Eto - pieskomandos, który biega ultra (i kręcą o nim film)

Dwunożny Filip i czworonożny Eto pokonują kolejne ultramaratony. A teraz jeszcze zamierzają o tym swoim wspólnym bieganiu nakręcić razem film. O czym w nim opowiedzą? O patolach, o kanapkach, o dwunogach i o 80-kilometrowych spacerach. Czy obejrzycie siebie w oczach psakomandosa?

Eto - pies, który biega ultra (i kręcą o nim film)
fot. Piotr Dymus

Eto i Filip. Ultramaratończyk pies i ultramaratończyk człowiek. Gatunek się różni, ale jest wiele analogii. Eto na zawodach potrzebuje węgli, więc podobnie jak Filip wciągnie słodką bułkę albo dwie. Jeden i drugi nie lubi nudy, jeden i drugi wie, co to długi, dajmy na to, osiemdziesięciokilometrowy bieg.

Miewają zakwasy, ale poci się tylko ten na dwóch łapach. Schłodzić się wodą z kałuży za to potrafią obaj, choć Eto sięga po ten sposób znacznie częściej. Będzie o nich film. A właściwie to będzie film o bieganiu. Ponoć taki, jakiego jeszcze nie było.

Duet na sześć nóg

„Owszem, były filmy, w których jednym z podstawowych bohaterów był pies, na przykład bernardyn Beethoven – mówi Kuba Łubniewski, reżyser filmu o Filipie i Eto. – Ale naszą inspiracją jest raczej stara jak świat i powszechnie znana komedia »I kto to mówi«”.

Bieganie i kije to prawdziwy crossfit - przekonuje Eto. Sami spróbujcie w biegu gryźć sobie patola, to zobaczycie, jaka się robi siła!

W filmie tym autor głos oddał dzieciom. To one w naiwny i uroczy sposób komentowały rzeczywistość. Tak będzie i w tym przypadku. Komentatorem tego, co na trasach biegowych, będzie pies Eto. Decyzja o tym zapadła, gdy Filip, jego właściciel, spotkał Kubę – przyjaciela z dzieciństwa (jeden nosił ubrania po drugim). Obaj doszli do wniosku, że to będzie fajna rzecz. A właściwie Kuba doszedł, bo to on powiedział, że chce.

Filip się zgodził. Dlaczego Kubie się zachciało? „Bo Filip i Eto to fajny duet, bo to po prostu fajny pies” – tłumaczy. Rzeczywiście, tak jest. Duet fajny i figlarny, dlatego będzie z nich świetna filmowa para. Za tę figlarność odpowiada nie tylko Eto, którego roznosi energia, ale też Filip, któremu zwariowanych pomysłów nie brakuje. Tak z grubsza wariactwem dla wielu są dystanse, które obaj biegają, bo dla „normalnego” człowieka wszystko w granicach 100 kilometrów to szok.

Ale Filip na tym nie poprzestaje. Jak podchodzi zauroczona psem para po biegu i pyta, co takiego Eto robi, że przebiegnie tę setkę, to Filip strzela ni z gruchy, ni z pietruchy, że się rozciąga. A że Eto jakoś tak go czuje, to dawaj łapy do przodu, do tyłu i wygięcie w pałąk.

Eto - pies, który biega ultra (i kręcą o nim film)
fot. Piotr Dymus

Albo innym razem podchodzi starsza pani i mówi:

„Jaki mądry pies, jak pięknie sam staje przed przejściem dla pieszych”.

„ Nie sam” – odpowiada Filip i wyciąga iPoda, tłumacząc, że to taki nowoczesny pilot do czworonoga.

„Tak było, ale potem bardzo mi było głupio, że tak zażartowałem. Choć muszę powiedzieć, że po jakimś czasie jedna z firm wyskoczyła z urządzeniem, które wysyłało wibracje obroży, zastępujące komendy głosowe” – śmieje się Filip.

Figle Eto polegają przede na tym, że biega jak szalony. za małego, w górach, gdzie gonił konie, dopóki one nie zaczynały gonić jego. Raz dostał w zęby tak, że jego kły musiała ratować dentystka. Ale lekarza ma Eto psiego – weterynarza. Też biegacz. No bo, jak inaczej? Niejeden by zabronił, żeby pies leciał 60, 70 albo 100 km. A Eto na tych dystansach jak gdyby nigdy nic.

„Czasem jest tak, że ja już ledwo idę, a on wbiega na górkę przede mnie i zjeżdża na brzuchu jak pingwin na haju” – opowiada Filip.

Warto przeczytać: Bieg na 6 łap – akcja, która zmienia życie psów w Polsce

Kiełbasa z bananem

Towarzystwo Eto Filip zawdzięcza zbiegowi okoliczności. Te okoliczności to mama Eto i pies sąsiadów – przydomowy kundel. Traf chciał (albo Amor, jak tam już kto chce), że spotkali się razem w dobrym momencie sam na sam. Bez świadków, bez żadnej przyzwoitki. Tak właśnie zaczęła się kariera Eto.

Filip zabrał go z gór – bo tam do tego zbiegu okoliczności doszło – do domu, do Warszawy, i zaczął z nim truchtać. Sam porzucił piłkę nożną, która zniszczyła mu kolana. Najpierw pobiegł maraton, potem spróbował ultra, a potem zabrał ze sobą Eto. Pierwszy bieg pies komandos przeszedł tak, że na osiem kilometrów przed metą, kiedy już 72 mieli w nogach, z nudów przynosił Filipowi do porzucania patole.

