Kiedy najszybszy człowiek świata wyleguje się przy hotelowym basenie, wszyscy go ignorują. Do naszego stolika podchodzi tylko dwójka ciekawskich, amerykańskich turystów. Nazwisko Usain Bolt nic im jednak nie mówi i odchodzą po krótkim spojrzeniu rzuconym na mistrza, mamrocząc coś o wyszukiwarce Google. Wielu sprinterów światowej klasy byłoby zadowolonych z takiej anonimowości, a przecież tylko nieliczni mogą się mierzyć z Boltem.
Kiedy 31 maja 2008 roku Usain Bolt stawał na starcie Reebok Grand Prix na nowojorskim Icah Stadium, jego nazwisko było ledwo znane nawet w rodzinnym kraju. Wystarczyło jednak zaledwie 9.72 sekundy, by życie Jamajczyka zmieniło się nie do poznania. Występował na zawodach dopiero piąty raz w życiu, a udało mu się urwać dwie setne sekundy z rekordu świata swojego rodaka Asafy Powella (9.74 s).
Skromniś na szczycie
Chociaż ten dystans jeszcze na początku 2008 r. był dla Bolta nowością (wcześniej biegał przeważnie 200 metrów, a krótsze dystanse pokonywał jedynie na treningach podczas przygotowania szybkościowego), to w Pekinie planował zdobyć dwa złota i uważano go za jednego z pretendentów do zwycięstwa w biegu na 100 metrów. Jak zapowiadał, tak zrobił!
Ustanowił przy tym fantastyczny rekord świata - 9.69 s. Na tym nie koniec, bo kilka dni później w finale 200 m poprawił o 0,02 sekundy dwunastoletni rekord Amerykanina Michaela Johnsona. Obecnie wynosi on 19.30 s. Ale jemu ciągle było mało medali. Trzecie złoto i trzeci rekord (o 0,3 s) poprawił w sztafecie 4 x 100 m. Sztafeta biegła w składzie: Nesta Carter, Michael Frater, Usain Bolt i Asafa Powell. Jamajczycy osiągnęli rezultat 37.10 s.
„Jestem tym wszystkim zachwycony, ale nie zaskoczony. Lekkoatletykę zacząłem uprawiać, kiedy miałem 9 lat i chociaż początkowo nie miałem specjalnych osiągnięć, to od 15. roku życia wiem, że mam wszystko, by zostać zawodnikiem światowego formatu. Ostatecznie najważniejsza jest ciężka praca, a tę wykonuję codziennie na treningach. Jestem niesłychanie zdeterminowany, a przecież wiadomo, że jak włożysz w coś wiele wysiłku, to efekt przyjdzie wcześniej czy później" - mówi Bolt.