Adam Kszczot jest halowym wicemistrzem świata i mistrzem Europy na 800 metrów. Regularnie ściga się w zawodach Diamentowej Ligi. Nie jest ulubieńcem mediów, nie zabiega o uznanie, na pierwszy rzut oka może wydawać się osobą skupioną na sobie, odciętą od świata, na bieżni ryzykancką i bezczelną. W dodatku biegaczem, na którego pracuje cały sztab trenerów i który nie musi za bardzo myśleć. Cechy, które pomagają mu w zdobywaniu medali, uznawane są powszechnie za negatywne. Każda z nich ma jednak swoje drugie dno.
Ryzykant?
Podczas Pucharu Europy w 2014 roku prowadził bieg od startu do mety. Prawie do mety, bo na kresce przegrał z Niemcem. Często w trakcie biegów o najwyższą stawkę przejmuje inicjatywę i gra według swoich reguł. Nie jest biernym obserwatorem zdarzeń na bieżni.
Brawura to zasłona dymna. Adam ma umysł ścisły. Jest studentem Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Łódzkiej. Ryzyko, które podejmuje, jest w rzeczywistości odpowiednio skalkulowane. Rozkłada często bieg na czynniki pierwsze i w zależności od przeciwników ustala opłacalną taktykę. Z trenerem Zbigniewem Królem nie planują też rewolucji w treningach. Przed nimi kolejne wyzwanie.
K.W.: Mityngi i mistrzostwa to dwie różne bajki. Jak przygotować się do imprezy, w której najpierw trzeba przebrnąć eliminacje, a niedługo potem walczyć w finale?
A.K.: Trening turniejowy realizujemy w dwóch krótkich etapach. Pierwsza forma to częsty start na mityngach. Druga to intensyfikacja treningu na ostatnim obozie przed główną imprezą. U mnie niemal zawsze przed samą imprezą mistrzowską jest 5-6 dni treningowych, kiedy mam najwyżej jeden dzień luźniejszy.
Resztę stanowią mocne treningi tempowe, "łupanie" siły biegowej. To bardzo odpłaca się potem na zawodach. W sezonie zimowym startowałem często na europejskich mityngach pod dachem i założeniem było biegać na wysokim zmęczeniu. Rezultaty nie były wystrzałowe, ale forma miała przyjść na mistrzostwa świata w Sopocie w 2014 roku. Dopiero w drugim wyścigu eliminacji poczułem, że ostatnie okrążenie to było to: to był TEN błysk. Często mam określone zadania treningowe w przedbiegach i skupiam się, by je zrealizować. Na przykład – niezależnie od tempa biegu pobiec ostatnie 200 m w 25 sekund.