Czasem to przypadek zmienia nasze życie. Pewnego dnia wygrywasz w totka lub wręcz przeciwnie – spada Ci na głowę cegła. Ktoś spotyka miłość swojego życia w pociągu, kogoś innego w tym samym pociągu dopada wirus. W sporcie wyczynowym, a tym bardziej w bieganiu, nie ma przypadków.
O swoim pechu mówią przegrani. Wygrywają ci, którzy wierzą i pracują. I którzy w odpowiednim momencie decydują się na zmianę. Angelika w lipcu 2014 roku mogłaby próbować zdobyć po raz kolejny mistrzostwo kraju i nie byłoby tej historii. To trochę nudne, ale z drugiej strony bardzo miłe – być znowu najszybszą biegaczką na 800 metrów nad Wisłą.
Niejeden sportowiec czułby się spełniony, kiedy po raz czwarty z rzędu byłby najlepszy w swojej dziedzinie w Polsce. Ale nie Cichocka.
Zmiana 1: Nastawienie
Dziewczyna z kaszubskiej wioski Mściszewice, reprezentantka małego ULKS Talex Borzytuchom, zaczęła biegać stosunkowo późno, bo pod koniec szkoły średniej. Mocny, ale i rozsądny trening pierwszego trenera Jarosława Ścigały przynosi mistrzowskie tytuły – najpierw w juniorkach, potem w kategorii młodzieżowej, wreszcie w seniorskiej.
W 2010 r. wszyscy eksperci są pod wrażeniem, kiedy 22-letnia Angela na twardej hali w Spale biegnie 2 minuty na 800 metrów i wypełnia minimum na „dorosłe” mistrzostwa świata w Dausze. Można by powiedzieć, że mistrzostwa w Katarze to pech do kwadratu, że zabrakło szczęścia, że sukces był na wyciągnięcie ręki.
Najpierw świetny bieg w półfinale i awans do najlepszej szóstki na świecie. Chwilę potem literki DQ na tablicy wyników przy nazwisku Cichocka. Według sędziego Angelika, walcząca o pozycję z Ukrainką Lupu, przekroczyła przepisy. Mimo walki do upadłego i radości na mecie, po kilkunastu minutach dowiaduje się, że wróci do domu z niczym. Protest polskiej ekipy zostaje odrzucony nawet bez obejrzenia zapisu wideo.
W „Dzienniku Bałtyckim” symptomatyczny tytuł: „Dramat Angeliki Cichockiej: mógł być tytuł, jest dyskwalifikacja”. „Następne sezony były niezłe, ale czegoś ciągle brakowało. Nie dostawałam się do finałów imprez mistrzowskich na świecie lub brakowało mi trochę do uzyskania minimum, by na nie pojechać.
Mimo sukcesów na krajowym podwórku stwierdziliśmy wspólnie z trenerem Ścigałą, że musimy się rozstać. To była bardzo trudna decyzja” – wspomina Angelika.