Noc kończy się o 4.30. Jest jeszcze ciemno, jednak nowy dzień daje o sobie znać nawet bez specjalnej pobudki. Mnisi Kenley, Tsering i Tadin recytują buddyjskie mantry, których dźwięki łagodnie niosą się po korytarzach. Dla 50 mieszkańców 700-letniego klasztoru Phajoding jest to poranek jak każdy inny.
Jednak przyjezdnym początek tego dnia już krótko po przebudzeniu zapiera dech w piersiach. Podczas gdy słońce powoli wschodzi ponad ośnieżonymi szczytami siedmiotysięczników, Thimphu, stolica Bhutanu, zanurza się w dolinie za gęstą, białą kołdrą z chmur.
Gorąca herbata ogrzewa zmarznięte dłonie i zachęca do walki zmęczone dusze biegaczy. Noce w Bhutanie są krótkie, a poranki chłodne, ale widoki pozwalają zapomnieć o wszelkich niedogodnościach.