Na stałe w treningach grupy "Kobiety na medal" uczestniczy 10 pań. Jedna z nich już się nawet usamodzielniła. "Ostatnio stwierdziła, że będzie biegać sama, bo już wie, jak to robić. Powiedziała też, że na pewno nie przestanie, bo to jest jak nałóg" – opowiada z dumą Irena Trzęsicka.
Wiosną 2012 roku Irena postanowiła zorganizować pierwszą biegającą grupę pań. Idea była taka, żeby na początku stworzyć taką małą babską społeczność. Niektóre kobiety nie chcą biegać, bo zwyczajnie wstydzą się założyć obcisłe getry czy koszulkę, boją się komentarzy, zwłaszcza z męskiej strony. Najpierw więc trzeba było wypracować pewność siebie i po prostu przestać przejmować się swoimi niedoskonałościami.
"Akcja adresowana jest do kobiet głównie po 35. roku życia, czyli do takich, które zbliżają się do magicznej bariery 40 lat, mają życie zawodowe, rodzinne, dzieci, męża. Do kobiet, które nie potrafią sobie tego wszystkiego poukładać tak, żeby to działało" – opowiada Irena. Oczywiście młodsze panie też są mile widziane.
Każda musi zacząć swoją przygodę od… wejścia na bezlitosną wagę. Każda dostaje dzienniczek, w którym notowane są kolejne treningi oraz wyniki. Nowa uczestniczka otrzymuje też koszulkę, specjalnie zaprojektowaną na potrzeby akcji. "Są kobiece, z bufkami, takie, żeby ładnie wyglądać" – przyznaje Irena.
Stopniowo dowiadują się, jak powinny podchodzić do treningu, jak ćwiczyć, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Dwa razy w tygodniu biegają i dwa razy mają trening wzmacniająco-ujędrniający. Powstał też serwis kobietynamedal.pl, na którym panie znaleźć mogą najważniejsze informacje odnośnie "Kobiet na medal" i prowadzonych zajęć, ale także praktyczne porady biegowe.
Do nowego stylu życia przyzwyczają się także rodziny biegających. "Czasem drugie połówki przyjeżdżają na rowerze na wały, gdzie trenujemy. Śmiejemy się, że nas sprawdzają, czy aby na pewno biegamy. Przychodzą też kibicować na zawody, chociaż niektórzy na początku na nasze poczynania krzywo patrzyli" – opowiada Irena.
Wszystkie kobiety na medal jednogłośnie twierdzą, że bieganie zmieniło ich życie. "Jestem szczęśliwa, bardziej poukładana" – mówi Ola.
"Gdyby nie nasze treningi, byłabym nie do wytrzymania w domu. Mam bardzo stresującą pracę i pewnie odreagowywałabym na swojej rodzinie. A dzięki
bieganiu i ja jestem zadowolona, i cała moja rodzina też" – przyznaje Wiola.
A zaczęło się banalnie…
Irena: "Zbliżałam się do czterdziestki, tu i ówdzie coś mi urosło i chciałam zmienić coś w swoim życiu"
Wszystkiego dietami cud i zabiegami odchudzającymi zmienić się nie da, tak więc postawiła na trenera personalnego i sport.
"Wcześniej były jakieś zajęcia, fitness, ale zawsze towarzyszył temu słomiany zapał. Aż nagle przestałam się mieścić w swój dotychczasowy rozmiar i mobilizacja przyszła szybko. Poza tym jakichkolwiek zastrzyków czy operacji boję się jak ognia, więc trzeba było znaleźć inny sposób" – opowiada Irena.