Pies wyczuł moją serdeczność i zachęcał do zabawy – głównie zależało mu na pogonieniu za patykiem. Znalazłem solidny, zamachnąłem się, rzuciłem, pies wystartował jak rakieta. Niestety, przedtem zdążył mi okręcić smycz dookoła kostki i jak ruszył, to wyrwał mi nogę z korzeniami.
Było jak w komedii gagowej filmu niemego: pędzący pies, za nim smycz, potem moja noga i cała reszta, przez jakiś czas w powietrzu, potem gębą po trawie. Potem smycz wreszcie z kostki zeszła, pies pognał dalej; podejrzewam, że w ogóle mojego balastu nie zauważył, bo na oko ważył znacznie więcej niż ja. Patyk przyniósł i zupełnie nie rozumiał, dlaczego ja się nie cieszę.
Teraz przede mną długie tygodnie (miesiące?) regeneracji kilku ścięgien i oczywiście znów nie ma mowy w tym roku o półmaratonie w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie wciąż brak mi jednej, ostatniej, ćwiartki czteroczęściowego (sprytnie wymyślone!) medalu.
Dlaczego zacząłem bawić się z obcym psem bez obaw? Bo byłem na tzw. Zachodzie. Mam teorię wysnutą na podstawie wieloletnich doświadczeń – otóż uważam, że w krajach bogatych i cywilizowanych pies jest przyjacielem biegacza, w Polsce zaś, niestety, nie jest. Będzie, ale dopiero jak się jeszcze trochę wzbogacimy i ucywilizujemy, a następnie potrwamy w tym stanie jakiś czas.
Przetruchtałem wiele kilometrów w Australii, Nowej Zelandii, USA, Kanadzie, Francji i innych krajach, które zaliczam umownie do bogatych i cywilizowanych. Przebywałem tam oczywiście "za chlebem", co wyjaśniam, żeby mnie nikt nie traktował jako lubującego się w egzotycznych podróżach milionera. W krajach tzw. zachodnich nigdy nie spotkałem agresywnego psa. Życzliwe – nagminnie. W Stanach czasem zdarzało mi się nawet, że zupełnie obcy pies z mijanej posesji (nieogrodzonej oczywiście) podłączał się do mojej przebieżki dla towarzystwa.
Jak jest w Polsce – każdy wie. Zza murów, siatek i płotów rozlega się wściekłe ujadanie. Człowiek mija kolejnego brytana i odruchowo wypatruje, czy przypadkiem gdzieś brama nie jest uchylona, albo czy pies nie zrobił gdzieś podkopu i na które drzewo się wdrapywać w razie czego. Czujność obowiązuje zawsze, ponieważ agresywny pies może się przytrafić i w parku, i na odludziu, i na cichym osiedlu domków, i w centrum.
Komentarze