Andrzej Radzikowski: nowy król Sparty

Do trzech razy sztuka sprawdziło się w przypadku Andrzeja Radzikowskiego. Tyle prób potrzebował, żeby jako pierwszy Polak wygrać Spartathlon Ultra Race, czyli liczący 246 km legendarny bieg z Aten do Sparty. Zobacz, jak - ucząc się na własnych błędach - dokonać rzeczy z pozoru niemożliwej.

Andrzej Radzikowski: Nowy Król Sparty Tomasz Woźny
Andrzej Radzikowski

„Ale numer, co?” – siedzący w namiocie medycznym na mecie Spartathlonu mężczyzna uśmiecha się lekko, spoglądając na stojącego obok przyjaciela. Przypadkowy świadek tej sceny mógłby się nie zorientować, że autor tych słów właśnie dokonał rzeczy dla zwykłych śmiertelników pozornie niemożliwej. Pozornie, bo jeszcze niedawno sam takim zwykłym śmiertelnikiem był, a teraz spełnił swoje wielkie marzenie o zwycięstwie w jednym z najtrudniejszych ultramaratonów na świecie.

Andrzej Radzikowski raczej nie jest typem człowieka, który na sukcesy reaguje wybuchami dzikiej radości. To bardziej zadaniowiec, matematyczny umysł, który definiuje cel, precyzyjnie opracowuje strategię działania, a później z żelazną konsekwencją ją realizuje, by wyznaczony cel osiągnąć.

Że ma się to nijak do romantycznej wizji sportu, który uprawia? Cóż, kto jak nie on wie najlepiej, że w ultramaratonach nie ma za bardzo miejsca na emocjonalne uniesienia, spontaniczne decyzje i podziwianie widoków – jest za to mnóstwo ciężkiej pracy na treningach i wyrzeczeń w życiu osobistym, długie godziny analiz i planowania oraz regularna walka na trasie o to, by wciąż przeć do przodu, nie poddając się zwątpieniu.

Jak przekonuje, nie ma innej opcji, jeśli chce się w tym sporcie coś osiągnąć. I niekoniecznie chodzi mu o wygrywanie w wielkim stylu Spartathlonu.

Dekada nicnierobienia

Andrzej Radzikowski niespecjalnie lubi mówić o sobie. Lubi za to mówić o swoim bieganiu i ludziach, dzięki którym zaliczany jest dziś do światowej czołówki ultrasów, a pod koniec września znalazł się na czołówkach wszystkich gazet i stron sportowych w Polsce. To bieganie zaczęło się dość dawno, bo dwadzieścia lat temu, kiedy jako nastolatek skończył podstawówkę. Ale już wtedy wybór sportowej drogi był wynikiem chłodnej kalkulacji.

Andrzej Radzikowski: Nowy Król Sparty archiwum prywatne
Andrzej Radzikowski: Spartathlon to nie tylko próba wytrzymałości fizycznej i psychicznej. To także ciężki egzamin z biegowej dojrzałości.

„Poszedłem do technikum elektronicznego, które, jak się okazało, było jednocześnie szkołą sportową. Bieganie było jedną z dyscyplin do wyboru – zdecydowałem się na nie, żeby mieć pewną swobodę, nie musieć na okrągło siedzieć w sali gimnastycznej” – opowiada Andrzej Radzikowski. Szybko okazało się, że ma nie tylko predyspozycje fizyczne – ważył 55 kg przy 173 cm wzrostu („Na komisji wojskowej nie mogli uwierzyć, że nieźle biegam. Byli przekonani, że jestem wychudzony z powodu ciężkiej choroby” – wspomina ze śmiechem) – ale i dryg do biegania.

Zauważyli to jego szkolni trenerzy: Zbigniew i Barbara Broniakowie. Zaczął wygrywać międzyszkolne, powiatowe i międzypowiatowe zawody, startując na 3000 m i 5 km, po płaskim i w przełajach. „Czułem moc, ale w tamtych czasach bieganie nie było jeszcze modne, nikt nie interesował się młodymi biegaczami, nawet tymi utalentowanymi, więc na tym się skończyło. Kiedy poszedłem na studia, a później do pracy i pojawiły się różne obowiązki, bieganie poszło w odstawkę” – mówi zwycięzca Spartathlonu.

