Istnieją dwa bieguny biegaczy: mięsożercy - czyli ci, którzy przedkładają stek nad makaron, a zamiast deseru wolą fileta z piersi kurczaka, i roślinożercy - preferujący tofu, soję i sałatki skropione oliwą. Przedstawiciele każdej z tych opcji zawsze twierdzili, że to właśnie ich metoda jest lepsza. Czy można połączyć świat roślinożerców i mięsożerców.
"Prawie wegetarianizm"
Specjaliści od żywienia wierzą w elastyczność, czyli swoisty złoty środek, jako podstawę idealnej diety. Nadal możemy uważać owoce, warzywa, ziarna i rośliny strączkowe za filar naszych potraw, ale powinien on być wzmocniony o odpowiednie ilości białka zwierzęcego.
"Prawie wegetarianizm" ma w sobie dużo plusów: dostarczasz organizmowi ważne składniki pokarmowe zawarte w mięsie, drobiu (żelazo, cynk, białko, witaminy z grupy B) i rybach (kwasy tłuszczowe omega-3), ale jedząc ich mniej, masz mniejsze szanse na przyjmowanie takich szkodliwych składników, jak nasycone kwasy tłuszczowe czy cholesterol. Dietetycy zwracają uwagę, że ludzie, którzy jedzą czerwone i przetworzone mięso, żyją krócej niż Ci, którzy spożywają jego minimalne ilości.
"Dieta biegacza długodystansowego powinna składać się w ok. 12-13% z białka. Łatwiej jest komponować prawidłowe dla biegacza posiłki, zwłaszcza ze względu na zapotrzebowanie właśnie na białko. Aby jeść zdrowo, powinniśmy do diety »zielonej« dodać mięso drobiowe i ryby. Jeśli przestaniesz jeść mięso, a nie uzupełnisz diety, możesz czuć zmęczenie i brak sił na trening" - mówi Katarzyna Wysocka, dietetyk i wykładowca szkoły Creative Professional Fitness i AWF we Wrocławiu.
Rośliny z mięsną wkładką
Badania dowodzą, że dieta roślinna zmniejsza ryzyko zachorowań na choroby serca, cukrzycę i raka, ale ci, którzy uzupełniają ją mięsem, mają niższy poziom BMI (ang. Body Mass Index - wskaźnik masy ciała), co jeszcze bardziej ogranicza to niebezpieczeństwo.