Lista 100+, zwana także listą Bednarza, to wykaz biegaczy, którzy ścigają się w liczbie przebiegniętych maratonów i dystansów ultra. Co roku Jerzy Bednarz, jej aktualny lider, który ma już na koncie 675 takich biegów, zbiera dane od wszystkich umieszczonych na liście, uaktualnia spis i wysyła w świat, gdzie powstaje globalna klasyfikacja.
Jej liderem jest Christian Hottas, Niemiec mogący pochwalić się dwoma tysiącami takich biegów. Kobiety nie są w tych wyścigach kolekcjonerskich gorsze. Światowa liderka, Sigrid Eichner, ma na koncie ponad 1800 ultra i zwykłych maratonów, a polska liderka, która w tym roku pobiła rekord świętej pamięci Barbary Szlachetki, Barbara Gil, zgromadziła ich już 400 i jest w krajowej klasyfikacji czwarta.
Są to ludzie, którzy każdego roku potrafią przebiec kilkadziesiąt maratonów. Jeden z młodych, utalentowanych z listy, czyli żołnierz Mariusz Szostak, przebiegł ten dystans jednego roku 70 razy, z czego 42 codziennie, pod rząd.
Jeżdżą nie tylko po całym kraju, ale też i za granicę – na przykład do Niemiec, gdzie oficjalne maratony odbywają się w bardzo niezobowiązującej, trochę towarzyskiej formule. Wyznacza się dystans, zgłasza do odpowiedniej organizacji i czasem wystarczy zebrać grupę trzech uczestników, by taki bieg został uznany za maraton. W ten sposób ludzie z listy 100+ tworzą życiową kolekcję kolejnych setek 42 km i więcej. To zazwyczaj osoby starsze, 40-, 50-, 60-letnie.
„Jak się nie robi czasów, to się robi sztuki” – śmieje się Jerzy Bednarz. Moda na kolekcjonowanie biegów narodziła się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i wtedy w Polsce zawiązała się grupa, która całą listę pcha do przodu. Grupa sportowo-towarzyska. Więc gdy jedno dzwoni do drugiego i pyta: „Jedziesz?”, to drugie, choć ma w nogach dopiero co zrobione 50, 60, 70 czy 100 kilometrów, odpowiada zdecydowanie i bez zastanowienia: „Jadę!”.