Musiało minąć dziesięć długich lat nicnierobienia, by ponownie założył na nogi buty do biegania. Do powrotu w 2010 roku namówił go kolega Piotr Krzos, świetny czterystumetrowiec. „Pewnego dnia powiedział, że jadą pobiegać w Puszczy Kampinoskiej i zaproponował, żebym się do nich przyłączył” – opowiada Radzikowski. Zmotywowała go nadwaga, której się dorobił przez dekadę kompletnej bezczynności.

Ile przytył? Musiał sporo, biorąc pod uwagę, że był niegdyś chudzielcem, ale o konkretnych liczbach woli nie mówić. „Dużo – kwituje krótko. – Jak teraz patrzę na swoje zdjęcia z tego okresu, to nie mogę uwierzyć, że można się do tego stanu doprowadzić, aż tak się zapuścić. Było tak źle, że nie dawałem rady przebiec 4-5 kilometrów, z łatwością wyprzedzali mnie nawet niedzielni biegacze”.

Andrzej Radzikowski, Spartathlon, ultramaraton Sparta, polski zwycięzca Spartathlonu archiwum prywatne
Andrzej Radzikowski na mecie zwycięskiego Spartathlonu w 2016 roku

Well done!

Misja powrotu do dawnej formy i sylwetki została rozpoczęta. „Najpierw musiałem wrócić do punktu wyjścia, pozbyć się tego balastu. To udało się błyskawicznie: motywowały mnie coraz luźniejsze koszulki i paski w spodniach, które mogłem coraz bardziej zaciskać” – mówi. Forma jednak daleka była od tej z lat wczesnej młodości.

„Wtedy potrafiłem pobiec trzy raz 3 kilometry w tempie 3 minuty na kilometr, a w 2009 roku potrzebowałem 47 minut, żeby zrobić 10 km podczas biegu Biegnij Warszawo” – dodaje. Ale połknięty w technikum bakcyl biegania znów się uaktywnił. Przyczynił się do tego trener Zygmunt Karlicki, założyciel i wieloletni prezes klubu Olymp Błonie.

„To człowiek legenda, pierwszy lekkoatleta, który założył klub sportowy w powiecie warszawskim. Uprawiał skok w dal i w wzwyż, biegał 400 i 1500 metrów, grał w tenisa, wychował dwóch olimpijczyków. Po prostu kochał sport i żył sportem – Andrzej Radzikowski wyraźnie się ożywia, mówiąc o swoim szkoleniowcu. – Miał niesamowite oko i ogromną wiedzę. Wystarczyło, że spojrzał na mnie, a już mówił: »Panie Andrzeju, boli pana lewa noga« i od razu wiedział, co trzeba robić”.

Ultramaratony to przekraczanie granic swoich możliwości, szansa dotknięcia tego, co dla zwykłego człowieka jest niedostępne.
Kiedy tłuszcz stopił się już w ogniu treningów, przyszedł czas na coraz poważniejsze starty. Na sukcesy nie trzeba było długo czekać. Już w 2011 roku Andrzej Radzikowski wygrywa Biegową Koronę Himalajów – cykl 14 maratonów w ciągu roku, organizowanych w Katowicach ku pamięci himalaisty Jerzego Kukuczki i dla uczczenia zdobycia przez niego 14 ośmiotysięczników. Ale już wie, że jego przeznaczeniem są jeszcze dłuższe dystanse.

„Jestem już za stary na dobre wyniki w maratonie, poza tym zafascynowała mnie wizja przekraczania granic swoich możliwości, szansa dotknięcia tego, co dla zwykłego człowieka jest niedostępne – wyjaśnia biegacz. – Jest w tym także inspiracja książką »Urodzeni biegacze« czy książkami Scotta Jurka oraz chęć obcowania z naturą i głębszego poznania samego siebie, czego nie da się doświadczyć na krótszych dystansach” – dodaje.

