Imprezy masowe, w tym również sportowe, jako pierwsze padły ofiarą zakazów związanych z pandemią COVID-19 i do tej pory nie doczekały się istotnego poluzowania obostrzeń, pozwalającego ich organizatorom realnie myśleć o powrocie do normalnego funkcjonowania, czy też organizacji wielu imprez, które z sezonu wiosennego i letniego zostały przełożone na końcowe miesiące tego roku.
"Największym problemem jest dla nas brak jakiegokolwiek planu i perspektywy czasowej, w której możemy oczekiwać, że nasza branża zostanie odblokowana - mówi Michał Drelich z agencji Sport Evolution, organizator zawodów Ironman w Polsce. - Tysiące kibiców zasiadają już na piłkarskich stadionach, wracamy do organizacji koncertów, widzimy też przykłady z innych krajów, gdzie dopuszcza się organizację zawodów dla 1000, a nawet 5000 osób, jak ma to miejsce w Niemczech. Oczywiście, wszystko to jest robione zgodnie z bardzo precyzyjnymi i rygorystycznymi zasadami z zakresu higieny i bezpieczeństwa. Nie widzimy powodu, dla którego zawody biegowe, kolarskie czy triathlonowe w Polsce, nie mogłyby podążyć tą samą ścieżką. Aktualny limit 150 uczestników w zasadzie wyklucza organizację większości imprez tego typu".
Mając to na uwadze, organizatorzy postanowili połączyć siły i założyć Polskie Stowarzyszenie Organizatorów Imprez Sportowych i Rekreacyjnych. "Celem stowarzyszenia jest przede wszystkim reprezentowanie całego środowiska organizatorów masowych imprez sportowych. Do tej pory każdy z nas mówił we własnym imieniu, ale tak naprawdę borykamy się z tymi samymi wyzwaniami i chcemy, aby nasz głos jako branży był słyszalny" - tłumaczy Marek Tronina, prezes Fundacji Maraton Warszawski.