My też chcemy zjeść babcine uszka z barszczem (ale chyba zostaniemy niestety przy lekkim barszczu wegańskim), pierogi, ryby, kutię przygotowaną przez mamę (chyba że tak jak cierpiący na nietolerancję glutenu zdecydujemy się na kutię bezglutenową), ale chciałoby się zejść poniżej 45 minut na 10 km już na wiosnę. Jak cieszyć się tym wyjątkowym czasem przy świątecznym i noworocznym stole i nie wstać od niego z nadprogramowymi kilogramami, kiedy ciocia dopytuje się: „A schabiku próbowałeś?”, a szwagier kusi: „No to po jednym!”?
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że pilne stukanie planu treningowego, starty na „połówki” i „dyszki” są pestką w porównaniu do zachowania diety i właściwej wagi. Trzymanie kilogramów na stabilnym poziomie przypomina próbę założenia uzdy narowistemu koniowi lub psu kagańca przed spacerem i staje się często dużym wyzwaniem. I tak przez cały rok, ze szczególnym nasileniem pokus w święta, sylwestra, podczas wyjazdów wakacyjnych i imprez rodzinnych.
Celebruj, nie przejadaj
„Pośród wigilijnych potraw nie zauważyłem jakiegoś wroga publicznego dla biegaczy, no może poza alkoholem. Jeśli już koniecznie chcesz wszystkiego spróbować, to nakładaj sobie bardzo małe porcje, nie spiesz się w ogóle. Do tego wspomagaj procesy trawienne niesłodzonymi napojami” – radzi dr Jakub Czaja, dietetyk sportowy i trener z serwisu aktywnadieta.pl.
Delektowanie się jedzeniem w sposób świadomy to klucz do sukcesu. Doceniaj smak potraw i pamiętaj o radach babci: gryź dokładnie i powoli przełykaj. To działa, bo skupiając się na teksturze świątecznego jedzenia, dostarczasz je bardziej świadomie, relaksujesz się, a mózg będzie miał więcej czasu na wysłanie sygnału o sytości.