Andrzej Radzikowski, Spartathlon, ultramaraton Sparta, polski zwycięzca Spartathlonu archiwum prywatne
Andrzej Radzikowski na mecie zwycięskiego Spartathlonu w 2016 roku

Do kolejnych startów przygotowuje się zgodnie z treningową filozofią Zygmunta Karlickiego. „Jemu zawdzięczam biegową mądrość – przyznaje Radzikowski. – On mnie nauczył, że biegacz nad swoim ciałem musi pracować całościowo, różnicować treningi, dbać o dietę, regenerację. Tempówki, długie wybiegania, płotki, rozciąganie, siłownia, budowanie siły nie tylko nóg, ale też rąk i korpusu — to wszystko w bieganiu ultra jest niezbędne. Pan Zygmunt szczególny nacisk kładł na krok biegacza – uczył nas go wydłużać, bo tych 8-10 centymetrów z każdym krokiem na dystansach ultra przekłada się na kilometry zysku”.

O skuteczności takiego podejścia Andrzej Radzikowski przekonuje się bardzo szybko. W czerwcu 2012 roku zajmuje trzecie miejsce na mistrzostwach Polski w biegu 24-godzinnym i kwalifikuje się do kadry Polski, a tuż po wakacjach w Chorzowie staje na najniższym stopniu podium mistrzostw świata w biegu 24-godzinnym w drużynie (indywidualnie jest dziesiąty). Wchodzi do wąskiego grona polskich biegaczy, którzy mają międzynarodową klasę mistrzowską w biegu 24-godzinnym.

Jego nazwisko jest już nie tylko powszechnie rozpoznawalne, ale zaczyna też budzić respekt u rywali. „To przyjemne uczucie, kiedy mijani na trasie rywale unoszą wysoko kciuk do góry i mówią: »Well done!«. Dla mnie to bardzo ważne, że startuję z orzełkiem na piersi, że razem z innymi polskimi ultramaratończykami tworzymy fajną pakę, która może pokazać, że na wiele nas stać, że możemy napędzić stracha innym ekipom” – mówi.

Do trzech razy sztuka

Po tych sukcesach dojrzewa w nim myśl o tym, by wystartować w Spartathlonie – jednym z najbardziej prestiżowych biegów ultra na świecie. „To marzenie każdego ultrasa, a ja wyznaję zasadę, że trzeba sobie stawiać trudne wyzwania. To zupełnie inny bieg. Ściga się w nim światowa elita, o zwycięstwo walczy się do ostatnich chwil” – tłumaczy.

Andrzej Radzikowski, Spartathlon, ultramaraton Sparta, polski zwycięzca Spartathlonu archiwum prywatne
Andrzej Radzikowski na mecie zwycięskiego Spartathlonu w 2016 roku

W 2014 roku wyjeżdża do Grecji po raz pierwszy. Jako debiutant nie wie dokładnie, co go czeka na trasie, ale wie, że nie ma nic do stracenia. Przed startem bierze udział w spotkaniu z uczniami jednej z ateńskich szkół.

„Padło wtedy pytanie, po co tu przyjechaliśmy. Wszyscy mówili, że po to, żeby spróbować, żeby się sprawdzić, a ja powiedziałem, że przyjechałem, żeby wygrać. I prawie się udało” – wspomina ze śmiechem.

Na trasie daje z siebie wszystko: w wywiadach udzielonych po powrocie do Polski powtarza, że dał z siebie 100 procent i jeszcze dodatkowe 20, które nie wie, skąd wziął. Po zdobyciu słynnej góry Sangas, która pokonała już niejednego biegacza, wyprzedza legendę biegów ultra Jonathana Olsena, nie poddaje się zniechęceniu po kryzysie na 210. kilometrze i jako trzeci, z polską flagą na ramionach, dociera do mety. 

W pierwszym Spartathlonie zabrakło doświadczenia. W drugim zapłacił wysoką cenę za brak pokory. W trzecim był już absolutnie bezbłędny.

Mimo że staje na podium, jest świadom, że do Spartathlonu może przygotować się jeszcze lepiej, że może powalczyć o zwycięstwo. Do Grecji wraca już rok później, zmotywowany, zdeterminowany i świetnie przygotowany, ale ostatecznie na mecie w Sparcie zajmuje dopiero 18. miejsce. Dlaczego?

„Zabrakło pokory, zgubiła mnie zbytnia pewność siebie. Po górze Sangas, wbrew radom mojego serwisanta Darka Ciećwierza, zamiast odpocząć, zjeść, napić się i ochłonąć, postanowiłem od razu ruszyć dalej. Wypiłem trochę zimnego soku pomarańczowego i to był mój koniec. Żołądek się zbuntował, zacząłem wymiotować, osłabłem i do mety tylko doczłapałem” – opowiada.

