Całkiem niedawno, stojąc na linii startu jaworskiego półmaratonu, miałem przyjemność chwilę poplotkować z Anną Ficner (mistrzyni biegu po schodach) o tym, jak bardzo zmieniło mnie bieganie. Jeszcze 3 lata temu ważyłem 96 kg, a pizza i piwo były moim najczęstszym posiłkiem.
Coś mnie kiedyś skusiło, by się trochę ruszyć, a że wybudowano u nas ścieżkę rowerową, no to kupiłem rolki. Po kilku miesiącach jeżdżenia na ścieżce spotkałem biegnącego Maćka Pawlinowa, który długo nie musiał mnie przekonywać, bym spróbował się z nim przebiec. I to była ta chwila, ten moment, kiedy się zaczęła przygoda z bieganiem. Nieustannie rósł apetyt, ale już nie na pizzę czy piwo, tylko na kolejne kilometry, cele i wyzwania biegowe.
Zrobiłem 2 zdjęcia w tym samym miejscu: przed przemianą i po przemianie. Widać bardzo dobrze „bieg czasu”. Budynki powoli tracą kolor, a ja straciłem 29 kg. Ciągle pokonuję słabości, choć czasem potykam się. Półmaraton, maraton, a że było mi mało, to ostatnio wbiegłem na metę Ultramaratonu Karkonoskiego – 52 km. Piękny dzień, coś wspaniałego przebiec taką trasę wśród dopingujących ludzi.
Tak jak Maciej zaraził mnie bieganiem, tak i ja, biegając w jaworskiej grupie Feniksa, spłacam mój dług: wspieram, motywuję i pomagam w osiągnięciu swoich celów. Nie jest łatwo, ale jest wspaniale, bo ich sukces jest również moim sukcesem.
RW 08/2017