Biegacz amator nie przebiegnie Islandii w kilkanaście dni. Ba, nie pomyśli nawet, by wyruszyć w taką 600-kilometrową trasę. Chyba że ma dużą motywację, hart ducha i doświadczenie w biegach ultra. Tak jak Szymon Makuch, 31-letni ultramaratończyk z Krakowa.
Zaczynał od maratonów po asfalcie i długo utrzymywał, że 42,195 km to jego optymalny dystans. „Ultramaratony? Po co tak się męczyć?” – zastanawiał się. Po raz pierwszy królewski dystans ukończył w 2013 roku, właśnie w Reykjaviku, z czasem 4:01. Później startował m.in. w Cracovia Maratonie oraz Maratonie Warszawskim.
Zmienił zdanie pięć lat później, kiedy koleżanka namówiła go na Bieg Rzeźnika. Para pokonała 80 kilometrów w nieco ponad 12 godzin, przy temperaturze przekraczającej 20 stopni Celsjusza. Do mety dotarła na jedenastym miejscu.
Przez Islandię dla Kacpra
A gdyby tak przebiec Islandię z północy na południe? – zastanawiał się. Polubił tę wyspę wiele lat temu i do dziś uważa ją za jeden z najpiękniejszych krajów na świecie. Wyznaczył trasę, podzielił się pomysłem z rodziną, a potem zaczął treningi i przygotowania logistyczne.