Po tej nieudanej próbie potrzebuje kilku miesięcy, żeby podjąć decyzję, co dalej ze Spartathlonem. „Wyjeżdżałem z Grecji z myślą, że już tu nie wrócę. Ale z czasem uznałem, że trzeba spróbować jeszcze raz, wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów, dopracować wszystkie elementy i podjąć rękawicę po raz ostatni”.

Andrzej Radzikowski: Nowy Król Sparty Tomasz Woźny
Puszcza Kampinoska to miejsce, w którym można najczęściej spotkać trenującego mistrza Spartathlonu.

Do trzeciego startu trenuje już sam – jego trener Zygmunt Karlicki umiera wiosną tego roku po długiej chorobie, ale Andrzej Radzikowski pozostaje wierny jego szkoleniowej spuściźnie. Analizuje dokładnie swoje poprzednie starty, wprowadza poprawki do treningu i diety. Codziennie po ośmiu godzinach pracy za biurkiem w firmie z branży styropianowej trenuje przez 3-4 godziny, w weekendy startuje w zawodach albo wybiera się do Puszczy Kampinoskiej na długie wybiegania.

Do Spartathlonu numer trzy jest gotowy jak do żadnego innego biegu wcześniej. Wysoką formę potwierdza w niemieckim Reichenbacher, pokonując w 24 godziny ponad 237 km i wygrywając zawody.

„Do Grecji dotarliśmy już w poniedziałek, aby się porządnie zaaklimatyzować. To ważne, żeby poczuć zapach ziemi, po której się biegnie, przyzwyczaić się do wilgotności i zapachu powietrza, poczuć atmosferę kraju, w którym się biegnie. Teraz mogę powiedzieć, że to był bieg życia, wszystko się idealnie poukładało – podsumowuje tegoroczny, zwycięski start. – Paweł Szynal przed tym startem powiedział, że będę biegł jak u siebie, jak po swojej łące, i miał rację – rzeczywiście tak było”.

Strategię na ten bieg realizuje z żelazną konsekwencją. Zupełnie wyłącza emocje, biegnie swoim tempem, dając się wyprzedzać mniej doświadczonym zawodnikom. Dopiero przed 80. kilometrem wskakuje do pierwszej dziesiątki, a liderów biegu, Czecha Radka Brunnera i Amerykankę Katalinę Nagy, dogania ok. 160. kilometra, przed podejściem pod górę Sangas. Kiedy z niej zbiega, to on już prowadzi i regularnie powiększa przewagę nad słabnącymi rywalami.

Gdy za jego plecami trwa walka o niższe stopnie podium, on spokojnie zmierza do mety – pod pomnikiem króla Leonidasa w Sparcie melduje się po 23 godzinach, 1 minusie i 13 sekundach walki z morderczym dystansem i jako pierwszy Polak w historii wygrywa ten prestiżowy bieg. Matematyczny umysł, silna psychika i katorżnicza praca przynoszą wspaniałe efekty.

Andrzej Radzikowski: Nowy Król Sparty Tomasz Woźny
Andrzej Radzikowski: Rozciąganie to równoważny z innymi element treningu ultramaratończyka.

„Ale czuję, że to nie jest jeszcze moje maksimum, że coś więcej z tego mojego biegania wyciągnę. Idzie to wszystko w dobrym kierunku, teraz najważniejsze tylko, by unikać kontuzji” – mówi ultramaratończyk.

Wzór na ultrasa

Dziś Andrzej Radzikowski, mądrzejszy nie tylko o greckie doświadczenia, ma kilka rad dla tych, którzy chcą mierzyć się z ultramaratonami.

„Po pierwsze, do biegania ultra trzeba dojść małymi kroczkami, nie można się spieszyć. Po drugie, trzeba dbać o najdrobniejsze szczegóły: trening, dieta, regeneracja, sprawy organizacyjne muszą być pozapinane na ostatni guzik. To daje nie tylko formę fizyczną, ale i spokojną głowę. Po trzecie, trzeba być gotowym na poświęcenie czasu, sił i pieniędzy, bo wbrew pozorom biegi ultra są kosztowne. I po czwarte, nie można przesadzać ze startami, bo ultramaraton jest jak walka bokserów wagi ciężkiej: można wejść do ringu najwyżej 2-3 razy w roku, a potem trzeba zaleczyć rany i zregenerować siły”.

