W 2004 roku międzynarodowa grupa specjalistów medycyny sportu, prowadzona przez Vincenta Onywerę z Kenyatta University w Kenii, wzięła pod lupę dietę 10 najlepszych kenijskich biegaczy długodystansowych. Badano przez tydzień wszystko, co jedli i pili.
Okazało się, że odżywiali się całkiem zdrowo, pochłaniając mnóstwo warzyw i zdrowych produktów skrobiowych, przede wszystkim ziemniaki, fasolę, kapustę oraz wypieki z mąki kukurydzianej i jaglanej. Do tego zjadali stosunkowo niewielką ilość mięsa (głównie wołowinę) i niemal żadnych produktów przetworzonych.
W tym kenijskim paliwie znalazł się jednak wyjątek, którego próżno szukać w europejskich podręcznikach dietetyki sportowej. Otóż lwia część – bo aż 20% – kalorii w ich posiłkach pochodziło z rafinowanego cukru. Nie, nie podjadali słodyczy, żeli ani nie wlewali w siebie gazowanych napojów przez cały dzień. Pili po prostu sporo herbaty, którą w Kenii przyrządza się z mlekiem i cukrem. 20% to jednak sporo – znacznie więcej niż 12%, czyli ilość cukrów rafinowanych, które znajdują się w diecie przeciętnego, dorosłego Europejczyka. Oczywiście tę dawkę także uznaje się za zbyt wysoką.
„14 lat po przeprowadzeniu tego badania najlepsi kenijscy biegacze nadal wlewają w siebie bardzo słodką herbatę. Sam byłem tego świadkiem, gdy odwiedziłem ten kraj w 2015 roku, szukając materiałów do mojej nowej książki »The Endurance Diet«. Ta grupa biegaczy, oczywiście, nadal osiąga znakomite wyniki w zawodach” – mówi Matt Fitzgerald, dietetyk sportowy i współpracownik Runner’s World.