Jestem zwykłym chłopakiem z warszawskiego Wawra i na pewno takim zostanę” – kiedy Kuba Rosiński wypowiada te słowa na początku naszej rozmowy, brzmią w jego ustach bardzo naturalnie. Ale przymiotnik „zwykły” raczej do niego nie pasuje. Ilu bowiem chłopaków z Wawra – i nie tylko zresztą stąd – ma na koncie podwójnego Ironmana? Ilu przepłynęło 8 km przez Zalew Wiślany? Ilu marzy o tym, by wystartować w mistrzostwach świata Ironman na Hawajach? Ilu do tego bezinteresownie pomaga dzieciom z ciężkimi chorobami i niepełnosprawnościami?
Kuba plany i marzenia ma nieprzeciętnie ambitne i śmiałe, ale też z nieprzeciętną determinacją i pracowitością dąży do ich realizacji. „Od najmłodszych lat ciągnęło mnie do sportu, bardzo lubiłem grać w piłkę nożną, wcześniej interesowałem się też tańcem towarzyskim, bo uprawiała go moja siostra – opowiada Kuba. – Zawsze lubiłem rywalizację, przede wszystkim z samym sobą, oraz sam proces treningowy, bo lubię się rozwijać, sprawdzać, gdzie są granice możliwości mojego ciała”.