Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra

Kiedy Kuba odkrył triathlon, od razu za cel postawił sobie start w mistrzostwach świata Ironman na Hawajach. To wyzwanie wciąż jeszcze przed nim, ale już zapisał się w historii tego sportu, robiąc przy okazji sporo dobrego dla innych.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Kuba Rosiński. Rocznik 1991. Pierwszy człowiek na świecie, który zrobił podwójnego Ironmana stacjonarnie. Absolwent warszawskiej AWF, trener triathlonu, sportów walki i piłki nożnej. (fot. archiwum prywatne)

Jestem zwykłym chłopakiem z warszawskiego Wawra i na pewno takim zostanę” – kiedy Kuba Rosiński wypowiada te słowa na początku naszej rozmowy, brzmią w jego ustach bardzo naturalnie. Ale przymiotnik „zwykły” raczej do niego nie pasuje. Ilu bowiem chłopaków z Wawra – i nie tylko zresztą stąd – ma na koncie podwójnego Ironmana? Ilu przepłynęło 8 km przez Zalew Wiślany? Ilu marzy o tym, by wystartować w mistrzostwach świata Ironman na Hawajach? Ilu do tego bezinteresownie pomaga dzieciom z ciężkimi chorobami i niepełnosprawnościami?

Kuba plany i marzenia ma nieprzeciętnie ambitne i śmiałe, ale też z nieprzeciętną determinacją i pracowitością dąży do ich realizacji. „Od najmłodszych lat ciągnęło mnie do sportu, bardzo lubiłem grać w piłkę nożną, wcześniej interesowałem się też tańcem towarzyskim, bo uprawiała go moja siostra – opowiada Kuba. – Zawsze lubiłem rywalizację, przede wszystkim z samym sobą, oraz sam proces treningowy, bo lubię się rozwijać, sprawdzać, gdzie są granice możliwości mojego ciała”.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Piłce nożnej Kuba poświęcił 14 lat, czyli niemal połowę życia. Grał w lokalnych klubach Józefovia Józefów i PKS Radość. (fot. archiwum prywatne)

Piłkę nożną Kuba trenował przez 14 lat. Największy sukces: pierwszy w historii klubu Józefovia Józefów awans do IV ligi. „Była nawet propozycja z II ligi, ale miałem wtedy 16 czy 17 lat i bałem się zaryzykować, bo zmiana klubu wiązała się z przeprowadzką” – wyjaśnia.

Gdyby się zdecydował, może dziś pisałyby o nim portale futbolowe, ale zamiast tego odkrył dla siebie nową sportową ścieżkę. „Pod koniec przygody z piłką poznałem triathlon – mówi Kuba. – Zainspirował mnie znaleziony na YouTube film o ojcu, który z niepełnosprawnym synem ukończył zawody na Hawajach. Tata najpierw ciągnął go na pontonie, potem jechał z nim na specjalnym rowerze, a na koniec biegł, pchając wózek. To zrobiło na mnie megawrażenie; uznałem, że skoro oni mogli, to i ja mogę wystartować w Ironmanie na Hawajach”.

Do gry w piłkę nożną oraz studiowania na stołecznej Akademii Wychowania Fizycznego Kuba dorzucił więc przygotowania do startu w triathlonie. Jak znajdował czas na dodatkowe treningi? Sprytnie.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Przepłynięcie wpław 8 kilometrów przez Zalew Wiślany to pierwszy ekstremalny wyczyn Kuby. (fot. archiwum prywatne)

„Studiowałem na Bielanach, po drugiej stronie miasta, więc po zajęciach jechałem metrem do centrum i stamtąd biegłem do domu – opowiada. – W weekendy z kolei dużo jeździłem na rowerze, mojej pierwszej »szosie«, o dwa rozmiary za małej, ale kupionej za własne oszczędności”.

Największy problem był z pływaniem, ale nie z powodu braku czasu. „Miałem traumę z dzieciństwa, bo podtopiłem się kiedyś podczas zajęć w szkole – tłumaczy Kuba. – Opiłem się wody, ratownik mnie wyciągnął, ale uraz pozostał i już nigdy nie nauczyłem się dobrze pływać”.

Skoro jednak chciał być triathlonistą, wiedział, że musi się przełamać i poważnie popracować nad swoją największą słabością. „Na szczęście znałem Sebastiana Karasia (brat Roberta Karasia, rekordzisty i mistrza świata w potrójnym Ironmanie – przyp. red.), który wtedy zaczynał specjalizować się w pływaniu długodystansowym, i uznałem, że warto się uczyć właśnie od niego” – mówi.

W międzyczasie Kuba skończył studia, ale codzienny kierat wcale się nie zmniejszył, bo przecież zaczął pracować.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Podczas Nocnego Maratonu Pływackiego „Otyliada” Kuba w ciągu 12 godzin przepłynął 24,45 km. (fot. archiwum prywatne)

„Pracowałem wtedy w szkole na półtora etatu, więc wstawałem o piątej rano, by na szóstą zdążyć na treningi pływackie, potem leciałem do szkoły, po południu jechałem na boiska piłkarskie, gdzie prowadziłem czasem i po dwa treningi dziennie, a wieczorem starałem się jeszcze zrealizować jakąś jednostkę treningową pod triathlon” – wylicza Kuba.

