1 września 2001 r. był dla Wojtka spełnieniem marzeń. Zaproszono go na trening piłkarzy Fortuny Köln. Trening przebiega fantastycznie, Wojtek jest naprawdę dobry. Podchodzi do niego trener i informuje go, że może zostać.
"Powiadomiłem rodzinę, że w poniedziałek wprowadzam się do hotelu w Kolonii" - opowiada Wojtek. Miał wtedy 21 lat i jego marzeniem, które właśnie zdawało się spełniać, było zostać zawodowym piłkarzem.
15 września ostatni raz gra dla swojego dawnego klubu - VfR Grünbach. "W pewnym momencie dostałem podanie do przodu i rzuciłem się w kierunku pola karnego. Jeśli byłem w czymś dobry, to na pewno w biegach" - wspomina.
Przed szesnastym metrem zauważa, że nie przejmie piłki i przyspiesza. Bramkarz Niederauerbach (100 kg i 190 cm wzrostu) też nie zwalnia. Wcześniej doszło między nimi do sprzeczki, typowy konflikt na linii bramkarz-napastnik.
"Chcę go przeskoczyć, jednak on mnie nie przepuszcza - przypomina sobie Wojtek. - Prawą nogę mam w powietrzu, lewa opiera się jeszcze na palcach. Dostał mnie wyciągniętą nogą. Moje kolano wygięło się do tyłu i znowu do przodu. Przewracam się i krzyczę. Leżąc, myślę tylko: Jak dotrzesz w poniedziałek do Fortuny? "
Wojtek jest wyszkolonym ratownikiem sanitarnym i widząc swoje kolano pojął, że jego marzenie o piłce właśnie się skończyło.
Uciekający czas
Na miejscu sanitariusze przeoczają coś bardzo ważnego: w nodze niewyczuwalny jest puls. Uraz kolana spowodował przerwanie ukrwienia podudzia. Przy tzw. zespole niedokrwiennym Volkmanna należy w jak najkrótszym czasie przeprowadzić operację, inaczej wystąpi martwica mięśni.
W szpitalu w Grünstädt lekarze od razu widzą, co się dzieje, ale chirurg naczyniowy nie pełni dyżuru i operacja nie przywraca krążenia. Wojtek jest wielokrotnie transportowany. W Kaiserslautern sala operacyjna jest zajęta. W końcu w Homburgu, o 1 w nocy, przeprowadza się operację - ponad 9 godzin po faulu! Po tygodniu, na własne życzenie, Wojtek zostaje przeniesiony do Moguncji.