Inaczej marzenia o dobrym bieganiu pozostaną tylko marzeniami, a zwykli śmiertelnicy będą nadal zwykłymi śmiertelnikami.

Koledzy o Andrzeju Radzikowskim

Paweł Szynal, kolega z klubu i kadry: Andrzej kocha rywalizować i wygrywać. Ma świetne warunki fizyczne i warunki do treningu, bo właściwie mieszka w lesie, z czego w pełni korzysta. Szczegółów jego treningu nie znam, ale nie ma nic za darmo, więc musi ciężko pracować. Zwycięstwa w Ultrabalatonie i Spartathlonie najlepiej o tym świadczą.

Dariusz Ciećwierz, przyjaciel i serwisant: Andrzej to bardzo pracowity facet i świetny kolega, doskonale się z nim współpracuje. Zbudował megaformę, bo bieganiu oddaje się w stu procentach. Ma wielką charyzmę i wystarczy spojrzeć mu w oczy, by przekonać się, jak bardzo jest ambitny i zdeterminowany. Jego pewność siebie wynika z tego, że wie, że jest przygotowany na każde wyzwanie. Jestem przekonany, że Spartathlon to jeszcze nie jest szczyt jego możliwości.

Andrzej Radzikowski, Spartathlon, ultramaraton Sparta, polski zwycięzca Spartathlonu archiwum prywatne
Andrzej Radzikowski na najwyższym stopniu podium Spartathlonu w 2016 roku

Spartathlon, czyli 246 km męki

Spartathlon to jeden z najtrudniejszych ultramaratonów na świecie, organizowany od 1983 roku. Wymyślił go brytyjski pilot RAF John Foden, który na początku lat 80. XX wieku postanowił sprawdzić, czy człowiek jest zdolny powtórzyć wyczyn ateńskiego żołnierza Fidippidesa, który w 490 r. p.n.e. miał pobiec z Aten do Sparty, by prosić Spartan o pomoc w bitwie pod Maratonem.

Rekordzistą Spartathlonu (stan na listopad 2016) jest Grek Yiannis Kouros, który w drugiej edycji przebiegł 246-kilometrowy dystans w czasie 20 godzin 25 minut. Przed Andrzejem Radzikowskim tylko jeden Polak znalazł się na podium tego biegu – Piotr Kuryło w 2007 roku zajął 2. miejsce. Limit czasu w Spartathlonie wynosi 36 godzin – to czas, w jakim Fidippides miał ukończyć swój bieg.

Andrzej Radzikowski

Data urodzenia: 1 kwietnia 1981

Klub: LKS Olymp Błonie

Sukcesy:

Stan na listopad 2016

  • 2011 r. – zwycięstwo w cyklu Biegowa Korona Himalajów
  • kwiecień 2012 r. – 8. miejsce w Międzynarodowym Rudzkim Biegu 12 h(113 km 495 m)
  • czerwiec 2012 r. – 3. miejsce na Mistrzostwach Polski w Biegu 24 h (235 km 542 m)
  • wrzesień 2012 r. – 3. miejsce drużynowo w Europie na IAU Mistrzostwach Świata w biegu 24 h (249 km 809 m – indywidualnie 10. miejsce)
  • październik 2012 r. – 1. miejsce w Supermartonie Kalisz (100 km w 7 h 37 minut)
  • listopad 2013-marzec 2014 – 1. miejsce w Dwumaratonie Bydgoskim
  • kwiecień 2014 r. – 1. miejsce i rekord Polski w Międzynarodowy Rudzkim Biegu 12 h (145 km 572 m)
  • wrzesień 2014 r. – 3. miejsce w Spartathlonie (25 h 49 min)
  • maj 2015 r. – 2. miejsce w Ultrabalatonie (220,09 km)
  • wrzesień 2016 r. – 1. miejsce w Spartathlonie (23 h 1 min)

Zobacz także:

RW 11/2016

Zobacz również:
REKLAMA
}