90-latek biega w ultramaratonach. Teraz zagra w filmie

Bob Hayes to wyjątkowy starszy pan. Kiedy w wieku 61 lat większość osób wyczekuje upragnionej emerytury, ciepłych kapci i pilota od telewizora w zasięgu ręki -  on zaczyna biegać. I nie przestaje aż do dziś. Wkrótce będzie obchodził 90. urodziny, a jego CV poszerzy się o pozycję gwiazdy filmowej.

Bob Hayes, 90-letni ultramaratończyk The Hard Way/facebook.com
Bob Hayes/ fot. facebook.com

Osiągnięć Bobowi może pozazdrościć niejeden biegacz w szczycie formy. Odkąd skończył 61 lat, każdego roku bierze udział w około 30 biegach. Począwszy od startów na 5 km, na ultramaratonach kończąc. Bieganie nie jest jednak jedyną aktywnością, która pomaga mu zachować formę. Bob samodzielnie ścina drewno na opał, zbiera sok klonowy, z którego przygotowuje syrop, a nawet tańczy. Oprócz tego może pochwalić się znakomitą umiejętnością kaligrafii. W maju ukaże się film dokumentujący jego życie “The Hard Way. An Ultra Runner Pushes 90”. 

Trailer filmu: The Hard Way. An Ultra Runner Pushes 90

Bob szacuje, że dotychczas udało mu się przebiec około 100-125 maratonów i ultramaratonów, a wszystkich biegów w ogóle mniej więcej 600. Nie ma w domu komputera ani dostępu do internetu z jakiegokolwiek innego urządzenia. Na biegi zazwyczaj zapisuje się w dniu ich rozgrywania. Jeśli jest wymagana rejestracja internetowa, pomaga mu syn.

Hayes twierdzi, że jego receptą na długowieczność była praca fizyczna. Wiele lat był drwalem. Mimo że zajęcie nie należało do najlżejszych, Bob bardzo chwali sobie tamten czas. Uwielbiał przebywać w lesie, a wykonywanie obowiązków ułatwiały świetne relacje między współpracownikami. Jedyne czego nienawidził to momentu wsiadania do ciężarówki i powrotu do domu.

Bob jest szczęśliwym ojcem trójki dzieci. Wszystkie biegają i to one namówiły tatę na uprawianie sportu. Łatwe to nie było. Próbowali i próbowali, aż w końcu im się udało przekonać go do startu w zawodach. Stało się to w 1986 roku. Pobiegł i “złapał bakcyla”. Potem były kolejne i kolejne próby, i tak zostało do dziś.

Hayes ma listę wszystkich biegów rozgrywanych w Montanie i zawsze stara się ułożyć jakiś harmonogram startów. Ale jest rozważny i ostateczną decyzję o udziale podejmuje w zależności od tego, jak się czuje. W marcu zaczął od startu na 5 km i będzie to powtarzał aż do 18 czerwca. Do Bighorn Mountain Wild and Scenic Trail Run, gdzie planuje pobiec 30 km. Wstępnie zapowiada także start 6 września w HURL Elkhorn Endurance Runs na 50 km - 16 dni przed tym, jak skończy 90 lat.

Ulubionym biegiem Boba jest John Colter Run, który kończy się dwiema przeprawami rzecznymi. A wyścigiem, który stale pozostaje na jego “Liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią” (ang. bucket list) jest Mt. Washington Road Race. Trasa mierzy 12,2 km. Zaczyna się u podstawy Mount Washington i kończy prawie na szczycie (1,917 m n.p.m.).

O tej porze roku Hayes biega ok. 5 km 3-4 razy w tygodniu. Czasami przeplata te dni milowymi tempówkami. W czasie przygotowań do ultramaratonu raz w tygodniu wybiera się na 5-godzinne wybieganie, a resztę czasu odpoczywa, żeby jego ciało zdążyło się odpowiednio zregenerować.

Bob czuje się trochę zmieszany szumem, który wytworzył się wokół jego osoby. Nie jest typem człowieka, który lgnie do świateł reflektorów. Wręcz przeciwnie - wolałby pozostawać w cieniu. Tę postawę bardzo docenia reżyser filmu, Erik Peterson, który powiedział, że Bob jest świetną osobą do współpracy.

Reżyserzy spędzili 17 miesięcy, obserwując życie Hayesa. Udało im się zebrać 23-godzinny materiał. Filmowali go podczas czterech wyścigów, treningów, a nawet uczęszczali z nim na zajęcia taneczne. Oprócz tego spędzali z nim mnóstwo czasu, przyglądając się jego codziennej rutynie.

Peterson - reżyser i fotoreporter - poznał Boba, kiedy przez kilka lat mieszkał w małym domku, leżącym na terenie jego ponad 72-hektarowej posiadłości. Obserwował go codziennie i szybko przekonał się, że ma do czynienia z niesamowitym człowiekiem. Budził się i szedł pobiegać. Wracał i ścinał drewno na opał. Mimo intensywnego wysiłku pod koniec dnia nie brakowało mu energii, żeby dawać z siebie wszystko w tańcu.

Zainspirowany Petersen niecały rok temu postanowił podzielić się tą piękną historią. Zaczął od napisania artykułu o Bobie dla Trail Magazine. Ale czuł, że jest to niedopowiedziana historia, którą trudno wyrazić tylko słowami. To był moment, kiedy postanowił nakręcić film. Zwerbował Lurgio - profesora nadzwyczajnego University of Montana’s School of Journalism i po prostu zaczęli działać.

Tymczasem Bob Hayes zapowiedział, że w najbliższym czasie nie zamierza przestać biegać. Chce to robić tak długo, jak tylko mu zdrowie pozwoli. Nie ma pojęcia, ile czasu dokładnie to może oznaczać. Ale wie jedno - musi kontynuować. Jeśli przestanie, to będzie już koniec i pozostanie mu tylko przekroczenie niebiańskiej bramy.

Warto przeczytać również:

RW

REKLAMA
}