W listopadzie 2012 roku 50. raz z rzędu ukończyłem tradycyjny bieg na 5 mil w rodzinnym mieście. Serię rozpocząłem jeszcze w szkole, kontynuowałem w czasie studiów, a potem przez całe dorosłe życie dbałem, żeby w odpowiednim dniu pojawić się na starcie.
Teraz, kiedy mam 66 lat, niezwykle cenię tę pasję. Biegałem w burzy, w upale i w zacinającym deszczu. W czasie małżeństwa, po rozwodzie, po zawarciu kolejnego związku, kiedy mieszkałem za granicą, z marudnymi niemowlakami, a także kiedy moje dzieci stały się już zadziwiająco dorosłe. Nawet przyjaciele pojawiali się i znikali, a ja każdego listopada niezmiennie meldowałem się na starcie.
Nie czuję się wyjątkowy. Może tylko trochę uparty. Dumny? Tak. Powiedziałbym, że tak. Te 50 biegów symbolizuje pewną etykę. Tak właśnie postępują biegacze: nie poddają się, nawet pomimo trudności. Nie ma sensu wystartować raz, czy dwa, a potem zrezygnować. Doświadczenie rośnie nieco za każdym razem, kiedy przekraczamy linię mety. Biegając latami, gromadzimy sporą wiedzę.
W czasie mojej 50-letniej przygody zrozumiałem, że sekrety pozwalające biegać przez całe życie, są proste, ale potężne. Mam nadzieję, że Tobie też się przydadzą.
Zacznij. I nie przestawaj
Nie martw się. Nie chcę przekonywać, że musisz startować w tym samym biegu przez pół wieku bez przerwy. Serie mają jednak moc, która może dać siłę i motywację do biegania. Musisz tylko oddzielić te dobre od złych.
Poszukaj corocznych biegów w okolicy i wybierz duży wyścig o długiej tradycji, który jest na równi wyzwaniem sportowym i festiwalem biegania w szerokim znaczeniu. Bądź jednak ostrożny – są takie serie biegowe, których nie życzyłbym nikomu. Weźmy mężczyzn (i jedną czy dwie kobiety), które wystartowały w maratonie bostońskim ponad 30 razy z rzędu. Już sam fakt zakwalifikowania się do biegu przy tak wyśrubowanych limitach czasowych jest godny podziwu, ale z drugiej strony wiele z tych osób posturą przypomina teraz Krzywą Wieżę w Pizie.
Owszem, lubię bieganie, ale tylko jeśli nie towarzyszy mu utykanie i kuśtykanie. Podobnie z ludźmi biegającymi codziennie. Wokół serwisu runeveryday.com zebrało się ich kilkanaście tysięcy. Tak, podziwiam ich za wytrwałość. Spójrzmy jednak prawdzie w twarz: to nie jest najzdrowsza forma aktywności. Równie dobrze moglibyśmy doradzać bieganie po potłuczonym szkle. Mój głos na najbardziej sensowną serię oddaję na całkowity roczny kilometraż.