„Tak Eto nazywa jedną ze swoich ulubionych gier. Bierze się takiego patola i rzuca. Eto go przynosi, więc bierze się takiego patola i rzuca, a Eto go przynosi, więc bierze się…” – streszcza Filip. Eto coś nazywa? No tak, bo Filip i Kuba na profilu facebookowym „Pieskomandos” Eto personifikują.

Eto - pies, który biega ultra (i kręcą o nim film)
fot. Piotr Dymus

To niezła frajda, bo czworonóg może się wygadać. Generalnie mówi o bieganiu, jedzeniu, Filipie i zbieraniu pieniędzy na film. Ostatnio był na Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim. Te 52 kilometry Eto nazwał spacerem. Było ekstra. Jadł banany, kiełbasę i kanapki.

Bieganie to nie trofea i czasy. To swobodny, nieskrępowany, radosny i wolny bieg. Tak twierdzi Eto.

„Z tym jedzeniem to, oczywiście, nie wygląda tak cały czas. To trochę wygłupy – opowiada Filip. – Dbam o jego dietę, dbam o jego zdrowie. Na przykład wybieramy tylko te biegi, na których wiem, że Eto się nie przegrzeje. Nie biegamy po asfalcie, bo to może mieć zły wpływ na jego łapy. W zimie smaruję mu łapy wazeliną i unikam tych dróg, gdzie sypie się sól. To wszystko. A urazy, kontuzje? Kilka razy dostał z kopyta od konia. Nic więcej”.

Razem dbają też o inne, mniej utalentowane psy. Raz uratowali buldoga francuskiego, którego właściciel zabrał w upalne lato na przebieżkę. Podeszli, zagaili, wytłumaczyli spokojnie. Udało się. A wszystko dlatego, że Eto szturchnął pana: „E, Filip, pa. Trza go ratować”.

Pies komandos inne psy lubi. Do tego stopnia, że pewnego razu, jak wściekły amstaff chciał go skonsumować, to tak Eto łobuza przegonił, że ten padł na pysk i odechciało mu się jeść. Latał z nim wokół ławki i było po wszystkim, zanim Eto się rozgrzał. Film zresztą chcą nakręcić też dla innych psów.

Pies przewodnik

„Chcielibyśmy w nim pokazać, że pies nie jest stworzony do łańcucha, że powinien mieć ruch. Nie tylko na wsi się krzywdę zwierzętom, nie pozwalając im się wylatać. W mieście też. Dlaczego tak dużo psów północy, takich jak husky czy malamuty, ucieka? Bo nie dostają codziennej porcji ruchu. Masz takiego psa, to z nim lataj. A jak nie wystarcza ci kondycji, żeby biegać, to wskakuj na rower” – mówi Filip.

Ma nie tylko ruch, ma też medale. Dokładnie czternaście. Ale przywiązuje do nich znacznie mniejszą wagę niż na przykład do kanapek, które dostaje na biegu. Filip wyznaje, że dzięki temu swobodnemu podejściu do trofeów biegowych i czasów nie traci kontaktu z tym, co w bieganiu najważniejsze: czyli samo bieganie właśnie, a nie trofea i wyniki. To pies, który we wszystkich budzi sympatię.

Eto - pies, który biega ultra (i kręcą o nim film)
fot. Piotr Dymus

„Raz nam się tylko zdarzyło, że jakiś facet chciał nas ściągać z trasy. Ale kumpel w porę zareagował i wydarł się na niego: »Panie, ten pies to przewodnik«! Innym razem jakiś zapaleniec darł się do mnie, że to doping, jak mnie Eto tak ciągnie. Wytłumaczyłem, że doping by był, jakby Eto cały czas biegł prosto, a on połowę biegu leci albo w prawo, albo w lewo. Wszystko trzeba obwąchać i zwiedzić” – opowiada Filip.

Eto więc zapalonym biegaczem jest. Tylko z pobudką czasem trochę słabo. Filip na wyjazd pakuje się o 4 rano, a Eto tylko łypie okiem z posłania. Ale jak już jest właściwa minuta, taka że później się nie da, to wstaje i leci. No, a teraz leci kręcić film, więc musicie mu wybaczyć.

Eto operator

Ekipa filmowa to reżyser, ale też kilku operatorów. Pierwszym będzie Eto. Na jego grzbiecie zostanie zainstalowana specjalna kamera. Po jednej takiej kamerze będzie miało też czterech innych ultramaratończyków śledzących trasę Eto i Filipa. Zadanie sfilmowania tej dwójki na biegu jest trudne, bo biegi ciągną się dziesiątkami kilometrów tras niedostępnych dla aut. Nie ma więc mowy o filmowaniu na przykład z samochodu, rower też nie wchodzi w grę.  

Teaser filmu "Eto"

Trzy zasady biegania z psem

Są reguły, których – biegając z psem – trzeba bezwzględnie przestrzegać. Filip przypomina: woda, łapy i temperatura.

  • Chudy Wawrzyniec. Jeśli jakiś ultramaraton – tak jak właśnie ten – odbywa się latem, Filip dba, żeby Eto miał po drodze sporo miejsc, gdzie może się schłodzić. Jak widać na zdjęciu powyżej, ekipa też na tym korzysta.

  • Trening. To właśnie w czasie przygotowań do biegów, które siłą rzeczy Filip i Eto realizują w mieście, trzeba zwracać szczególną uwagę na sól. Dla psa to duży dyskomfort. Smarujcie mu łapy wazeliną i biegajcie w parkach.

  • Karkonosze. Filip i Eto regularnie startują w Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim. A to dlatego, że właśnie zimą, kiedy pies łatwo się chłodzi, mogą sobie pozwolić na bieg szybszy i dłuższy.

Przeczytaj również: Bieganie z psem: trening na sześć łap

RW 04/2015

REKLAMA
}