Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu

16 czerwca 2009 roku. Za kilka dni wiceprezydent Poznania Maciej Frankiewicz ma wyjść ze szpitala w Śremie, w którym leczył się po pechowym upadku z konia. Chociaż doznał licznych zagrażających życiu obrażeń, w październiku zamierza wziąć udział w maratonie w stolicy Wielkopolski - podobnie jak we wszystkich dziewięciu poprzednich edycjach tego biegu. Niestety, nie zdąży zrealizować tych planów - niespodziewanie umiera nad ranem wskutek ciężkich powikłań po wypadku. W grudniu skończyłby zaledwie 51 lat.

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Maciej Frankiewicz nie był jedynym poznańskim samorządowcem, który biegał maratony - prezydent Poznania Ryszard Grobelny również startował na tym dystansie (fot. archiwum rodzinne)

"Ostatni kontakt z nim mieliśmy o godzinie 4 nad ranem. Mówił, że czuje się dobrze. Żartował z pielęgniarką" – przypomina sobie Tomasz Grottel, ówczesny dyrektor szpitala w Śremie. Niefortunny wypadek wydarzył się niespełna miesiąc wcześniej, 19 maja. Wydawało się, że Maciej jest szczęściarzem. Podczas ujeżdżania rodzinnego konia rumak ważący 600 kilogramów przewrócił się, przygniótł jeźdźca i bardzo poważnie go poturbował.

„To naprawdę ręka opatrzności, ponieważ mąż miał bardzo poważne obrażenia otrzewnej – cieszyła się pani Joanna, żona Macieja Frankiewicza, która czuwała przy nim w szpitalu. – Wystarczyłoby, żeby zmiażdżenia były kilka centymetrów dalej. Lekarze stwierdzili, że obrażenia wewnętrzne są tak rozległe, jakby w męża uderzył samochód”.

Miał złamaną miednicę, liczne obrażenia wewnętrzne, krwotok do jamy brzusznej. Prosił, by zawieźć go do szpitala w Śremie, bo tamtejsza ortopedia ma dobrą opinię wśród koniarzy. Przeszedł operację, po której czuł się dobrze. W czerwcu zaczął rehabilitację. Poturbowany jeździec podchodził do sprawy wypadku z olimpijskim spokojem.

„Człowiek ma dwie nogi, a koń – cztery. Istnieje zatem mniejsze prawdopodobieństwo, że się przewróci – mówił Maciej z właściwym sobie humorem. – Czasami się potknie, ale nic się nie dzieje. Czasami przy potknięciu tylko upadnie, ale niezwykle rzadko przewróci się tak, że ugnie nogi, schowa głowę między nie i zrobi koziołka, jak to się stało w moim przypadku”.

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Największymi pasjami Macieja Frankiewicza było bieganie i jazda konna. Był w reprezentacyjnym 15. Pułku Ułanów Poznańskich (fot. archiwum rodzinne)

Bieg przez życie

„Siedziałem z prezydentem w jego szpitalnym pokoju i z mapą ustalaliśmy trasę 10. edycji poznańskiego maratonu – wspomina Janusz Rajewski, dyrektor maratonu w latach 2000-2010 i przyjaciel Macieja Frankiewicza. – Chciał, żeby była jedna pętla, ale nie dało rady. Jak każdy biegacz miał już dosyć długiej prostej na ul. Warszawskiej”.

Frankiewicz był miłośnikiem maratonu z kilkunastoletnim stażem. Pociągały go jednak nie tylko maratony, ale i sporty ekstremalne. „Lubię robić rzeczy niemożliwe” – to było jego życiowe motto. Pływał, nurkował, skakał ze spadochronem, jego pasją były też  podróże i wspinaczka górska: zdobył najwyższe szczyty Europy, Afryki i Ameryki Płd. W tajemnicy przed żoną robił kolejną licencję pilota. Dowiedziała się o tym przypadkiem, od jego kierowcy.

Andrzej Tomczak miał wygląd i kondycję typowego urzędnika. Teraz z dumą mówi o sobie, że jest biegaczem i że jest to zasługa właśnie Macieja Frankiewicza.

