Siedzi przed swoim laptopem na zawalonym wszystkim co możliwe kuchennym stole i opowiada o swojej przygodzie, którą żył przez ostatnie trzy lata. Pod stołem cztery pary Brooksów w idealnym porządku. Ernest Andrus przez 91 lat swojego życia robił wiele rzeczy: był żołnierzem, sanitariuszem, marynarzem w czasie w czasie II wojny światowej, mężem i ojcem, księgowym, a teraz jest ultramaratończykiem (szczególnego rodzaju).
„Zawsze powtarzam, że nauczyłem się chodzić w wieku 40 lat, bo wcześniej poruszałem się zawsze biegiem – mówi Andrus. – Moja druga żona, a przeżyłem ich trzy, ostrzegała: »Zwolnij, bo umrzesz na atak serca«. No to zwolniłem. I to był mój błąd”.