Tylko i aż 2 okrążenia bieżni na stadionie lub 4 okrążenia bieżni w hali. Kto tego próbował, wie, że określenie „średni dystans” bywa mylące. Po minucie wysiłku boli każdy krok, a każdy błąd jest nieodwracalny. Niedotlenienie i blokujący pracę mięśni kwas mlekowy sprawiają, że 120 sekund ciągnie się w nieskończoność. I musisz mieć wszystko: wytrzymałość, technikę, siłę i szybkość.
Nasza Asia
„Asia”, bo tak o Joannie Jóźwik mówią w mediach, jak gdyby każdy znał ją od dziecka i miał prawo do jej prywatności, postawiła właśnie na to piekielne 800 m. I rywalizację z najlepszymi na Ziemi. W siłowej konkurencji, jaką staje się na świecie bieganie średnich dystansów, zachowuje kobiecość i naturalny uśmiech, czym na pewno zyskuje kolejnych fanów. Nawet tych, dla których „bieżnia” oznacza bieżnię mechaniczną.
Jej profil społecznościowy śledzi bez mała 100 000 osób (w lekkiej atletyce to ewenement), zachwycających się jej urodą i osiągnięciami. Sponsorują ją dwie globalne marki, korzystające z jej wizerunku w licznych kampaniach. Po latach umiarkowanych sukcesów krajowych wskoczyła na niebotyczny poziom.
Joanna Jóźwik jest dzisiaj „naszą” najbardziej rozpoznawalną biegaczką, piątą zawodniczką igrzysk olimpijskich i rekordzistką Polski. Jest też najlepszym adwokatem ciężkiej pracy i konsekwencji, bo na 800 m nie można pobiec na skróty. Złamanie 2 minut na 800 metrów jest dla wyczynowych biegaczek granicą, za którą otwiera się inny świat. Nigdy nie staje się to za sprawą talentu, znajomości czy zbiegu okoliczności. Nawet szczęście nie ma tu nic do rzeczy.
Gdy Joanna przez upadek straciła szansę na medal w trakcie Młodzieżowych Mistrzostw Europy w 2013 roku, mogła mówić o pechu. A jednak wraz z trenerem Andrzejem Wołkowyckim wykluczyła rolę przypadku z treningu i już w następnym sezonie stała na podium czempionatu w Zurychu. I to po złamaniu bariery 2 minut w finale. Rok 2016 to niesamowity występ na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro i 5. miejsce na największej światowej imprezie.