Maraton poniżej 2 godzin. Kto i gdzie złamie tę granicę?

W wygodnym fotelu przed telewizorem łatwo ocenia się innych. Dlatego podczas kolejnego treningu spróbuj się rozpędzić do 22 km/h - to tempo 2:51 min/km. Utrzymaj tę prędkość, jak najdłużej potrafisz. A teraz wyobraź sobie, że trzeba tak zasuwać przez cały maraton. Ale nagrodą za ten nadludzki wysiłek może być rekord świata w czasie poniżej 2 godzin.

maraton poniżej 2 godzin, rekord świata w maratonie, najszybszy maraton na świecie fot. shutterstock.com
Wilson Kipsang ustanowił rekord świata w maratonie w 2:03:23. Rok później poprawił go Dennis Kimetto z czasem 2:02:57. Do złamania 2 h brakuje 177 sekund / fot. shutterstock.com

Do złamania granicy 2 godzin w maratonie brakuje 177 s (artykuł powstał po ustanowieniu poprzedniego rekordu świata przez Dennisa Kimetto czasem 2:02:57 - przyp. red.) , czyli trzeba ukraść 4 sekundy na każdym kilometrze. Oznacza to, że zawodnik, który tego dokona, musiałby wyprzedzić obecnego rekordzistę świata o około 800-1000 m.

Szaleństwo? Ale człowiek, któremu się to uda, zapisze się w historii lekkiej atletyki, a przez kilka dni będzie jak gwiazda pop na czołówkach wszystkich mediów. Za tym przyjdą sława i kontrakty reklamowe. Wielu obserwatorów podkreśla, że najpierw konieczne jest złamanie 26 min na 10 000 m czy 40 min na 15 km.

Takie wnioski nasuwa historia: świetne pokolenie biegaczy na 10 000 m w latach 90. poskutkowało złamaniem granicy 27 min i rekordami świata w maratonie na początku XXI wieku.


(kliknij, żeby powiększyć)

Chociaż sport bywa nieprzewidywalny, spróbowaliśmy sprawdzić wspólnie z ekspertami, jakie warunki muszą być spełnione, by człowiek pokonał tę granicę swoich możliwości:

GDZIE? To będą idealne zawody

Kiedy chcesz pobić życiówkę, wybierasz trasę, która Ci w tym pomoże. Szukasz zawodów uchodzących za „szybkie”, czyli takich, gdzie można się rozpędzić, a jedynym ograniczeniem jest własna forma. Podobnie praktykuje elita. Wszystkie drogi mających chrapkę na rekord świata w maratonie prowadzą do Berlina, gdzie rekord padał już 6 razy. A może powinny wieść do Dębna?

1. To będzie chłodny dzień w marcu lub listopadzie.

Jest pogoda dla bogaczy i pogoda dla rekordzistów świata. Widać to, kiedy analizuje się 200 najlepszych rezultatów osiąganych od 1950 roku. Już w latach 70. biegacze zaczęli się skłaniać do chłodniejszych warunków. Od 2000 roku ponad połowa najlepszych wyników została osiągnięta w kwietniu lub październiku.

Wyjątkiem jest Dubaj, gdzie najchłodniejszym miesiącem jest styczeń i wtedy organizowany jest maraton. Francuski Narodowy Instytut Sportu obliczył, jakie warunki są najlepsze dla wyczynowych biegaczy. Według badań elita osiąga najlepsze rezultaty przy 4 stopniach Celsjusza.

I tutaj pojawia się pewien problem, bo zawody w ramach Major Marathons, które skupiają najszybsze nazwiska, organizowane są w kwietniu i październiku. Tymczasem w osiągnięciu wyniku poniżej 2:00 mogłoby pomóc przeniesienie jednych na listopad.

Pogoda pod maratończykiem

Francuscy badacze przeanalizowali wyniki 1,8 miliona maratończyków na przestrzeni 10 lat. Średnio najlepsze rezultaty osiągano przy temperaturze około 6 st. Celsjusza. Kiedy pod lupę weźmie się samą elitę, to bardziej im odpowiadała temperatura na poziomie 3,83 st. C (linia zielona). Średniacy osiągali najlepsze wyniki, kiedy słupki rtęci wskazywały 7,4 st. C (linia czerwona).

