Słyszę dokładnie, a to dzięki temu, że nie byłem nigdy szczególnym miłośnikiem muzyki. Nie chodziłem na koncerty z monstrualnym nagłośnieniem, nie katowałem uszu walkmanem ze słuchawkami i dzięki temu udało mi się zachować zaskakująco dobry słuch do późnej starości. Słyszę więc wciąż, choć ostatnio coraz mniej. Bieganie zrobiło się tak popularne, że niebiegająca reszta właściwie już przestała zwracać na nas uwagę.
Postanowiłem więc podejść do zagadnienia jako do zjawiska historycznego, które już nie może przynieść nowych obserwacji, i usystematyzowałem zebrany materiał, dzieląc go na grupy.
Grupa pierwsza – pokrzykiwania na pozór dopingujące. Grupa najliczniejsza. Tu występują najczęściej: "Tempo, tempo!", "Szybciej, stary!", "No dawaj, dawaj, dziadku!", "Co tak wolno? Raz! Raz! Raz!", lub w wersji dla zaawansowanych matematycznie: "Raz! Dwa! Raz! Dwa!" i okrzyki pokrewne.
Ciekawostka: w jakimkolwiek tempie trenujący biegacz pokonywałby swoją trasę, jego tempo będzie dla pokrzykujących zawsze zbyt wolne. Biegacz może się właśnie rozgrzewać i wlec noga za nogą, może z wywalonym jęzorem z najwyższym wysiłkiem biec w okolicach życiówki na 400 metrów, nie ma znaczenia – zawsze usłyszy, że za wolno. Nie należy jednak sądzić, że celem pokrzykiwań dopingujących zaliczonych do tej grupy jest dodanie sił biegnącemu; nie, raczej chodzi o to, by dać mu do zrozumienia, że jest patałachem.
Oczywiście rzecz nie dotyczy zawodów – wtedy doping jest prawdziwym dopingiem. Mówimy tu o pokrzykiwaniach wykonywanych przez przypadkowych świadków naszych codziennych mozolnych wybiegań.
Grupa druga – odwrotna, pokrzykiwania zwalniające. Mają one z reguły charakter filozoficzny. "Zawsze ten pośpiech!", "I po co to tak biec?", "Gdzie ci się spieszy?", "Myślisz, że umrzesz zdrowszy?" i podobne, sugerujące, że tylko życie na zwolnionych obrotach ma sens.
Grupa trzecia – inwektywy. Brzydkie wyrazy wykrzykują lub (częściej) wymamrotowują nie mijani przechodnie, lecz ludność chwilowo osiadła, czy raczej przysiadła. Przysiadła, siedzi i popija winko. Widok biegnącego budzi w tych osobnikach coś w rodzaju nieuświadomionej w pełni tęsknoty za innym modelem życia, którą chcą zagłuszyć przy pomocy agresji słownej. Podstawową rolę pełni tu czynnik zazdrości, choć pokrzykujący oczywiście nigdy się do tego nie przyznają.