„Byłem ostatnią osobą, która widziała go przed śmiercią – wspomina były szef wydziału oświaty urzędu miasta w Poznaniu. – Przyjechałem do szpitala i z dumą powiedziałem: »Przebiegłem Maltę i tylko raz stanąłem na minutę«. Maciej pokręcił głową: »No, no!«. To dla mnie było jak dyplom. Na odchodnym obiecałem, że będę biegał. To Maciej mnie zaraził bieganiem. Dotrzymałem słowa”.

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Maciej Frankiewicz wziął udział we wszystkich edycjach Maratonu Poznań (fot. archiwum rodzinne)

Macieja trudno było nie zauważyć. Był szczupły i wysoki, więc u przyjaciół zyskał przydomek "Długi". Często chodził w dżinsach i w bardzo oryginalnych  koszulach. Trudno zresztą było dobrać coś do jego wzrostu. Ta postura i wysportowanie umożliwiały mu jednak zawsze szybkie opuszczenie sali sesyjnej.

„Po prostu jak w biegu przez płotki pokonywał trzy rzędy foteli, wzbudzając u statecznych kolegów podziw, a u koleżanek – lekkie zdziwienie” – wspomina Andrzej Tomczak.

Maciej Frankiewicz w swojej pracy zawodowej lubił konkrety, odważnie podejmował decyzje i nie bał się odpowiedzialności. Tymi cechami wykazywał się zresztą już w młodości, w czasach, gdy aktywnie działał w antykomunistycznym podziemiu.

Był współzałożycielem NZS Politechniki Poznańskiej oraz twórcą i liderem poznańskiej Solidarności Walczącej. W latach 1980–1989 zajmował się kolportażem wydawnictw niezależnych. Był dwukrotnie internowany, trzykrotnie aresztowany i wielokrotnie zatrzymywany za działalność polityczną. Zdarzało mu się biegiem uciekać przed śledzącymi go esbekami, którzy nie mieli szans go na własnych nogach dogonić.

Znany był ze swoich spektakularnych ucieczek z aresztu. Do legendy przeszła jego ucieczka fiatem 126p po schodach, wyskok z okna aresztu śledczego i udział w demonstracji w Zakładach Cegielskiego, zakończony ciężkim pobiciem przez milicję. W tym okresie był również fundatorem i organizatorem bezpłatnych wakacji dla dzieci z ubogich rodzin.

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Maciej Frankiewicz był ambasadorem piłkarskiego Euro 2012 - walnie przyczynił się do tego, że w Poznaniu pojawił się takie gwiazdy, jak Zinedine Zidane (fot. archiwum rodzinne)

Od 1994 roku związany był z samorządem Poznania, od grudnia 1998 r. był zastępcą prezydenta miasta. Zakres jego zadań obejmował kulturę fizyczną, rekreację, funkcjonowanie miejskich placówek oświatowych oraz życie kulturalne. Za jego kadencji powstało ponad 100 boisk przyszkolnych ze sztuczną nawierzchnią, kilka hal sportowych i basenów. Był inicjatorem  promującego miasto maratonu.

Bo największą pasją Macieja, oprócz koni, było bieganie. Te priorytety zmieniały swoje miejsce zależnie od pory roku oraz kondycji. Kontuzje kręgosłupa nieraz uniemożliwiały mu jazdę konną, a naciągnięcia ścięgna Achillesa bieganie.

Kłusem po Smoleńsku

„Lubił słodycze, mógł je jeść w każdej ilości, bo i tak je szybko spalał. Byliśmy przerażeni, że może tyle zjeść, dlatego korzystaliśmy z jego zaproszenia i jedliśmy szybko, bo z talerza tak szybko ubywało i zawsze sobie nakładaliśmy pierwsi – śmieje się Andrzej Tomczak.

„O ile słodycze nie były problemem, bo zawsze mieliśmy coś słodkiego dla prezydenta, to czasami oficjalne przyjęcia, zwłaszcza u naszych wschodnich sąsiadów, wywoływały emocje. Prezydent nie pił alkoholu, a podczas oficjalnego przyjęcia u mera Smoleńska w Dniu Pobiedy toasty wznoszono szklanicami, więc wznosił toasty za »mir«, ale w ich spełnianiu wyręczali go inni delegaci" – wspomina Andrzej Tomczyk.

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Maciej Frankiewicz był twórcą, współorganizatorem i najlepszym promotorem poznańskiego maratonu (fot. archiwum rodzinne)

"Kiedy zaś sytuacja mogła wymknąć się spod kontroli, pan prezydent pożegnał się z gośćmi, a dla rozluźnienia i przejrzystości zaproponował najlepszy sposób zwiedzania miasta: kłusem”- dodaje ze śmiechem urzędnik.