(kliknij, żeby powiększyć)

2. Trasa będzie płaska jak naleśnik. Dębno się nadaje.

O tym, że podbiegi i agrafki (ostre zakręty) potrafią pozbawić złudzeń w kwestii świetnego wyniku, przekonał się każdy, kto choć raz wystartował w zawodach. Dlatego rekord świata nie padnie np. w Nowym Jorku.

Od 1998 r. zwycięzcy NYC tylko trzy razy znaleźli się w TOP 20 najlepszych rezultatów w danym roku. Biegacze mają tam do pokonania łącznie 243 metry w górę i 26 ostrych zakrętów. A to na nich gubi się najwięcej cennych sekund. Bieg na poziomie rekordu świata wymaga trasy płaskiej jak naleśnik, czyli np. w Chicago, w którym różnica między najniższym i najwyższym punktem wynosi 9 metrów.

Ekstremalnym przykładem jest ultraprosty maraton w Dubaju, który ma tylko 4 zakręty. Association of Road Race Statisticians oszacowała, ile najlepsi biegacze tracą na wymagających trasach. Zawodnicy z elity na płaskiej i prostej trasie w Berlinie osiągają rezultaty średnio o 81 sekund lepsze niż na innych imprezach.

Lepiej prezentują się też w Chicago i Dubaju, osiągają tam bowiem odpowiednio o 14 i 68 sekund lepsze wyniki. Po przeciwnej stronie jest NYC, gdzie najlepsi zawodnicy są wolniejsi o 83 sekundy. W statystykach pojawiła się również Polska, a dokładnie maraton w Dębnie. To tam od 2000 roku biegacze kończą zawody średnio o 79,2 sekundy szybciej niż gdzie indziej.

Trasa jest prosta i wiedzie przez wiejskie drogi. Zawody organizowane są na początku kwietnia, natomiast średnia temperatura to 5,78 stopnia Celsjusza. Gdyby zatem światowa elita zjawiła się w Dębnie, to kto wie, czy tutaj nie padłby rekord świata.

Porównywarka profili tras

Na wykresach rzuca się w oczy różnica między historycznymi trasami w NYC i Bostonie a maratonami, gdzie osiąga się obecnie najlepsze wyniki. Pofalowana trasa w Bostonie kwalifikuje się jako szybki maraton, bo spora część trasy to zbieg. Można też liczyć na wsparcie natury, jak w 2011 roku: wówczas dobry wynik pomógł osiągnąć wiatr.

Wyniki z Bostonu nie są oficjalne, bo trasa nie spełnia kryteriów IAAF. Za duży spadek (139 m, dopuszcza się 42 m) i odległość między startem a metą przekracza połowę długości biegu.

(kliknij, żeby powiększyć)

W Berlinie padło ostatnich 6 rekordów świata. Oprócz stolicy Niemiec, tylko w 5 maratonach osiągnięto wyniki poniżej 2:05: Chicago, Dubaju, Frankfurcie, Londynie i Rotterdamie.

3. Pacemakerzy stworzą ludzką ścianę. Elita będzie sobie pomagać.

Szarymi eminencjami maratonu, które pracują na wynik innych, są pacemakerzy. Będą mieli kapitalną rolę do odegrania w przyszłym rekordzie. Na ich barkach spoczywa pilnowanie międzyczasów, pomoc na bufetach i bycie żywą tarczą.

Powód? Nawet w całkowicie bezwietrzny dzień najszybsi maratończycy, przez osiąganą prędkość, muszą stawiać czoła oporowi powietrza, który ich spowalnia. Badania w tunelu aerodynamicznym wykazały, że biegacz przy tempie na 2:00 w maratonie może zyskać nawet 100 s, jeżeli będzie schowany za innymi.

Zając kończy jednak swoją robotę na około 32. km, zostawiając liderów w najważniejszym momencie zawodów samych sobie. Wtedy zamiast skupiać się na wyniku, myślą o wyeliminowaniu przeciwnika. W drodze po rekord świata prowadząca grupa będzie musiała ze sobą współpracować na ostatnich kilometrach, chociaż tylko jeden z nich będzie spijał śmietankę.

