Kiedy w 1983 roku Marek Danielak organizował pierwszy Maraton Ślężan (tak na początku nazywała się dolnośląska impreza),w Polsce panował stan wojenny, a w sklepach, cytując jednego z klasyków, "nie było niczego". Problemy w kraju nie mogły jednak przeszkodzić największym zapaleńcom biegania.
"Sport był świetną odskocznią od codziennych kłopotów - wspomina Jan Leśniak, emerytowany górnik z Wałbrzycha, należący do tzw. Złotej Czwórki (elitarnej grupy zawodników, którzy wystartowali we wszystkich 24 edycjach maratonu). - Zawsze lubiłem biegać i czołgi nie mogły mi w tym przeszkodzić. Człapał człowiek w tych polsportach i zapominał o całym bożym świecie".
Całusy za tenisówki
W czasach socjalizmu buty wałbrzyskiej firmy Polsport były w Polsce szczytem marzeń. Za żelazną kurtyną, czyli w krajach bloku wschodniego, poza zawodnikami z lekkoatletycznej kadry Polski nikt nie słyszał o kosmicznych technologiach Adidasa, Nike czy Reeboka, do których na Zachodzie swobodny dostęp miał każdy amator biegania.