Anna Kamińska: Wielka zmiana [MOTYWATOR]

„Nie zmieniłam siebie, bo nie mogłam na siebie patrzeć. Zmieniłam, bo siebie lubię” – mówi Ania. „Zmiana” to słowo-klucz w historii naszej Czytelniczki. Kryje się za nim jednak coś więcej niż zdjęcia „przed” i „po” – długa, pełna poświęceń, łez i potu droga, którą przebyła nasza bohaterka.

Anna Kamińska: Wielka zmiana [MOTYWATOR] Tomasz Woźny
fot. Tomasz Woźny

Ania nie powinna była biegać. Ważyła 120 kg, miała chory kręgosłup, nawet wstawanie z krzesła sprawiało jej trudności. Cierpiała na kompulsywne jedzenie – w trudnych chwilach jadła, aż rozbolał ją brzuch. A tych nie brakowało – dość powiedzieć, że w pewnym momencie nie miała gdzie mieszkać i za co żyć, a każda próba pojawienia się na siłowni czy biegowej ścieżce była w niewybredny sposób komentowana.

Na ten ból jedynym lekarstwem było jedzenie. Przez wiele lat każda próba przejścia na tę szczupłą i sprawną stronę świata kończyła się porażką, więc nikogo nie zdziwiłoby, gdyby się poddała. Ania doszła jednak do wniosku, że ma dwie możliwości: zamknąć się w czterech ścianach, położyć na kanapie i nadal tyć lub… coś zmienić. Zmieniła nastawienie.

Nie chciała kolejny raz się odchudzać, stosować cudownych diet ani ćwiczyć po to, by podobać się innym, ani też karać się za to, jak wygląda. Pierwszy raz postanowiła zrobić coś z sympatii i szacunku dla siebie. Dlatego, że zasługuje na zmianę i bycie dla siebie dobrą. Chciała znaleźć pasję. Padło na bieganie.

„Miłość nie wybiera, a ja od zawsze marzyłam o bieganiu, co w przypadku osoby ważącej ponad 100 kg pewnie może niektórych dziwić. Bieganie kojarzyło mi się z lekkością, wolnością i sprawnością. Wyobrażałam sobie szczupłą siebie na mecie maratonu, a motywacja i wiara w sukces rosły” – mówi Ania.

Kiedy dźwiga się zbędny 40-kilogramowy bagaż, nawet marsz wymaga wysiłku, a bieganie staje się wyprawą na Mount Everest. Dlatego Ania zaczęła w swoim tempie. Najpierw były spacery, później ćwiczenia na siłowni, których celem było nie tylko spalenie tłuszczu, ale przede wszystkim wzmacnianie słabych mięśni.

„Oczywiście, na początku wstydziłam się, że nie ćwiczę tak sprawnie, jak inni i biegam wolno, ale też nie oczekiwałam, że zaraz pojawią się ludzie, którzy będą mnie wspierać” – wyznaje szczerze.

Chociaż nie szukała, z czasem znalazła wśród biegaczy wiele osób, które stały się jej bratnimi sportowymi duszami – np. niepełnosprawnego ultramaratończyka Darka Strychalskiego, który był jej wielką inspiracją i z którym są dzisiaj bliskimi przyjaciółmi.

„Obejrzałam film o starcie Darka w ultramaratonie Badwater w Dolinie Śmierci pt. »Zwycięzca«. Trafił do mnie w odpowiednim momencie. Poruszył mnie i pomyślałam, że skoro on może, to ja też” - opowiada.

Ania nie stosowała żadnej rewolucyjnej metody: jej jedynym planem było zdrowo jeść i pozostawać w ruchu. Wysiadała wcześniej z autobusu, żeby przejść przystanek, dwa lub trzy, a z czasem marsze zamieniły się w wolny bieg. Na ścieżce biegowej pojawiała się cztery razy w tygodniu, do tego dochodziły dwa dni na siłowni.