4. Będzie duża nagroda. Nie tylko dla rekordzisty.

Jednym z głównych powodów, dla których maratończycy biegają coraz szybciej, są rosnące wynagrodzenia dla zwycięzców biegów ulicznych. Wystarczyło, żeby szejk Dubaju zafundował nagrodę w wysokości miliona dolarów dla zwycięzcy i kolejny milion premii za rekord świata w 2008 roku, a tamtejszy maraton, mimo pustynnego klimatu i wysokich temperatur, stał się jednym z najszybszych na świecie.

(kliknij, żeby powiększyć)

Nagrody pieniężne w biegach ulicznych wzrosły od 1998 roku ponad dwukrotnie, podczas gdy wynagrodzenia dla zwycięzców na bieżni spadły. Dlatego udział w maratonie kusi coraz szersze grono wyczynowych biegaczy. Nie wystarczy jednak oszałamiająca pula nagród za zwycięstwo, bo to sprzyja zabawie w kotka i myszkę między elitą danego biegu.

Kiedy w 1999 roku Amsterdam wynagradzał biegaczy za osiągnięty czas, czterech zawodników natychmiast pobiło rekord trasy o 90 sekund. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się wysoka wypłata za złamanie rekordu, która zostanie wypłacona bez względu na to, gdzie padnie tak oczekiwany wynik, natomiast pieniądze zostaną podzielone między całą elitę takiej rekordowej imprezy.

KTO? Idealny biegacz

Kenijczycy i Etiopczycy zdają się mieć obecnie licencję na wygrywanie biegów długodystansowych. Wystarczy wspomnieć, że ze 100 najszybszych maratonów w historii 59 to dzieło Kenijczyków, a 31 biegaczy z Etiopii. Czynników, które uczyniły ich tak świetnymi biegaczami, jest wiele, przede wszystkim optymalna budowa ciała.

Przyszły rekordzista świata będzie musiał być równie hojnie obdarzony przez naturę – bez względu na to, gdzie się urodzi. W idealnym ciele zamknięte zostaną dodatkowo kapitalne wskaźniki, czyli wysoki poziom VO2max, progu mleczanowego i ekonomii ruchu.

1. Będzie miał wydajność Pauli Radcliffe.

W świecie nauki pojawiają się głosy, że Paula Radcliffe osiągnęła już odpowiednik męskiego maratonu poniżej 2 godzin (2:15:25 w 2003 roku). Takie wnioski naukowcy wyciągnęli z porównania wyników osiąganych przez kobiety i mężczyzn na 10 km i w półmaratonie.

Z obliczeń wyszło im, że gdyby zachować te same proporcje dla wszystkich dystansów, to rekord Radcliffe odpowiada 1:59:52 w maratonie mężczyzn. Tak to przynajmniej wygląda na papierze. Nie zmienia to faktu, że rezultat Brytyjki jest zdumiewający i o prawie 3 minuty lepszy niż jakikolwiek inny wynik kobiety w historii. To każe przyjrzeć się fenomenowi rekordzistki.

Fizjolog Andrew Jones zaczął pracować z Radcliffe, kiedy ta była jeszcze nastolatką, i obserwował jej drogę na szczyt. Dwa główne czynniki powodujące, że ta biegaczka jest wyjątkowa, to wysoki VO2max i świetna ekonomia ruchu. Pierwszy wskaźnik to informacja o ilości tlenu, jaką organizm jest w stanie dostarczyć do mięśni w czasie ćwiczeń. Im wyższy, tym szybciej i dłużej możesz biec.

Amatorzy mogą podnieść swoje VO2max, natomiast elita ma już tak wyśrubowane wartości, że niewiele więcej można z tego wycisnąć. Ale pokusa istnieje, pomagają bowiem w tym nielegalne metody, m.in. stosowanie EPO czy transfuzja krwi, ale miejmy nadzieję, że w taki sposób rekord nie padnie. Z kolei ekonomia ruchu pokazuje, ile tlenu potrzebują mięśnie, żeby utrzymać tempo wyścigu.

Radcliffe utrzymała VO2max na relatywnie stałym i wysokim poziomie przez całą karierę. Jej trenerzy skupili się natomiast na poprawie ekonomii ruchu. W latach 1993-2003 wykonywała ona program ćwiczeń, który miał na celu zmniejszyć jej zapotrzebowanie na tlenowe paliwo.

