Wyobraźcie sobie gościa, który wyczynowo zaczął biegać, kiedy miał już grubo ponad 50 lat, a maratony biega w czasie 2:43! W ciągu pięciu lat biegania startował 250 razy, w tym przebiegł 43 maratony i drugie tyle półmaratonów. A po zdiagnozowaniu u niego raka, operacji, radio- i chemioterapii zostaje wicemistrzem świata w maratonie. To Antoni Cichończuk.
W 1974 roku kończy Wyższą Szkołę Marynarki Wojennej w Gdyni-Oksywiu jako oficer o specjalności inżynier nawigator. Właśnie podczas studiów Antek stwierdził, że ma talent do biegania. Związał się z WKS "Flota" Gdynia, którego członkiem jest do dzisiaj. Pierwszym jego trenerem był obecny sędzia międzynarodowy Czesław Lis. To on zaszczepił w nim bakcyla, z którego zrodziła się pasja bycia najlepszym w tym, co robi. Potem trzykrotnie w karierze Antka pojawia się trener Andrzej Stepowski (vel Stepokura).
"To jest nieoszlifowany diament" - kręci głową. Po raz pierwszy namówił Antka do biegania wyczynowego, kiedy ten miał 54 lata.
"Pojawił się w środowisku biegaczy nagle i zaraz zaczął wygrywać. I to w mojej kategorii - śmieje się Marian Kapitańczyk, wielokrotny mistrz Polski masters, jeden z najlepszych w Polsce biegaczy weteranów. - Dokonywał rzeczy niesamowitych".
Pierwsza dziesiątka
Antek zawsze mierzył siły na zamiary. Wiedział, że nie może się porywać od razu na maraton. Musiał najpierw zrobić życiówkę na "dychę". Tę datę pamięta do dzisiaj: 23 maja 2004 roku. Antek Cichończuk pojechał jako kierowca z zawodnikami do Janowca Wielkopolskiego i pobiegł swoje pierwsze w życiu 10 km. Pierwsza życiówka - 42:52.
24 kwietnia 2005 roku we Wrocławiu przebiegł pierwszy maraton, mając 55 lat, w czasie 2:56:00. Zajął pierwsze miejsce oraz zdobył tytuł mistrza Wojska Polskiego. I to stało się regułą na kolejne lata. Antek z regularnością szwajcarskiego zegarka poprawia życiówki. W piątym swoim maratonie osiąga czas 2:48,02, ustanawiając swój pierwszy rekord.
Kolekcjoner medali
Po 3 latach treningów wystartował w mistrzostwach świata w maratonie w Riccione (Włochy). Wraca ze złotym medalem, tytułem mistrza i czasem 2:43:38. Zdeklasował rywali, wyprzedzając Rosjanina o 4 minuty i Włocha o 8 minut. W Dębnie poprawił o sekundę rekord Polski w maratonie na 2:43:52; we Wrocławiu na 2:43:22, a w Poznaniu go wyrównuje. Fenomen regularności.