Hardkorowo? Owszem, ale jak stawiasz sobie tak poważne wyzwania, to nie ma zmiłuj. Kuba doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale nie przeraża go to, bo w odróżnieniu od wielu swoich rówieśników woli wyszaleć się na treningach niż w nocnych klubach, wylewać pot niż wlewać w siebie drinki.

„Mam znajomych, którzy żyją od weekendu do weekendu, ale takie podejście do życia nigdy mi nie pasowało. Mamy tylko jedno życie i chcę swoje przeżyć na moich warunkach, rozwijać się, poznawać nowe rzeczy, nie oglądając się na innych – tłumaczy. – A ponieważ jestem trenerem, staram się też pokazywać moim podopiecznym, że jak jesteś zdeterminowany i masz marzenia, nie tylko sportowe, to nawet nie mając talentu, dzięki ciężkiej, codziennej pracy możesz zdołać je spełnić”.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Debiut w Ironmanie planował w 2014 roku w Malborku, ale zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Udało się to dopiero 4 lata później. (fot. archiwum prywatne)

Wie jednak doskonale, że są ludzie, którzy bez pomocy innych z realizacją swoich marzeń i planów sobie nie poradzą. Dlatego od lat wspiera podopiecznych Fundacji „Drużyna Błażeja”.

„Błażej to syn mojego byłego trenera i jeden z zawodników, których trenowałem, który wpadł pod pociąg i stracił obie nogi – mówi Kuba. – Kiedy to się stało, nie widziałem innej opcji, jak tylko mu pomóc. Godzinę po wypadku byłem już pod szpitalem. Wpadłem na pomysł, by stworzyć kolaż zdjęć, które dodadzą mu otuchy. Odzew był niesamowity: akcja szybko nabrała rozpędu, zaangażowało się w nią wielu znanych sportowców, dziennikarzy, artystów, nawet para prezydencka”.

Kuba przyznaje, że świadomość, iż inni mają znacznie trudniej, to dla niego dodatkowy motywator. „Podczas stacjonarnego podwójnego Ironmana był moment, że straszliwie bolały mnie nogi. Zadzwonił do mnie wtedy mój trener Robert Karaś, któremu o tym powiedziałem, a on na to: „»Stary, ciebie nogi bolą, a inni tego bólu nigdy nie poczują, bo nóg nie mają. Ty robisz to, co kochasz, a oni nie mogą nawet poczuć bólu. I jak się z tym czujesz?« To był dla mnie punkt zwrotny podczas tej próby” – opowiada.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Nie umiał dobrze pływać, nie miał porządnego roweru, złapał ciężką kontuzję kolana, ale i tak Kuba wciąż konsekwentnie dąży do realizacji swoich triathlonowych marzeń. (fot. archiwum prywatne)

Próba ta przez koronawirusa prawdopodobnie dała mu miejsce w historii triathlonu. 24 lipca Kuba miał startować w podwójnym Ironmanie w niemieckim Lensahn, ale z powodu pandemii zawody odwołano. „Postanowiłem zamiast tego zrobić coś, czego jeszcze nikt się nawet nie podjął, i tak padło na Double Ironmana stacjonarnie” – wyjaśnia.

Na pływalni OSiR w Wawrze Kuba zaczął nieźle – w 2 godziny i 37 minut pokonał 7,6 km na basenie. Potem przez 12 godzin i 46 minut non stop pedałował na trenażerze podłączonym do aplikacji Zwift, przejeżdżając w tym czasie 360 km i dopiero w końcówce tego etapu mierząc się z poważnym kryzysem fizycznym i psychicznym.

Na koniec został mu podwójny maraton. Triathloniści mawiają, że bieganie to prawdziwy początek zawodów – o prawdziwości tego powiedzenia Kuba boleśnie przekonał się na własnym żołądku. Przez cały dystans walczył z kolejnymi kryzysami i bólem brzucha, ale po pokonaniu 84,4 km mógł wreszcie celebrować ukończenie próby w czasie 30 godzin 5 minut i 27 sekund.

Kuba Rosiński: rekordowy Ironman z Wawra archiwum prywatne
Rekordowego stacjonarnego Double Ironmana Kuba ukończył w czasie 30 godzin 5 minut i 27 sekund. (fot. archiwum prywatne)

Świętować mógł także to, że udało się zebrać kolejne pieniądze dla Fundacji „Drużyna Błażeja”, tym razem na operację usunięcia guza mózgu i dalsze leczenie 3-letniego Oliwiera.

To sukces nieprawdopodobny, ale dla Kuby celem głównym wciąż pozostaje Ironman na Hawajach. Niestety, ze względu na pandemię nie uda mu się w tym roku zakwalifiować na mistrzostwa świata przez start eliminacyjny.

„Jest szansa, że organizatorzy po tej próbie przyznają mi dziką kartę, uznając ją za promocję dyscypliny, ale nie nastawiam się na to. Po prostu będę dalej trenował, aby zdobyć kwalifikacje na normalnych zawodach i pojechać tam jak nie dziś czy jutro, to za rok albo nawet dziesięć lat” – dodaje Kuba tonem, w którym pobrzmiewa obietnica kolejnych niezwykłych wyczynów zwykłego chłopaka z Wawra.

Warto przeczytać:

RW 09-10/2020

REKLAMA
}