Piotr Pacewicz: Moja misja? Rozbiegać Polskę!

Piotr Pacewicz zaczął biegać 5 lat temu - z nadwagą i zadyszką. Teraz pokonuje nawet 70 km w tygodniu i każdego roku łamie życiówki. Mówi się o nim "Duch akcji Polska Biega", ale zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" wspiera mocno tę inicjatywę całym sobą. Bieganie bowiem zmieniło jego życie.

Piotr Pacewicz: Moja misja? Rozbiegać Polskę!
Piotr Pacewicz (fot. Agencja Agora)

Runner's World: Co zmotywowało Pana do zmiany trybu życia na sportowy, do ruszenia się zza biurka?

Piotr Pacewicz: Jako dzieciak byłem nawet zdolnym trójskoczkiem, skakałem w dal, byłem mistrzem Warszawy, ale potem złamałem nogę i na długie lata rozstałem się ze sportem, choć wydawało mi się, że jestem cały czas aktywny. Dopiero gdy przekroczyłem 50-tkę, uświadomiłem sobie, że coś z tą formą jest nie tak... Ważyłem ponad 80 kg przy wzroście 175 cm. Chciałem to zmienić.

Wtedy kolega z redakcji, Wojtek Staszewski, namówił mnie na liczący 10 kilometrów bieg w Kabatach. Wcześniej potruchtaliśmy trochę, wystartowałem i nawet ukończyłem go, ale nie potrafiłem przejść 50 metrów od mety do samochodu, nie mówiąc już o tym, że nie potrafiłem do niego wejść. Ale wciągnąłem się.

Zobacz także: Dopadło Pacewicza [felieton Jacka Fedorowicza]

RW: Zwykle początki dla biegaczy są bolesne. Wiele osób rezygnuje po kilku treningach. Jak Pan przełamał ten trudny etap?

PP: Przyznam, że na początku musiałem się trochę zmuszać do biegania, nie miałem takiej przyjemności, jaką mam teraz, choć dzięki temu, że np. wcześniej pływałem i to tak intensywnie, że wychodziłem spocony z basenu, nie miałem tak dramatycznych wspomnień. Wczoraj biegałem z kolegą w moim wieku, który po skończonej karierze hokeisty długo nic nie robił i to była jakaś masakra dla niego. Dostał skurczów, bolały go mięśnie. Zwłaszcza ludzie, którzy wcześniej intensywnie trenowali, a potem mieli długą przerwę, myślą, że szybko złapią formę, bo ich organizm pamięta, że był przyzwyczajony do wysiłku. Trzeba zacząć powoli i odpuścić, gdy tylko pojawi się ból i brak oddechu, przejść do marszu. Mądre książki mówią, że trzeba maksymalnie zwiększać trening o 10% w ciągu tygodnia.

RW: Jaka zmiana w życiu dzięki bieganiu najbardziej Pana zaskoczyła?

PP: Bieganie zdecydowanie zmieniło moje życie. Biegam ok. 45-70 km tygodniowo, a to wymaga dużej ilości czasu. W jakiejś części zaczynam organizować życie wokół biegu. Bieganie bardzo przyjemnie wpisało się w moje życie rodzinne. Żona jedzie na rowerze, a ja biegnę, biegam też ze swoimi synami. Myślę, jak spędzić aktywnie poranki, wieczory, weekendy.

Zmieniłem nawyki żywieniowe, jem więcej węglowodanów, niewiele mięsa, nie mówiąc już o piciu alkoholu, który prawie poszedł w odstawkę. Wszystko po to, żeby kolejny trening był przyjemny. Największe zmiany zaszły jednak gdzie indziej. Rzeczy, które wydawały mi się niemożliwe, właśnie się realizują. Straciłem około 13 kg, mam poczucie, że moje ciało jest o wiele sprawniejsze od ciał moich rówieśników. To jest niesamowite, kiedy na imprezach biegowych zaczynam wyprzedzać dużo młodszych zawodników.

RW: Czy ma Pan biegowy cel, np. "poprawię rekord w maratonie, pobiegnę w egzotycznym maratonie, sprawię, by cała Polska zaczęła biegać"?

PP: Ku mojemu największemu zdumieniu, poprawiam z roku na rok moje wyniki, choć wcale tego nie planuję. Złamałem w półmaratonie półtorej godziny, na 5 km pobiegłem trochę ponad 19 minut, a 10 km poniżej 40 minut. Nie wiem, czy w tym sezonie uda mi się zejść w maratonie poniżej mojego rekordu 3:17.

Planuję start w maratonie poznańskim, a znajomi namawiają mnie na grudniowy maraton w Bejrucie. Do tej pory wszystkie akcje społeczne, w które się angażowałem, były powiązane z moim życiem. Tak jest i z "Polska Biega". Jesteśmy skazani na sukces ze względu na przemiany cywilizacyjne, jakie zachodzą w Polsce, bo coraz więcej ludzi będzie biegać. Widzę, że wybuchła prawdziwa epidemia biegania i jest to strasznie przyjemne.

Piotr Pacewicz, lat 57, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", pomysłodawca i współorganizator akcji Polska Biega.

Przeczytaj również: Wojciech Staszewski: biega, trenuje, organizuje

RW 04/2009

REKLAMA
}