Mimo że postawa Brytyjki w trakcie zawodów powoduje u patrzących na nią ból zębów, poprawiła swoją ekonomię aż o 15%! Zaobserwowano to w lepszych rezultatach oraz testach na skoczność i rozciąganie. Potem wystarczyło, żeby wszystko zagrało w dniu próby.

„Miałam wrażenie, że wszystko płynie. Nie wymagało to ode mnie jakiegoś większego wysiłku. Nic nie bolało. Nawet nie myślałam – po prostu biegłam. Poczułam się jak w swoim żywiole. Po to ciężko trenujesz, żeby na zawodach czuć się znacznie lepiej niż kiedy wykonywałeś mocne ćwiczenia” – tak Paula Radcliffe wspomina pobicie rekordu świata w Londynie.

„Poziom VO2max w dużym stopniu jest uwarunkowany genetycznie, natomiast koszt fizjologiczny biegu (ekonomia ruchu) jest w większym stopniu podatny na trening” – potwierdza Łukasz Tota, fizjolog sportu z AWF w Krakowie.

Niestety, w naturze – jak w motoryzacji – nie ma bardzo mocnych silników o niewielkim spalaniu. „Wystarczy spojrzeć na zawodników pochodzących ze wschodniej Afryki, u których nie notuje się wysokich wielkości VO2max, natomiast zaobserwowano u nich świetną gospodarkę ruchów” – dodaje Tota.

Powtórzenie tego samego patentu co u Pauli w przypadku nowych, młodych zawodników ze świetnym VO2max nie jest proste. Natykamy się tutaj na problem zbyt krótkiej kołdry – jak jej nie ułożysz, zawsze gdzieś brakuje.

„Trening na poprawę ekonomii pracy (np. ćwiczenia plyometryczne) nie wpływa na poprawę VO2max, natomiast ćwiczenia poprawiające ten wskaźnik (np. trening z prędkością maksymalną lub submaksymalną=umiarkowaną) obniżają ekonomię pracy. Dlatego sztuka polega na takim dobieraniu poszczególnych składników treningu, żeby stworzyły idealną równowagę” – wyjaśnia Łukasz Tota.

Natomiast można sobie wyobrazić takiego wyjątkowego sportowca, jak Usain Bolt dla sprintu (Jamajczyk ukrócił dyskusję, czy można pobiec 100 m poniżej 9,6 s), który będzie łączył w sobie wymagane i opisane przez fizjologów sportu cechy.

Mocny i ekonomiczny silnik

Biegacz do pokonania maratonu poniżej 2 h będzie musiał dostarczyć organizmowi więcej tlenu niż jego ciało wymaga na pokonanie tego dystansu. W praktyce oznacza to, że niebieski pasek (szacowana wysokość VO2max) musi być wyższy niż zielony (dane dotyczące ekonomii ruchu).

(kliknij, żeby powiększyć)

Inaczej mówiąc, potrzeba mocnego silnika, który jednocześnie mało pali. Na razie nie znamy takiego biegacza. Ale gdyby połączyć jedno z najwyższych VO2max od ultramaratończyka Matta Carpentera i najlepszą ekonomię ruchu rekordzisty świata w półmaratonie Zersenaya Tadese, to mamy nasz ideał.

Poprawa na wagę rekordu

Na poniższym wykresie widać postęp, jakiego dokonała Radcliffe w ciągu dekady. Podaż tlenu (niebieski słupek) utrzymywała się na mniej więcej stałym poziomie, natomiast popyt tlenu (zielony słupek) uległ poprawie, czyli spadł.

(kliknij, żeby powiększyć)

2. To będzie mały biegacz z chłodną głową

Najlepsi maratończycy kurczą się! Na przestrzeni dwóch dekad od 1990 (pierwszy rok, kiedy takie dane są dostępne) do 2011 roku biegacze z rankingu TOP 100 zmniejszyli się o 3,3 cm i ważą o 3,4 kg mniej. Okazuje się, że mniejszy może więcej, bo musi rozpędzić i ciągnąć mniejszy ciężar, ale też lepiej radzi sobie z rozpraszaniem ciepła.

Dzieje się tak dzięki większej powierzchni skóry w stosunku do wagi. W praktyce oznacza to możliwość utrzymywania wyższych prędkości (czyli też większą produkcję ciepła) bez przegrzewania się, a co się z tym automatycznie wiąże zwalniania. „Regulacja ciepłoty ciała wpływa na utrzymanie równowagi w organizmie, od tego zależy sprawność wszystkich procesów fizjologicznych i biochemicznych” - tłumaczy Łukasz Tota.

