Jesz soję? Zapewne tak. Być może są to płatki z mlekiem sojowym, warzywny kotlet na obiad albo energetyczna przekąska z białkiem sojowym po treningu. Być może dodajesz ją też do koktajlu lub zamawiasz kawę z mlekiem sojowym. Ale nawet jeśli nie spożywasz soi świadomie, jest ona obecna w Twojej diecie. Większość producentów używa bowiem białka sojowego jako substancji wypełniających do pieczywa, makaronów, precli, parówek, a nawet sera.
Rośliny strączkowe od dawna są znane ze swoich dobroczynnych właściwości – zapobiegają rakowi i obniżają poziom cholesterolu. Soja jest jedynym strączkowcem, który zawiera wszystkie niezbędne aminokwasy i do tego ma w sobie najwięcej białka. Ma niską zawartość cholesterolu i tłuszczów nasyconych, za to wysoką błonnika, wapnia, magnezu czy witaminy B6. Jest to podstawowy element diety azjatyckiej, ważne źródło białka dla wegetarian i kluczowy składnik wielu preparatów dla niemowląt.
Dzięki decyzji FDA (Food and Drug Administration) z 1999 r. amerykańscy producenci mają obowiązek zamieszczenia na opakowaniach informacji, że spożycie 25 gramów białka sojowego może zmniejszyć ryzyko występowania rozmaitych chorób. Są jednak zwolennicy zdrowego odżywiania, którzy twierdzą, że mimo wszystko na soję trzeba uważać. Nowe badania i analizy dowodzą, że nie tylko korzyści z soi są przesadzone, ale że jej nadmiar może być szkodliwy.
Szczególnie powinni uważać na nią mężczyźni. Zbyt duże spożycie soi może doprowadzić do ginekomastii. Lekarze opisali przypadek mężczyzny, który wypijał ponad 3 litry mleka sojowego dziennie i urosły mu piersi jak u nastolatki. Trzeba pamiętać, że soja nie jest cudowną rośliną; może być zdrową alternatywą, choć bardziej uzupełnieniem białek pochodzenia zwierzęcego. Co powinniśmy robić, mając tak sprzeczne informacje?