Obaj panowie nie ograniczają się jedynie do podwórkowych przejażdżek. W zeszłym roku wystartowali podczas Silesia Marathon na dystansie półmaratonu. Pokonali go płynnie i już za metą zachciało im się więcej… Chociaż właściwie to Marek uznał, że trzeba zwiększyć dystans, a dziadka na to namówił. Pan Wiesław namawiać się jednak daje, bo efekty zwariowanych pomysłów wnuka są zachwycające. Każda przygoda trochę go odmładza.
A zaczęło się od tego, że w drodze powrotnej z wycieczki w góry – którą dwudziestotrzyletni dziś Marek zorganizował dziadkowi na osiemdziesiąte trzecie urodziny – pojechali razem na gokarty. Jak na wiek pana Wiesława i jego stan zdrowia było naprawdę ekstremalnie. Kiedy jednak wnuk zobaczył, że dziadek daje radę, jakiś czas później zabrał go w jeszcze bardziej szalone miejsce, bo do tunelu aerodynamicznego.
Dziadek jeździł więc, latał, a teraz biega. I to wszystko dzieje się mimo tego, że stracił przez chorobę nogę! Są tacy, co pukają się w czoło, ale akurat na nich nie robi to wrażenia.
„Wnuk cały czas mnie czymś zaskakuje, zadziwia. Ciągle mnie gdzieś wyciąga, do czegoś zachęca. To są jednak wszystko fantastyczne przygody. Nie spodziewałem się, że tak będzie wyglądała moja emerytura” – śmieje się dziadek Wiesław.
Wnuk Marek zaczął biegać, bo chciał schudnąć. Udało się: przy wzroście 175 centymetrów ważył 55 kilogramów. Zapisał się na siłownię, gdzie nabrał jeszcze 20 kilogramów masy mięśniowej. Potem były sztuki walki, CrossFit, a potem znów biegi. O wszystkim opowiadał dziadkowi – bywało, że w czasie spacerów, na które go zabierał. To właśnie podczas takiej przechadzki narodził się szalony pomysł przebiegnięcia półmaratonu.