Już jakieś dwa lata temu zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego. Biegi, które jeszcze nie tak dawno reklamowały się i gorąco namawiały do startu, nagle zaczęły odmawiać przyjmowania zgłoszeń z powodu wyczerpanego limitu. Pierwszym takim biegiem, z którym miałem okazję się spotkać, był Półmaraton Hajnowski, impreza stosunkowo młoda – ten, który się zatkał, był chyba dziewiąty lub dziesiąty z kolei. Czyli nie taki stary. Ale potem do niego zaczęły doszlusowywać inne.
Nie znam się na organizacji i domyślam się, że ci, którzy wyznaczają limity, mają swoje powody. W hajnowskim rzecz mogła się rozbić o brak pieniędzy na dodatkowy autobus, bo tam dowożą zawodników z Hajnówki na miejsce startu do Białowieży autobusem właśnie. Ale może też o brak miejsc w zabytkowej kolejce, stanowiącej jedną z atrakcji pobiegowych. Albo może ktoś doszedł do wniosku, że zbyt duży tłum biegaczy płoszy żubry.
Nieco inaczej, choć w pierwszej chwili wydaje się, że podobnie, rzecz ma się w Kietrzu. Na stronie maratonypolskie.pl dyrektor półmaratonu Kietrz&Rohov już w grudniu 2011, czyli ponad pół roku przed planowanym biegiem, wystosował apel do biegaczy, żeby zgłaszali się zawczasu, bo właśnie, po raz pierwszy, zmuszony jest wprowadzić limit.
Tłumaczy to okolicznością przyjętą dziś jako usprawiedliwienie we wszystkich dziedzinach życia, czyli kryzysem, a następnie deklaruje: "Chcemy (…) promować nasze województwo, integrować środowisko biegaczy na płaszczyźnie sportowej rywalizacji oraz zacieśniać współpracę polsko-czeską. Dla nas, organizatorów półmaratonu, liczy się jakość, a nie ilość".
O ile dobrze zrozumiałem, lepiej, żeby integrowała się mniejsza liczba biegaczy, ale za to dokładniej niż gdyby większa liczba miała się integrować ot, tak sobie, po łebkach.
Ale – kombinując dalej – jeżeli zbyt liczny udział biegaczy musi się odbić ujemnie na poziomie biegu, to może należałoby odważniej ustalać limit ograniczający przesadne rozbuchanie się biegu? Przyjąć założenie, że wystartuje góra pięć osób, a następnie zaprosić do półmaratonu pięciu Kenijczyków i skupić się na nich. Zapewnić możliwie jak najlepsze warunki, wysokie nagrody, całkowite zamknięcie ruchu drogowego, a może i pieszego, bo a nuż ktoś się zaplącze pod nogami mknącego Kenijczyka. I już. Wysoki poziom biegu mamy jak w banku.