*Monika Bartnik - biegaczka, maratonka, współtwórczyni i redaktorka serwisu runandtravel.pl
---
Jest szósta rano, 23 października 2016 roku. W Millau, outdoorowej stolicy Francji, na linii startu czeka kilkuset zawodników, a z nimi… kilka tysięcy kibiców, którzy przyszli towarzyszyć biegaczom w pierwszych kilkuset metrach ich zmagań na trasie Grand Trail Des Templiers. W drodze powrotnej do hotelu czuję się tak, jakbym wśród wielkiego tłumu szczęśliwych ludzi wracała z nocnego koncertu naszej ulubionej gwiazdy z czasów licealnych, a nie ze startu kilkuset biegaczy wyruszających na trasę 76-kilometrowego biegu.
Jest 27 maja 2018 roku. Odpalam kanał na YouTube. Trwa właśnie live z jednego z najtrudniejszych biegów trailowych w Europie: Zegama Aizkorri w Hiszpanii. Na prawie całej górzystej trasie kilka setek kibiców zagrzewa do biegowej walki między innymi Polaka, Bartka Przedwojewskiego, który pięknie ciśnie po trzecie miejsce w zawodach. Wśród płynących z głośników laptopa okrzyków hiszpańskich kibiców cisnę online razem z nim.
Jest 1 czerwca 2018 roku. Nie ma mnie na linii startu ani na trasie, ani na mecie, ani nawet na YouTube. Uruchamiam przeglądarkę z live trackiem i zaczynam śledzenie czerwonej kropki przesuwającej się przez 29 godzin po trasie 178-kilometrowego biegu...
Kibicowanie – tym bardziej kibicowanie online – to oczywiście nie to samo, co bieganie. Dla mnie jednak jest w nim mnóstwo emocji, nie mniejszych od tych, które sama przeżywam, gdy pokonuję kolejne kilometry. Od nerwów, przez uśmiech zadowolenia, po łzy wzruszenia... Zmęczenie czasami również bywa podobne. W końcu śledzenie czerwonej kropki przez 29 godziny to nie bułka z masłem.