Zawsze miałem problem z przedstartowym podmarzaniem. A na początku dodatkowo jeszcze z codziennym przegrzewaniem. Jako zupełnie początkujący wciąż miałem za małą wyobraźnię, żeby spojrzawszy na termometr z kilkoma stopniami na minusie, umieć sobie wyobrazić siebie biegnącego w cienkiej bluzie i z reguły zakładałem na siebie za dużo warstw.
Po kilkunastu minutach, spocony, gdy rozpinanie tego wszystkiego nie pomagało, zdejmowałem z siebie garderobiane naddatki, wiązałem w pasie, okręcałem dookoła ręki, czasem ukrywałem w krzakach, jeżeli wiedziałem, że będę wracał tą samą drogą, za każdym razem wymyślając sobie od idiotów.
Po latach umiałem się już ubrać nie za ciepło, wychodząc na codzienne pobieganie, ale wciąż miałem nierozwiązany problem, co zrobić, żeby nie marznąć przed startem, gdy zdarzy mi się udział w zawodach. Niestety, gdy zawody odbywały się w mroźny dzień, trafiała mi się zawsze szatnia co najmniej kilometr od linii startu, wszystkie sklepy w okolicy były zamknięte (niedziela), a w jedynym otwartym spożywczym nieżyczliwa obsługa, która nie pozwalała tak po prostu postać sobie i poczekać w cieple.
Dla porządku przyznam, że byłem jednym z niewielu, który miał z tym aż taki kłopot, bo inni, rozebrani już do biegu, robili po prostu solidną, długą rozgrzewkę. No ale to byli na ogół prawdziwi zawodnicy, którzy rozgrzewali się umiejętnie i mieli na to siły.
Mnie przed mocną rozgrzewką zawsze powstrzymywała obawa, że jak się zmęczę przed startem, to mogę nie dobiec do mety, a jeżeli nawet, to na pewno z gorszym czasem niż bym mógł. A ambicje, żeby poprawiać wynik, miałem zawsze chorobliwe.
Worki foliowe zobaczyłem na ciałach konkurentek i konkurentów po raz pierwszy pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia. Zachwyciłem się, ale gdy sam spróbowałem tej metody grzewczej, okazała się ona niewystarczająca.
Komentarze
tomeq77, 2018-03-06 09:08:44
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?