Maratońska sztafeta

Pani Joanna dobrze pamięta pierwszy maraton Macieja – Maraton Pokoju w Warszawie. Maciej biegł, a żona z wózkiem z córką Agnieszką w środku czekała na mecie.

„Już wtedy od kilku lat systematycznie biegał, ale nigdy na tym dystansie – wspomina. – Nie wiedział, co go czeka, więc może to właśnie go pociągało. Potem opowiadał, że na 18. kilometrze porobiły mu się bąble na stopach, a na 32. zszedł mu paznokieć”.

To było w 1992 roku. Maciej zajął 755. miejsce z czasem 4:39.36. Od tej pory regularnie, aż do 1999 roku, startował w Warszawie i we Wrocławiu. Potem postanowił zrobić maraton w Poznaniu - dosłownie zrobić, bo takiego biegu wówczas w jego rodzinnym mieście nie było. W pierwszym, który odbył się w stolicy Wielkopolski, wzięło udział 831 osób; w dziesiątym, jubileuszowym, w 2009 roku, na starcie stanęło aż 4330 zawodników. Swój ostatni poznański maraton Maciej pobiegł w 2008 r. i ukończył go z czasem 4:17.53. „W swoim życiu przebiegł prawie 30 maratonów” – liczy pani Joanna.

Od początku był także propagatorem i kapitanem Drużyny Szpiku. „Doskonale pamiętam spotkanie z prezydentem Frankiewiczem – opowiada Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku. – Opowiedzieliśmy mu wtedy o Drużynie, o chorych, o przeszczepach. Odpowiedział bez namysłu: »Wchodzę w to«. I wszedł, był naszym kapitanem. Na mecie maratonu zaś powiedział tylko: »Dziękuję, po prostu dziękuję«. Panie kapitanie, to my dziękujemy. Po prostu".

Długi, co wymyślił Maraton Poznań. Wspomnienie o Macieju Frankiewiczu archiwum rodzinne
Maciej Frankiewicz na finiszu ostatniego w swoim życiu maratonu w 2009 r. - biegł w koszulce Drużyny Szpiku, której był kapitanem (fot. archiwum rodzinne)

Życie po życiu

W niedzielę 11 października 2009 roku o godzinie 10 pani Joanna dała sygnał do startu na jubileuszowym, dziesiątym poznańskim maratonie, poświęconym pamięci jej męża. Maratończycy pobiegli wówczas nową, zmienioną trasą. Wytyczono w końcu dwie pętle, bo nie udało się zrobić jednej, jak chciał Maciej. Zawodnicy chwalili jednak, że trasa jest szybka i bez tej prostej na ul. Warszawskiej i podbiegu na ul. Browarnej. Frankiewicz dyskutował o trasie do ostatnich dni przed śmiercią.

Najmłodsi zawodnicy maratonu mieli po 18 lat, najstarszy 80. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale z wizerunkiem zmarłego wiceprezydenta Poznania. „Bieganie to cudowna rzecz” – często powtarzał Maciej. Nie rzucał słów na wiatr. Na tyle go bieganie „kręciło” , że potrafił wsiąść do samochodu i pojechać do Karpacza, by zmierzyć się ze Śnieżką. I kręciło go także to, żeby do biegania mobilizować innych - stąd właśnie wziął pomysł na organizowanie maratonu w Poznaniu.

"Ważne jest to, aby z roku na rok poziom poznańskiego maratonu był coraz wyższy, by biegało coraz więcej osób" - mówił w 2001 roku sam Maciej Frankiewicz. Jego pomysł, do którego wielu podchodziło sceptycznie, okazał się strzał w dziesiątkę - przez pierwszych 11 lat swego istnienia Maraton Poznań był największym maratonem w Polsce.

„Nawet malkontenci muszą przyznać, że poznański maraton był kamieniem milowym rozwoju tej dyscypliny biegania w Polsce. Wszyscy zaczęli się ścigać z Poznaniem i tak zaczęła się moda na maratony” – twierdzą biegacze z całej Polski.

11. Poznań Maraton wystartował 10 października 2010 roku - już imienia Macieja Frankiewicza.

Warto przeczytać:

RW 09-10/2010

REKLAMA
}