Wstrząsy, które niosą ulgę
Do tej pory zrobił cztery maratony. I wychwala bieganie, bo dzięki niemu żyje prawie jak zdrowy człowiek. Musi brać leki, musi się inhalować, ale musiałby brać ich znacznie więcej, gdyby nie biegał. Biega nawet zimą. Ale tylko do minus sześciu stopni, bo poniżej może dojść do skurczu oskrzeli. To największe zagrożenie, bo można się udusić. Ale gdy tylko pan Jerzy czuje, że mają one już dość, to staje i pozwala im odpocząć.
„Bieganie pozwala mi też oczyścić organizm z zalegającej w nim wydzieliny. Nie tylko dlatego, że powietrze wdziera się do płuc. Największy wpływ na to mają wstrząsy towarzyszące przebieraniu nogami. Powodują, że ona po prostu odrywa mi się z oskrzeli. Że ją w czasie biegu całą wypluję” – wyjaśnia. Pan Jerzy publikuje swoje porady w czasopismach medycznych i służy pomocą towarzystwu do walki z tą chorobą. Mają go za dinozaura, bo w ich szeregach tylko jedna pani jest starsza od niego. Cieszą się też, że pokazuje innym chorym, jak sport może im pomóc.
Jak bieganie może uchronić przed infekcjami, oczyścić płuca i pomóc cieszyć się lepszym życiem. To także dzięki niemu Polskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą zdecydowało się zorganizować w 2016 roku swój pierwszy bieg, by i w ten sposób rozpropagować wiedzę o tej chorobie.
RW 03/2016