Puszek nie wymyślił słynny rosyjski naukowiec Puszkin, tylko Francuz Nicolas Appert, który swoją pierwszą fabrykę uruchomił w 1802 roku. Dziś jedzenie w puszkach uchodzi za symbol kulinarnej nieporadności, lenistwa, wyjałowienia smaku i substancji odżywczych. Tylko czy słusznie?
Raczej nie, bo technologia przechowywania żywności poszła tak do przodu, że udaje się zachować nie tylko smak, ale i wartości biologiczne. W niektórych przypadkach te same puszkowane produkty są nawet zdrowsze niż świeże. Jedno tylko nie zmieniło się przez lata: puszki są tanie i wygodne w użyciu. Podpowiadamy, które z nich warto mieć w spiżarni.
Pomidory i likopen
Pomidory są jednym z najlepszych przykładów na to, że puszkowane znaczy lepsze. Szczególnie w Polsce, gdzie trudno nawet w sezonie kupić wygrzane na słońcu i pachnące pomidory. Te z puszki mają o wiele więcej naturalnego aromatu i smaku, do tego są bez skóry i mają dużo więcej likopenu niż świeże. Likopen to antyoksydant zwalczający wolne rodniki powstałe w wyniku dużego wysiłku fizycznego, przyczyniające się do powstawania komórek rakowych.
Owoce i antyoksydanty
Staraj się kupować owoce zanurzone w soku, a nie w syropie. Część witaminy C ginie w procesie sterylizacji, ale dzięki ciemnościom w puszce udaje się jej trochę zachować. Zmiksuj razem z jogurtem gruszki lub brzoskwinie z puszki.
Co ciekawe, dynia konserwowa (dostępna raczej w słoiku niż w puszce) ma 10 razy więcej witaminy A. Już pół kubka dostarcza 300% dziennego zapotrzebowania na tę cenną substancję. Niestety, nie wszystkie substancje dobrze znoszą puszkowanie. Na przykład lepiej jeść świeże ananasy, gdyż pomocny przy odchudzaniu enzym bromelia ulega rozkładowi po zapakowaniu do puszki.