Wciąż to one wywołują większe zainteresowanie, mknąc przez miasto. Zawsze znajdzie się ktoś zastanawiający się, czy tej pani aby nie brakuje obowiązków, ale częściej ludzie patrzą na biegnącą kobietę z podziwem. Nie da się ukryć, że panowie również z przyjemnością. Jedni poprzestają na podziwianiu, inni biją brawo lub wołają z parkowej ławeczki za oddalającym się obiektem westchnień, że chętnie by się przyłączyli.
Kopernik była kobietą!
Widok biegaczki wywołuje więcej reakcji niż biegacza, co nie dziwi, jeśli spojrzeć na to od strony statystyk. Pań po prostu biega dużo mniej. Gdyby Polki walczyły o parytety na listach nie wyborczych, a startowych, miałyby problem z wypełnieniem puli 30% miejsc. Więcej pań wciąż startuje rzadko, a często stanowią ledwie kilka procent uczestników zawodów.
Rywalizować możemy już wszędzie, co długo nie było oczywiste. Latami trwała walka o dopuszczenie kobiet do sportu wytrzymałościowego. Pierwszy olimpijski maraton kobiet odbył się dopiero w 1984 roku na XXIII Igrzyskach Olimpijskich. Wcześniej twierdzono, że organizmy pań nie będą w stanie sprostać takiemu wysiłkowi. Dziś, mając naukowe podstawy i dowody w postaci kobiet kończących co roku ultramaratony, nikt nie zamyka im już drogi na biegowy szczyt. Bogatsi w badania nad różnicami m.in. w fizjologii i biomechanice obu płci, znamy możliwości biegaczek.
Jutro też wam uciekniemy!
Panie są średnio o 7% niższe i o 25% lżejsze od mężczyzn, mają szerszą miednicę, krótsze nogi i więcej tkanki tłuszczowej. Mniejsze wymiary wiążą się z mniejszą objętością serca i pojemnością płuc. Panowie mają też więcej krwi i hemoglobiny. Różni nas muskulatura: siła mięśni nóg kobiet jest o 30% mniejsza. Praca nad nią może istotnie poprawić biegowe wyniki pań, ale musimy pamiętać, że startujemy z niższego pułapu siłowego, więc przerzucanie żelastwa zostawmy facetom.
„Kobiety, szczególnie początkujące, powinny skupić się na ćwiczeniach z obciążeniem własnym ciężarem ciała, wykorzystując skipy i podbiegi. Warto też pracować nad wydłużeniem kroku biegowego” – radzi Artur Mucha, trener lekkiej atletyki, instruktor ćwiczeń siłowych.
Trening wytrzymałościowy może poprawić wydolność kobiet o 40%, czyli podobnie jak to się ma w przypadku panów. Istniała teoria, że różnica w wynikach kobiet i mężczyzn zmniejsza się wraz z wydłużaniem dystansu, ale te założenia się nie sprawdziły. Kobiety mężczyzn nie prześcignęły. Ale też nie na tym im zależy.
Kobieta mnie bije...
Jak mówi Beata Mieńkowska, psycholog pracująca z polskimi olimpijczykami: „O tym, że istnieje płeć mózgu, wiemy od dawna. Przejawia się to też w podejściu do biegania. Dla kobiet ważne jest działanie samo w sobie. Kobieca intuicja podpowiada, byśmy biegały dla przyjemności, nie na siłę. Mężczyźni częściej nastawieni są na rywalizację. Oczywiście nie jest to regułą, wiele zależy od osobowości. Na pewno obie płcie z biegania czerpią korzyści dla zdrowia i samopoczucia”.
Paniom, podobnie jak panom, też zadaje się pytanie: po co się tak męczyć? Ale zaraz... Jak to „męczyć”? Przed urlopem w walizkach pierwsze lądują biegówki, logistycznie planujemy dobieganie do pracy i robimy treningi w błocie. Więc kochamy bieganie! 6 kobiet opowiedziało nam, za co.
Ciemność widzę!
Te biegaczki udowadniają, że ze wszystkimi problemami i dystansami kobiety sobie radzą. Nie mniejszym nakładem pracy niż mężczyźni. Z jednym uporać się nie mogą. Z perspektywy pomalowanego oka, nawet niewalczącego o nagrody, widać, że wciąż są biegi, podczas których wysiłek pań jest niżej ceniony niż panów. Wyżej ceniona jest uroda, co czasem objawia się brakiem damskich szatni. Dziś więcej kobiet zaczyna biegać, jest więc szansa, że niedługo panów z jednej szatni czeka eksmisja.