Kuba Wiśniewski: Późno już, fajnie, że znalazłaś czas na rozmowę. Pewnie wolałabyś teraz robić coś ciekawszego… Chodzisz czasem do kina?
Danuta Urbanik: No wiesz, w moim Majdanie Gołczańskim kina nie ma i nie będzie. Taka mała wioska, każdy się zna, ale rozrywek jest tu mało. A ja bardzo lubię oglądać filmy. Jeszcze niedawno często jeździłam z przyjaciółmi do kina do Stalowej Woli, tylko że teraz mam już coraz mniej czasu dla siebie. Poza domem, na różnych zgrupowaniach sportowych i zawodach, jestem ponad 100 dni w ciągu roku. Od września w weekendy jeżdżę dodatkowo na zajęcia z europeistyki na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Na dyskoteki też nie wpadam tak często, jak kiedyś. Zimą ciągnie mnie na snowboard, latem myślę, jak fajnie byłoby pojechać ze znajomymi nad wodę, poleniuchować. Ale tak naprawdę prawie cały dzień wypełniają mi sport i nauka. A czasem chciałabym robić to, co inni w moim wieku. W końcu w grudniu będę mieć dopiero dwudzieste urodziny.
Masz tylko 19 lat, ale wybiegałaś już mnóstwo pierwszych miejsc...
No, faktycznie, medali uzbierało się sporo. Startuję na stadionie na średnich dystansach, czyli na 800 m (rekord życiowy 2.05.02) i na moim ulubionym – 1500 m (4.16.44). W swojej karierze zdobywałam kilkanaście razy tytuły mistrzowskie w różnych kategoriach wiekowych. Mam nawet juniorski rekord kraju na 1000 m, lepszy od wyniku Lidii Chojeckiej sprzed lat. W tym roku, w sierpniu, z powodzeniem wzięłam udział w Młodzieżowych Mistrzostwach Polski (do 23 lat), gdzie wywalczyłam medal w walce ze starszymi rywalkami.
Ale największy sukces jak na razie odniosłam nie na bieżni, a w biegach przełajowych. Dwa lata temu, podczas zawodów w hiszpańskim Toro, zdobyłam wicemistrzostwo Europy w crossie. Już dawno żadna młoda polska zawodniczka tak dobrze nie wypadła. Strasznie miło wspominam ten start, no i bankiet po nim…