „biegu po zdrowie" i organizacji masowych imprez. „Jogging" stał się już w latach 70. XX wieku bardzo popularny. Oczywiście, prym wiodły duże metropolie, a biegacze najbezpieczniej mogli czuć się w nowojorskim Central Parku.
„Wisła się pali!"
W Polsce w latach 70. zaczęły pojawiać się nieśmiało pierwsze masowe imprezy. W prasie drukowano artykuły o dobroczynnym wpływie biegania na zdrowie. Do kraju napływało coraz więcej informacji o zachodnich maratonach. Wiosną 1978 roku z inicjatywy gnieźnieńskich działaczy Szkolnego Związku Sportowego zrodziła się myśl zorganizowania masowej imprezy biegowej dostępnej dla wszystkich.
„Były to czasy, kiedy pod adresem biegnących dla zdrowia dorosłych kierowano uwagi: nie męcz się, ojczulku, wariat, Wisła się pali!" - wspomina jeden z organizatorów imprezy. Organizatorzy z obawą oczekiwali na zgłoszenia do pierwszego biegu. Z pomocą w propagowaniu biegu przyszli dziennikarze: Andrzej Martynkin - „Sztandar Młodych", Tadeusz Radkowski - „Sport", Janusz Kalinowski - „Kurier Polski".
Do propagowania kolejnych edycji biegu dołączyli gnieźnieńscy dziennikarze: Krzysztof Łukasik, Jarosław Walerczak, Janusz Michałowski, Radosław Kossakowski. Do nich doszli Zbigniew Cendrowski, Jerzy Bednarz, Lech Gołyński i Przemek Walewski. W kronikach znajduje się przeszło 260 artykułów. Takiego dossier mogliby pozazdrościć organizatorzy niejednej obecnej imprezy.
Na miejsce pierwszego startu wybrano Ostrów Lednicki, skąd w 1000 roku Otton III pieszo wędrował do grobu św. Wojciecha w pierwszej stolicy Polski - Gnieźnie. Wystartowało kilkudziesięciu pionierów biegania. Od pierwszego biegu wszyscy jego uczestnicy wyznają zasadę: „Jeśli stanąłeś na starcie wraz z innymi, to już wygrałeś, choćbyś przybiegł na metę ostatni". Gdy debiutowałem w tej imprezie w 1986 roku, to biegłem już w tłumie kilkuset zawodników. W dwudziestu ośmiu biegach (1978-2005) udział wzięło 5160 „lechitów", zaledwie 95 nie ukończyło biegów.