Adam Korol: Wioślarz, który biegnie swoje

Adam Korol jest byłym wioślarzem, złotym medalistą IO w Pekinie (czwórka podwójna) i wielokrotnym mistrzem świata. Po zakończeniu kariery sportowej zamienił łódkę na biegowe buty i kolejne kilometry przemierza już na lądzie. Debiut na królewskim dystansie ma już za sobą.

Adam Korol Paweł Wyszomirski
fot. Paweł Wyszomirski

Lubię wysoką prędkość

Nigdy nie traktowałem biegania jako zła koniecznego. Podobało mi się do tego stopnia, że jak miałem do wyboru trening na ergometrze wioślarskim czy bieganie, wybierałem to drugie. Jako 19-20 latek chodziłem na uczelnię o godzinie 6.30, robiłem 2 godziny biegu, potem zajęcia i kolejny trening. I tak dzień w dzień. Był to okres, gdy biegałem najintensywniej i bardzo to polubiłem.

Wtedy nawet nie marzyłem o tym, że można zmierzyć prędkość biegu, tempo. Teraz, gdy biegam, nie patrzę na tętno, tylko na prędkość biegu. Nie wiem dlaczego, ale prędkość stała się dla mnie święta. Na koniec zerkam na mojego Garmina. Lubię, jak średnia prędkość z biegu jest wysoka.

Trzymali mnie za słowo!

Czas 2:54:56 w debiucie maratońskim to zasługa mocnych nóg, ale też jako wioślarz mam rozwinięty układ oddechowy. Z tym wynikiem wiąże się ciekawa historia. Cofnijmy się o kilka lat. Jeszcze jako czynny wioślarz na gali sportu w Gdańsku powiedziałem, że chciałbym przebiec maraton. Ubzdurałem sobie, że będą to 3 godziny. Potem żałowałem tych słów.

Zrobiłem sobie bieg kontrolny na 20 km w tempie 4:28 na km. Wtedy dopiero naszły mnie wątpliwości: "Kurcze, żeby pobiec maraton w 3 godziny, trzeba zasuwać 4:13 na km, i do tego dwa razy dłużej niż przed chwilą, a jestem bardzo zmęczony. Po co ja gadałem takie głupoty?!".

Myślałem, że nikt nie będzie wracał do tej deklaracji, że Korol chce pobiec maraton w 3 godziny, ale proszę sobie wyobrazić kolejne rozmowy z dziennikarzami, podczas których każdy pyta o tę obietnicę!

Debiut? Wejście smoka!

Wkręciłem się w triathlon, zacząłem więcej biegać i jeździć na rowerze. Do tego schudłem i zacząłem biegać coraz szybciej. Przemknęło mi przez myśl, że te 3 godziny mogą być bardzo realne. Skontaktowałem się z biegaczem i trenerem Radkiem Dudyczem, żeby przygotował mi BPS (bezpośrednie przygotowanie startowe).

Siedliśmy w kawiarni, Radek słuchał i notował. Potem ułożył program i powiedział: "Adam, jak zrealizujesz ten plan, złamiesz 3 godziny". I tak stanąłem na starcie maratonu poznańskiego. Jestem sportowcem i jak ktoś mnie mija na trasie, to się strasznie denerwuję. Tak było na pierwszych 20 km.

Potem ja zacząłem mijać, co mnie mobilizowało i nakręcało. Zrównałem się z 60-latkiem, tak na oko. Szok, ale miał moc. Rozmawialiśmy z 5 minut, stopując się nawzajem: "Za szybko biegniemy, za szybko". Ku memu zdumieniu, na 36. km zaczął przyspieszać! Powiedziałem sobie: "Nie, nie, biegnę swoje". Zaimponował mi: był 3 minuty przede mną.

Utrzymać prędkość

Ulubiona trasa to alejki nadmorskie w Gdańsku. Zwykle biegam 3-4 razy w tygodniu, półtorej do dwóch godzin. Są to raczej biegi ciągłe. Tempo 4:30 na km po płaskim. Z myślą o starcie w triathlonie treningi przeplatam basenem i jazdą na rowerze. Biegam bez telefonu, choć jest on w tej chwili jednym z głównych narzędzi mojej pracy. Wtedy mam czas na przemyślenie ważnych spraw. Utrzymuję prędkość, a jednocześnie planuję pracę.

Nie składam deklaracji

Chciałem wystartować w maratonie berlińskim, ale spóźniłem się z zapisami. Celuję w inny maraton, na jesień. Nie będę szalał i biegł na 2:50. Może pobiegnę 2-3 minuty szybciej niż w Poznaniu. Ale już nie składam deklaracji: znów dziennikarze będą trzymać mnie za słowo. 

Adam Korol, wzrost: 192 cm, waga: 90 kg. Czas w debiucie maratońskim: 2:54:56.

RW 02/2014

REKLAMA
}