30 czerwca 2011 roku Bartłomiej Trela świętował 30. urodziny. Oznaczało to, że ma za sobą około 17 lat walki z astmą i migreną. Przez te 17 lat dało się jakoś żyć. Nie można się było tylko forsować, a koledzy, z którymi chodził po górach, co jakiś czas musieli się zatrzymywać i czekać aż złapie oddech. Ale Bartek miał tego dość.
30 czerwca był już gotowy. Miał buty, aplikację biegową w telefonie i sporo już o bieganiu przeczytał. Co innego jednak czytać, co innego biec. Po pierwszym treningu, czyli po kilometrze, mało nie umarł. Po roku koledzy nie chcieli już z nim w te góry jeździć. Tak gonił. I tak goni, że jest na dobrej drodze, by zdobyć koronę ultramaratonów.
Sport w jego życiu zawsze miał swoje miejsce. Albo w postaci niewymuszonej – czyli koszykówka, łyżwy, narty, rolki czy rower – albo wymuszonej: codzienna trzykilometrowa przechadzka do szkoły. Urodził się i wychował na wsi, a teraz mieszka w Tarnowie, biega, wspina się na szczyty największych gór i prowadzi stronę PokonajAstmę.pl. Udowadnia, że z tym choróbskiem da się żyć, że da się z nim skutecznie walczyć. Tym bardziej że walczy też z migrenami.
Astma wraca po tygodniu
„Wielu dziwi się, że facet i migreny, wielu w tę chorobę nie wierzy. A kiedy mam atak, a zdarza się, że trafia mnie nawet dwa razy w tygodniu, to mam wrażenie, że włożyłem głowę z dzwon Zygmunta i ktoś wybija na nim właśnie jakieś ważne dla Polski wydarzenie – opowiada. – Światłowstręt i spotęgowane dźwięki. Nic tylko leżeć w ciszy i ciemności. Czekać aż przejdzie”.
Astma też mu dała popalić. Tylko spokojny chód. Jakiekolwiek wzniesienie i już od razu gorszy oddech. Całe życie na lekach. Wielu by sobie odpuściło, siadło na kanapie i patrzyło na te szczyty gór i ultramaratońskie trasy w telewizji, ale nie on. On przekonuje, że żyjemy po to, żeby walić głową w mur. Niech pod naporem upartego kozła kolejne padają i odsłaniają nowe możliwości. Tak się stało właśnie z bieganiem.