„Nie zaczęłam biegać, żeby schudnąć, tylko chciałam chudnąć, żeby lepiej biegać. Znalazłam już coś, co pokochałam, więc strata kilogramów była – nie powiem, przyjemnym – tylko skutkiem ubocznym” – tłumaczy.

Po pół roku Ania zaczęła wyraźnie widzieć, jak zmienia się jej ciało. W ciągu kolejnych 12 miesięcy udało jej się schudnąć ponad 40 kg i ukończyć wymarzony maraton. Mogłoby to być idealne zakończenie tej historii, ale życie postawiło przed Anią kolejne wyzwanie, którym były duże problemy zdrowotne. Ukochane treningi zamieniła na wizyty w gabinetach kolejnych specjalistów, a do ruchu zaczęła wracać dopiero po 8 miesiącach przerwy.

„Przed przerwą był już taki moment, że czułam się w biegu lekko i komfortowo. Teraz zrobiłam kilka kroków w tył i muszę przejść kawałek tej drogi jeszcze raz. Ale nie mam wątpliwości, że mi się uda” – przyznaje.

Bieganie to jej pasja. Wywalczyła je sobie i zawsze będzie już do niego wracać. Sprawność to jedno, ale Ania widzi też, że dzięki treningowi stała się wytrwała, spokojna, odporna na ból i odważna. Nie chowa się w domu jak kiedyś, tylko podejmuje wyzwania. W 2015 roku na przykład pojechała z Darkiem Strychalskim, żeby wspierać go na trasie ultramaratonu La Ultra – The High w Himalajach.

Przełomowym momentem był maraton, dał jej bowiem pewność, że praca, którą włoży w trening, zwraca się. Ania nie porównuje się z innymi, bo zdaje sobie sprawę, że jej wyniki sportowe nigdy nie będą obiektywnie dobre. Mimo to nie lubi bylejakości i we wszystkim chce osiągnąć swoje indywidualne mistrzostwo.

„Zrozumiałam, jak wiele mogę osiągnąć, jeżeli dam z siebie wszystko” – dodaje. Teraz zmienia innych. Ale ta opowieść ciągle się pisze na www.aniazmienia.pl.

Porady Ani

Najwięcej osiągniesz, kiedy będziesz dostosowywać obciążenia do swoich możliwości

Jeżeli masz z tym problem, sięgnij po pomoc specjalisty: trenera personalnego czy trenera biegania. Dzięki mierzeniu sił na zamiary udało mi się zmienić styl życia i stare, niezdrowe nawyki zastąpić nowymi. Nie ma gotowych recept, dzięki którym zmienisz swoje życie w 7 dni i podczas snu. Jedyna złota metoda to praca i czas. Bez tych dwóch czynników się nie obędzie. Nie oszukuj się.

Otyłość zaczyna i kończy się w głowie

Zacznij robić coś dla siebie, bo siebie lubisz, a nie karzesz. Zamień negatywne emocje, za którymi nie idzie żadne działanie, na szukanie pozytywnej motywacji wewnętrznej do dalszej pracy nad sobą. Nie powiem, że jest to łatwe, ale kiedy Ci się uda, znajdziesz nieskończone pokłady motywacji do zmian.

Wszyscy kiedyś zaczynali

Otyłej osobie dużo ciężej odnaleźć się na ścieżce biegowej czy na siłowni. Czujesz, że tam nie pasujesz, ale każdy z nas przez to przechodził. Spróbuj nie oglądać się na innych i robić swoje. Masz dwa wyjścia: wziąć do serca złośliwe uwagi i zamknąć się w domu, ale wtedy nic nie zmienisz, lub stawić temu czoła. Po prostu rób swoje.

Poznaj również historie innych biegaczy, którzy dzięki sportowej pasji pozbyli się zbędnych kilogramów, oraz patenty na odchudzanie przez bieganie ekspertów i tych, którzy z nadwagą walczyli:

RW 12/2016

Zobacz również:
REKLAMA
}