Runmageddon Global Ewelina nazywa „wakacjami życia”. Dotąd odbyły się cztery edycje – dwie na Kaukazie i dwie na Saharze. Kolejna już wiosną przyszłego roku - na runmageddończyków czeka Sahara.
Biegowe weekendy Krzysztofa
„Żeby tylko było pod górę” – myśli Krzysztof Jaciw (rocznik 1980) podczas Runmageddonu Global na Kaukazie. Bo po tym, jak rozwalił kolano, upadając na zbiegu w połowie pierwszego etapu, pod górę jest mu łatwiej. W ogóle zazdrości tym, co zbiegają jak elfy, bo oni z Marcinem, znajomym przedsiębiorcą, to raczej jak orki.
Niedawno w ogóle nie lubił biegać. W szkole grał w piłkę ręczną – kawał chłopa, 193 cm i jakieś sto kilo wagi, miał nawet powołanie do Gwardii Opole. Fizycznie był silny: zanim wyszedł na trening, musiał przerzucić trociny albo słomę, od dziecka pracował w gospodarstwie.
Ale już w szkole zaczął robić biznes – sklepik szkolny. Na studiach (politechnika) założył kafejkę internetową, dodał do niej lokal gastronomiczny. Z kafejki powstała firma komputerowa i-systems, w której zatrudnia dziś kilkadziesiąt osób; gastronomię też rozwinął w restaurację „Dobre jadło”.
Do stycznia ubiegłego roku dorobił się 12 kilogramów dodatkowo, czteroletniego syna i dziesięcioletniej córki, która trenuje akrobatykę. I postanowił pokazać córce, że zrobi… szpagat.
„Poszedłem najpierw do boksu crossfitowego, ale tam się włącza męskie ego, robi się za dużo, za ciężko, z nieprawidłową techniką. Zacząłem chodzić na zajęcia indywidualne z trenerem. I pewnie zrobiłbym ten szpagat, gdyby dziewczyny z mojej pracy w lutym nie rzuciły hasła: Runmageddon – opowiada Krzysztof. – Pomyślałem, że taki firmowy start będzie fajny, świetna integracja, chłopaki i dziewczyny w drużynie. Tyle że chłopaki się nie garnęli, więc padło na mnie. I trzeba było zmienić cel treningów”.