Dawid vs. Goliat

Mężczyzna mierzący 190 cm może rozproszyć o 32% więcej ciepła niż taki, który ma 160 cm i identyczne BMI. Jednocześnie jednak u wyższej osoby wzrasta produkcja ciepła, bo masa szybciej rośnie niż powierzchnia skóry. W ostatecznym rozrachunku, przy takim samym wysiłku, niemal 2-metrowy biegacz produkuje o 42% więcej ciepła niż mniejszy konkurent. Dlatego na maratonie Goliat szybciej się zagotuje.

W latach 1990-2011 średni wzrost najlepszych maratończyków zmniejszył się o 3,3 cm. W tym samym czasie o 3,5% poprawił się średni czas na mecie (dokładnie z 2:11:49 na 2:07:10).

(kliknij, żeby powiększyć)

Mniejsi biegacze lepiej radzą sobie z zachowaniem „zimnej głowy”. Im większa różnica między wytwarzaniem ciepła i jego eliminacją, tym lepiej dla osiąganych wyników.

3. Będzie pewny siebie i będzie lubił, to co robi.

Psycholodzy sportu potwierdzają, że to co postrzegasz za własne ograniczenia fizyczne, zależy od tego, co Twoim zdaniem jest możliwe. I czasami sama zmiana przekonania może automatycznie pomóc przekroczyć granice. Tak było z barierą 4 min na milę. Po złamaniu granicy przez Rogera Bannistera 6 tygodni później udało się to Johnowi Landy'emu.

A od tamtego czasu już ponad 1000 razy. Jak przyszły rekordzista już uwierzy, że maraton poniżej 2 godzin jest możliwy, będzie potrzebował innych cech prawdziwego mistrza.

„Pasja, zaangażowanie, umiejętność wyznaczania realnych celów, samoświadomość, chęć ciągłego rozwoju, wyciąganie wniosków z porażek i sukcesów, koncentracja na zadaniu, pewność siebie i wiara we własne możliwości - wylicza psycholog sportu Kamil Radomski. – Do tego umiejętność przełamywania własnych limitów w czasie startu, czyli krótko mówiąc, poczucie, że dzisiaj jestem w stanie dać z siebie 110%”.

Tę ostatnią cechę można zaobserwować u młodych biegaczy z Afryki. Dzięki temu, że mają możliwość trenowania z zawodnikami, którzy odnieśli już sukcesy na arenie międzynarodowej, sami wierzą i ciągle powtarzają: „Pewnego dnia nadejdzie mój czas”.

Psycholodzy zaznaczają, że w osiągnięciu rekordów pomocny jest „stan przepływu”, to wyjątkowy stan umysłu, w którym człowiek traci samoświadomość i totalnie oddaje się zadaniu, jakie ma do wykonania. Osiąga się go, jeżeli robi się, co się naprawdę lubi.

Kopyto vs. Stopa

W pierwszej połowie XX wieku utrzymywał się podobny progres wyników wśród ludzi i koni. Ale od 1950 roku czasy zwycięzców w głównych zawodach np. Kentucky Derby są na tym samym poziomie, podczas gdy w głównych maratonach wyniki poprawiły się o więcej niż 15%. Podaje się to jako jeden z przykładów, że ludzie w przeciwieństwie do koni, potrafią zmienić to, co ich zdaniem jest możliwe i przesunąć granicę.

(kliknij, żeby powiększyć)

Wynik słynnego konia Secretariata na 1 i 1/4 mili jest nie do pobicia od 1973 roku. Z kolei rekord świata w maratonie został od tego czasu poprawiony 16 razy, łącznie o ponad 6 minut.

4. Otrzyma sprzęt i wsparcie ze świata nauki.

Nie można lekceważyć odkryć, które w znaczący sposób mogą poprawić wyniki. Mowa o przełomie podobnym do wynalezienia strojów pływackich wzorowanych na „skórze rekina”.

