Dlatego właśnie piwo po biegu smakuje lepiej. Nie jest obarczone wyrzutami sumienia. Czy słusznie? Czy nam, biegaczom, nie zaszkodzi? Wśród osób, które zadają sobie to pytanie – choć bez przesadnej histerii, bo miłość do piwa bierze w jego przypadku górę nad zmartwieniem – jest Michał Brzeszkiewicz.
To ultramaratończyk i amator złocistego napoju jednocześnie. Nie dość, że organizuje w Łodzi 60-kilometrowe biegi szlakiem lokalnych browarów, to jeszcze prowadzi tam pub o przemiłej nazwie Piwoteka Narodowa. Wśród jego klientów jest mnóstwo biegaczy.
Tak wielu, że dwa lata temu udało się zorganizować Piwną Milę – bieg, który polegał na pokonywaniu kolejnych okrążeń po zamkniętej dla ruchu ulicy i przepijaniu każdego piwem.
RW bada sprawę
„Jestem piwoszem, kocham biegać. Dlatego stworzyłem też drużynę biegową Biegiem po piwo. Obie te pasje łączę też tak, że po treningu lubię wypić sobie browara. Nie jestem biegowym ortodoksem i nie wydaje mi się, żeby to jedno piwko miało wpłynąć na moje wyniki biegowe w jakimś znaczącym stopniu” – dodaje. Michałowi się nie wydaje.
A jak jest naprawdę? Właśnie to, tak całkiem na poważnie, sprawdzała nasza redakcyjna koleżanka ze Stanów – Christie Aschwanden. Zauważyła bowiem, jak wielkim powodzeniem cieszy się piwo wśród biegaczy. Według jednego z amerykańskich sondaży jest ono czwartym napojem – po wodzie, mleku czekoladowym i izotonikach – którym biegający Amerykanie gaszą pragnienie po zawodach i treningu. Christie też lubi piwo i była tak samo skołowana, jak my wszyscy.
Bo jak wiele jest badań, tak dużo też teorii dotyczących picia po bieganiu. Christie słusznie zauważa, że nasze spojrzenie na picie w sporcie jest tak różne, jak czasy, w których żyjemy. Jeszcze w 1904 roku złoty medalista olimpijski w maratonie Thomas Hicks przed biegiem wypijał miksturę złożoną z brandy, strychniny i białka jajek.
Christie po przeczytaniu wielu opracowań na temat alkoholu i sportu postanowiła zainicjować własne badania. Bo kiedy przeczytała, że dwa solidne kieliszki ciężkiego alkoholu tuż przed startem nie wpływają w żaden sposób na wydolność, a jednocześnie niewielka dawka alkoholu po zawodach ogranicza możliwości regeneracyjne, to nie czuła się wcale, ale to wcale mądrzejsza.
Dlatego właśnie poprosiła swego kolegę z Colorado Mesa University – naukowca i trenera jednocześnie – o przeprowadzenie testu na dziesięciu osobach z wykorzystaniem profesjonalnego sprzętu do badania wydolności sportowców. Plan był następujący: pięć kobiet i pięciu mężczyzn miało przejść czterodniowy test.