Fast foody zostały wymyślone po to, by ułatwić nam życie. Wiele osób zapomniało o tej podstawowej funkcji i w swojej krucjacie przeciwko nim najchętniej spaliliby je na stosie. Ale „Runner’s World” nie przyłączy się do tego hejtu. Mimo że poddawane są miażdżącej krytyce i przedstawiane jako sztandarowy przykład złej diety, postanowiliśmy niektórym z nich dać szansę.
Dlaczego? Bo w życiu biegaczy są sytuacje, kiedy nie ma innego wyboru, żeby zjeść coś w drodze na start lub zaraz po nim. Pewnie, że lepiej własnoręcznie przygotować w domu posiłek, ale nie oszukujmy się: czasem jest to trudne lub wręcz niemożliwe, kiedy trzeba ruszyć w podróż. Jedyną szansą na posiłek zostaje stacja benzynowa lub inny przydrożny fast food. 78% biegnących w 34. PKO Wrocław Maratonie przybyło spoza stolicy Dolnego Śląska – niech to będzie przykład obrazujący skalę biegaczy startujących poza miejscem swojego zamieszkania.
Wszyscy mogą zetknąć się z koniecznością zjedzenia czegoś na trasie. Co zatem wybrać, żeby bieg był faktycznie „fast”, a nie skończył się problemami żołądkowymi? Fast food dobry dla biegaczy? „Runner’s World” poprosił dietetyka sportowego Katarzynę Biłous o dokładne przeanalizowanie fastfoodowego menu. Interesowało nas, które przekąski i potrawy można polecić biegaczom przed i po biegu jako danie ostatniej szansy ratujące przed głodem, ale z przyzwoitym i właściwym składem.
„Posiłek przed startem powinien być w miarę lekkostrawny. Nie jest potrzebna duża ilość białka oraz tłuszczu. Najważniejsza jest czysta energia, jaką dają węglowodany. Wybieraj kanapki ze stosunkowo małą ilością tłuszczu i białka w porównaniu do dużej ilości węglowodanów. Po starcie najważniejsze jest odbudowanie mikrouszkodzeń w mięśniach i odbudowa zapasów glikogenu. Dlatego niezwykle istotne jest, aby w posiłku regeneracyjnym pojawiła się spora ilość węglowodanów oraz białka. Ilość tłuszczu nie gra już tak istotnej roli” – tłumaczy dietetyk sportowy.