Czy zastosowanie przez Dicka Fosbury'ego w 1968 roku flopa podczas skoku wzwyż, kiedy wszyscy stosowali jeszcze technikę przerzutową. Pozwoliło to pobić rekord świata o 6 cm. W przypadku biegaczy raczej nikt nie wymyśli nowej techniki biegu, ale możliwy jest rozwój technologii np. butów, które będą działały jak sprężyny i oddawały jeszcze więcej energii z odbicia.

Wsparcie oferują również naukowcy. Pod koniec 2014 r. powstał projekt „Sub 2 hour”, który zrzesza ekspertów z różnych dziedzin. Jego pomysłodawcy za cel obrali sobie znalezienie potencjalnego rekordzisty świata i naukowe wsparcie jego przygotowań. Twierdzą, że możliwe jest, by taki wynik padł w ciągu najbliższych 5 lat, a oni w tym pomogą.

Mapa pokazuje, gdzie szukać przyszłego rekordzisty świata.

(Kliknij na mapę, żeby powiększyć) 

5. Będzie miał 20 lat i będzie biegał jak nieustraszony.

Kiedy 21-letni Sammy Wanjiru narzucił swoje tempo w 2008 roku na IO w Pekinie komentatorzy mówili: „Szalone tempo. Jak to wytrzyma, to będzie cud”. I stał się cud. Wygrał o 44 sekundy z czasem 2:06:32. Obserwatorzy twierdzili, że to fenomenalny rezultat, biorąc pod uwagę panujący wówczas niemal 30-stopniowy upał.

Ten medal zmienił trochę postrzeganie maratonu, który wcześniej zarezerwowany był dla dojrzalszych zawodników, takich pod koniec dwudziestki, na początku trzydziestki. Biegaczy, którzy po karierze na bieżni, zaczęli dłuższe bieganie. Elita uważała, że to dystans, który trzeba traktować z respektem. Po 2008 roku wielu młodych zawodników zaczęło omijać bieżnię w drodze do maratonu - nazwano to efektem Wanjiru.

Co więcej, to zawodnicy, którzy bez żadnych kompleksów potrafią od startu narzucić własne tempo. Niestety, Wanjiru zmarł w 2011 roku – pijany spadł z balkonu. Nie dowiemy się, jak szybko mógłby jeszcze biegać. Natomiast możesz oglądać tych, których zainspirował. Jak 18-letniego Tsegaye Mekonnena, który w 2014 roku pobiegł 2:04:32 w Dubaju w swoim debiucie maratońskim. W tym roku tę imprezę wygrał inny 20-latek - Lemi Berhanu Haile z czasem 2:05:28.

Młode szybkie wilki

Odkąd Sammy Wanjiru wygrał złoto olimpijski w 2008 roku, średni wiek 100 najlepszych maratończyków spadł o ponad rok. Jednocześnie biegacze są bardziej agresywni. Wyniki na półmetku maratonów w Chicago, Londynie czy Berlinie zmniejszyły się o ponad minutę w tym samym okresie. Poskutkowało to lepszymi rezultatami na mecie. Wanjiru rozpoczął nową falę.

(kliknij, żeby powiększyć)

Bieg jak ze snu

Ten piękny dzień przejdzie do historii. A miliony będą oglądać filmik z tego biegu w internecie. Początek listopada, niebo zachmurzone, temperatura lekko przekracza zero, jest sucho i bezwietrzenie. Do pokonania ponad 42 km po prostej i płaskiej trasie.

W czołówce grupka kilku biegaczy. Średnia wieku to około 20 lat. Trenowali do tego wydarzenia na wspólnych obozach od kilku sezonów. W ostatnich miesiącach trener wytypował najlepszego, który powalczy o rekord. Pozostali w tym mu pomagają. Na trasie chronią go przed wiatrem, tworząc jakby grot strzały.

Dodatkowo wspierają psychicznie i kontrolują tempo. Praca grupowa im się opłaca, bo wiedzą, że jeżeli tylko jeden z nich przekroczy metę w czasie poniżej 2:00, cała szóstka dostanie do podziału nagrodę – 50 milionów dolarów. Pula dla każdego biegacza za rekord, bez względu na miejsce jego osiągnięcia.

Tak to będzie wyglądało? Dzisiaj cichnie pytanie: „czy to możliwe?”. Głośniej wybrzmiewa to drugie: „kiedy?”.

RW 03/2015

Zobacz również:
REKLAMA
}