Dlaczego właśnie ona? Dlaczego opisujemy właśnie Ewelinę? Bo ujęło nas jej podejście do biegania. I nie dlatego, że jest ambitna, że lubi kręcić życiówki, że dużo trenuje i udało jej się zdobyć koronę półmaratonów. Ale dlatego, że bieganie zrosło się z jej życiem na stałe. W bardzo zdrowy i dobry sposób. W sposób niemalże romantyczny…
Związana jest z trzema miastami: Łodzią, Poznaniem i Oświęcimiem. W każdym z nich kogoś do biegania ma. W tym ostatnim organizuje nawet biegi, a w tym drugim trenuje z grupą Hernik Team. Męża też poznała w kontekście biegowym. Co rusz nakłania do biegania nowe osoby – namawia je też, aby brały udział w biegach charytatywnych. W Oświęcimiu 200 osób pobiegło z jej inicjatywy, by zdobyć pieniądze dla chłopca potrzebującego nowych płuc.
„To jest mój pomysł na bieganie zorganizowane. Bo skoro można pobiec i jeszcze przy okazji komuś pomóc, to dlaczego nie?”
Ten dwustuosobowy bieg niemalże zwyciężył w konkursie na Biegowe Wydarzenie Roku, a Ewelina została ambasadorką Festiwalu Biegowego. Nie o tytuły, zwycięstwa i życiówki jednak chodzi. Chodzi o życie i miłość, jak można wyczytać z hasła na jej publicznym profilu na Facebooku.
Poznaj historie osób, którym pomogły przebiegnięte przez biegaczy kilometry: Bieganie i pomaganie. Efekty biegów charytatywnych
„Zastanawiałam się, jak mogłabym opisać tę moją działalność biegową. Doszłam do wniosku, że za mało we mnie specjalisty, by zajmować się doradzaniem i treningiem. Uznałam, że będę pisać o sobie, o tym jak jest. A jest tak, że kocham, bo biegam”.
Bieganie pomagało jej kochać, gdy zaczynała swą przygodę z tym sportem. Na raka umierał wtedy jej ukochany wujek. Na czas choroby Ewelina przeprowadziła się do niego. Była przy nim dwa lata i by te najtrudniejsze chwile znieść, by je dźwignąć, biegała – tak właśnie zaczęła swoją przygodę z tym sportem.